Rozdział 40

806 27 3
                                    

Tris

Budzę się gdy promienie słońca wdzierają się do moich oczu. Leżę z zamkniętymi oczami w nadziei, że zdołam jeszcze zasnąć. Jednak sen nie nadchodzi. Z ociąganiem otwieram oczy. Mój wzrok od razu pada na Tobiasa. Wygląda tak łagodnie gdy śpi. Kładę delikatnie dłoń na jego brzuchu i palcami przesuwam po twardych mięśniach. Opuszkami palców obwodzę płomień nieustraszoności na jego żebrach. Wtedy w oczy rzuca mi się jeszcze jeden tatuaż. Podpieram się na łokciu i nachylam nad jego klatką piersiową. Po prawej stronie w okolicy serca wytatuowane jest moje imię. Przejeżdżam palcami po ozdobnych litrach, teraz stanowiących fragment jego skóry. Słyszę ciche mruknięcie, więc podnoszę wzrok. Moje oczy spotykają się z oczami Tobiasa.

-Zawsze w moim sercu. - Dopiero po chwili dociera do mnie, że chodzi mu o tatuaż, a tym samym o mnie. Uśmiecham się lekko i składam nieśpieszny pocałunek najpierw na tatuażu, a następnie na jego ustach.

-Która godzina? - pyta przerywając na chwilę pocałunek. Spoglądam na zegarek stojący na szafce obok łóżka. Otwieram szeroko oczy, gdy widzę jak już późno.

-Za pięć dziesiąta. - Gdy Cztery słyszy moje słowa otwiera szeroko oczy tak jak ja przed chwilą. Zwinnie wstaje i zaczyna się ubierać w panice. Przypatruję się mu i cicho śmieję.

-Co cię tak śmieszy? - pyta groźnym głosem ale na jego twarzy także widzę uśmiech. - O dziesiątej mam testy inicjacji. - Wciąga przez głowę koszulkę, podchodzi do minie i daje mi szybkiego całusa.

-Bądź grzeczna i nie rób głupstw. - Mówi i wychodzi zanim zdążę mu odpowiedzieć.

***

Chodzę bezczynnie po mieszkaniu Tobiasa. Wyszedł jakąś godzinę temu, a mi się już nudzi. Próbowałam czytać, ale rozpierająca mnie energia nie pozwala mi się skupić. Co bym mogła zrobić? Patrzę tęsknie za okno. Nie mogę wyjść, bo po pierwsze Cztery martwiłby się, a po drugie oficjalnie nie żyję od ponad dwóch lat. Idę do łazienki i przeglądam się w lustrze. Moje dawne ubrania są luźne. Marszczę brwi i uświadamiam sobie, że schudłam i straciłam część mięśni. No tak. Skutek dosłownie bezczynnego leżenia. Po chwili namysłu włosy, które sięgają mi już za ramiona związuję w wysoki kucyk i ruszam w stronę drzwi. Przez chwilę się waham, a potem wychodzę. Za godzinkę wrócę, a Tobias nawet nie zauważy. Przemykam ciemnymi korytarzami, uważając by nikt mnie nie zauważył. W końcu docieram do mojego celu. Sala treningowa. Tu będę mogła spalić nadmiar energii. Pomieszczenie jest puste, więc zaczynam się rozgrzewać. Bieganie, rozciąganie...

W końcu staję po środku sali i zastanawiam się od czego zacząć. Szybko podejmuję decyzję. Podchodzę do stolika i zabieram z niego pięć prostych noży. Przyjemnie ciążą mi w ręce dając trochę uczucia bezpieczeństwa. Staję na przeciwko jednej z tarcz i przypominam sobie jak Tobias do mnie rzucał. Stałam pod tarczą, a on z każdym rzutem przyprawiał mnie o zawał serca. Uśmiecham się na to wspomnienie. Przybieram odpowiednią pozycję, biorę głęboki wdech i rzucam na wydechu. Nóż leci prosto do celu. Wbija się jednak zbyt płytko i po chwili spada na podłogę z głośnym brzękiem, który rozchodzi się po sali echem. Patrzę z niedowierzaniem na tarczę. Zdarzyło mi się to po raz pierwszy. Próbuję ponownie, tym razem wkładając w rzut więcej siły. Broń utyka pewnie w tarczy, a ja uśmiecham się zadowolona. Gdy wszystkie pięć noży tkwi w tarczy podchodzę do manekinów ćwiczebnych. Napinam mięśnie tak jak kiedyś pokazał mi Cztery i zaczynam ćwiczyć. Rozpoczynam od najprostszych ruchów przechodząc do coraz bardziej skomplikowanych i wyczerpujących. Po trzydziestu minutach koszulka klei mi się do pleców, a mięśnie palą. Czując jak nogi mi drżą, siadam na podłodze. Wsłuchuję się w swój urywany oddech i szybkie bicie serca. Nie mogę powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta. W końcu mogę się poruszać. Po chwili słyszę szybkie, lekkie kroki. Mogą one należeć tylko do jednej osoby. Podnoszę głowę i napotykam wzrok Tobiasa. W jego oczach widzę odrobinę strachu, gniewu i ulgę. Wstaję, a on zamyka mnie w swoich ramionach.

-Cześć.

-Miałaś być grzeczna. - Mówi, a ja czuję jak się uśmiecha.

***

-Nie możesz się tak forsować! - Krzyczy Cztery szarpiąc się za włosy.

-Przecież nic mi nie jest. - Odpowiadam, gdy znikają mi mroczki sprzed oczu.

-Nie! Tylko dwa razy zemdlałaś! - mówi sarkastycznie. - Jezu Tris! Nie jesteś niezniszczalna. Każdy ma swoje granice wytrzymałości, a ty je notorycznie przekraczasz. - Mówi wymachując rękami na wszystkie strony, a ja czuję się jak karcone dziecko.

-Muszę wrócić do formy. Gdy nie będę nadążać na treningu, nie będziesz mógł mi tak popuszczać. - Mam nadzieję, że to do niego dotrze. Tobias jest kochany, ale ostatnio nadopiekuńczy. - Za trzy dni rozpocznę nowicjat jako nowa osoba. Nie będziesz mógł mnie traktować ulgowo. - Mówię spokojnie patrząc mu w oczy. Cztery klnie ale wznawiamy trening.

***

Jest ranek. Leżę z głową opartą o ramię Tobiasa, obrysowując palcami moje imię wytatuowane na jego skórze. Nie mogę w to uwierzyć. Dzisiaj o 12 ponownie rozpocznę nowicjat. To oznacza koniec poranków w ramionach Tobiasa. Wzdycham ciężko, a w mojej głowie pojawia się pomysł. Wstaję ostrożnie by nie obudzić Cztery, ubieram się i wychodzę z mieszkania. Przemykam niepostrzeżenie korytarzami, aż w końcu docieram do studia tatuażu. W środku zastaję tylko chłopaka o bardzo jasnej skórze i czarnych włosach. W jego uchu błyszczy zawadiacko srebrny kolczyk. Gdy wchodzę podnosi na mnie spojrzenie niebieskich oczu i uśmiecha się. Jest to dla mnie drobny problem, że jest chłopakiem ale jestem bardzo zdeterminowana.

-Cześć. - Podaję mu dłoń.

-Cześć. Jestem Tony. Przyszłaś zrobić sobie tatuaż. - Kiwam głową na potwierdzenie.

-Więc?

-Chciałabym tatuaż z imieniem Tobias. - Kiwa głową w zamyśleniu. Porywa jedną z kartek zawalających jego biurko i szybko coś szkicuje. Pokazuje mi projekt, który dokładnie odwzorowuje charakter Cztery. Litery są mocne i delikatne zarazem. Gdy pyta gdzie ma być tatuaż nadchodzi najtrudniejsza część.

-Przy sercu. - Mówię cicho. Jeżeli do tej pory się nie zaczerwieniłam to przy zdejmowaniu koszulki na pewno wyglądam jak burak. Tony jednak patrzy na mnie profesjonalnym wzrokiem, za co jestem mu wdzięczna. W trakcie tatuowania co chwilę zalewają mnie fale gorąca. Oddycham z ulgą gdy w końcu mogę się ubrać. Jest już 10. W mieszkaniu Tobiasa zostawiam liścik, że zobaczymy się po skoku na siatkę, a następnie wychodzę. Pierwsze co czuję to ciepłe letnie powietrze. Potem lekki wiatr. Biorę głęboki wdech. Tak dawno nie byłam na świeżym powietrzu. Po chwili słyszę znajomy stukot. Z szerokim uśmiechem wskakuję do nadjeżdżającego pociągu.

Niezgodna. Dalsze Losy // Zakończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz