Rozdział 51

737 40 9
                                    

Tris
Jestem w sali treningowej. Stoję na jednej z mat do walki, a w około mnie gromadzą się inni nowicjusze. Rozglądam się za moim przeciwnikiem jednak na macie jestem tylko ja. Spoglądam pytająco na stojącego opodal Tobiasa. Odpowiada mi groźnym uśmiechem i wchodzi na matę.
-Walcz. - Kręcę przecząco głową.
-Nie.
-Walcz! - Krzyczy, a ja przestraszona cofam się o krok.
- Udowodnij to, że jako niezgodna jesteś lepsze ode mnie! Od zwykłego człowieka! - Wstrząsają mną jego słowa.
-Przecież jesteś wspaniałą Beatrise Prior! - Zdezorientowana spoglądam na nowicjuszy, jednak oni nie wydają się zaskoczeni jego słowami. Cztery rusza w moją stronę.
-Tobias... - Nawet nie przejmuję się, że użyłam jego prawdziwego imienia, bo on uderza. W moich żyłach adrenalina miesza się z paniką.
Z trudem udaje mi się zablokować cios. Nie dostaję jednak ani chwili wytchnienia i muszę blokować jego kolejne uderzenia, od których moje ramiona przeszywa tępy ból. Zaczynam się cofać, ale kiedy schodzę z maty, zostaję na nią brutalnie wepchnięta z powrotem przez innych nowicjuszy. Rozkojarzona nie nadążam uchylić się przed pięścią Cztery. Chociaż to nie jest już Tobias. Nie może być nim, bo zachowuje się całkiem inaczej. Od uderzenia robi mi się ciemno przed oczami. Z trudem skupiam wzrok, tylko po to by zobaczyć wściekłego mężczyznę stojącego przede mną i pięść lecącą w moją stronę. Chcę krzyczeć, ale nie mogę. Brakuje mi na to powietrza. Przeszywa mnie ból. Najpierw w okolicy żeber potem na rękach, którymi nieświadomie się zasłaniam. Biorę jak najwięcej powietrza w obolałe płuca i zaczynam krzyczeć.
-Tris... - Spanikowana otwieram oczy. Leżę skulona w kłębek na łóżku i rękami osłaniam głowę. W sypialni jest jeszcze ciemno. Nad sobą widzę ciemną postać Artura.
-Wszystko w porządku? - Kiwam powoli głową, odsłaniając twarz.
- Krzyczałaś. Obudziłaś mnie.
Rozglądam się i widzę, że nie tylko jego. Niektórzy nowicjusze spoglądają na nas ukradkiem.
-Przepraszam. - Mamroczę.
-Nic się nie stało. Idź już spać. - To mówiąc kładzie się z powrotem. Robię to samo, ale nie mogę zasnąć. Czuwam aż do rana. Pierwsza zrywam się z łóżka i pędzę do sali treningowej.
Dzisiaj jest ostatnia walka. Ona zdecyduje czy będę w pierwszej dziesiątce. Zaczynam się rozgrzewać podczas, gdy inni są na śniadaniu. Nie jestem pewna czy dałabym radę cokolwiek przełknąć. Po pewnym czasie do sali wpada spanikowany Tobias i na mój widok wypuszcza z ulgą powietrze z płuc.
-Dostajesz już paranoi. - Mówię, podchodząc do niego.
-Po prostu się martwię. To chyba normalne.
-Martwisz się gdy tylko zniknę ci z zasięgu wzroku, a to raczej nie jest normalne.
-A więc zabraniasz mi się martwić o ciebie? - Unosi pytająco brwi, a kąciki ust drgają mu od powstrzymywanego uśmiechu.
-Właściwie... to tak. - Uśmiecham się szeroko. Gdy słyszymy ciche chrząknięcie, oboje odskakujemy od siebie jak oparzeni. Dopiero teraz zauważam jak blisko siebie staliśmy. Odwracam głowę w stronę intruza, którym okazuje się Braian. Chłopak wygląda na trochę zakłopotanego, jednak szybko to maskuje robiąc ponurą minę. Mam już dosyć tego napięcia pomiędzy nami. Chcę do niego podejść, ale do sali wpada reszta nowicjuszy. Waham się w pół kroku, jednak decyduję, że to nie jest rozmowa, którą można przeprowadzić z tyloma świadkami. Wzdycham głęboko i podchodzę do elektronicznej tablicy przy której gromadzą się pozostali. Cztery włącza urządzenie i po chwili na ekranie pojawiają się szeregi imion. Moje jest niemal na końcu. Przesuwam wzrok na imię osoby, z którą mam walczyć. Amber. Uśmiecham się lekko i kieruję wzrok na moją rudowłosą "przyjaciółkę". Przynajmniej coś poprawi mi dzisiaj humor. Siadam na podłodze czekając na moją kolej. Bez Braiana i Artura czuję się trochę samotnie. Tęsknię też za Christiną. Dawno się nie widziałyśmy. Właściwie to z mojego "poprzedniego" życia, od dawna nie spotkałam nikogo. Oprócz Tobiasa. Może o mnie zapomnieli... Albo nic nie wiedzą o tym, że żyję.
-Tris! - Z zamyślenia wyrywa mnie krzyk Cztery. Podnoszę na niego pytający wzrok.
-Na matę! - Chyba za pierwszym razem nie usłyszałam jak mnie wołał. Pewnie dlatego teraz stoi przede mną i wrzeszczy. Podnoszę się szybko i ruszam na matę, na której czeka już Amber.
Stajemy naprzeciwko siebie. Jest ode mnie o około dwadzieścia centymetrów wyższa. Jednak na pewno łatwiej ją będzie pokonać niż Braiana. Mam przecież już sporo doświadczenia.
-Walczcie! - Walcz! Rzeczywisty głos Tobiasa miesza się z tym ze snu. Odpędzam tą myśl. Nic nie może mnie rozpraszać. Biorę głęboki wdech i przybieram postawę do walki. Dziewczyna podchodzi pierwsza. Jest pewna siebie. Gdy uderza, robię unik i atakuję. Jakimś cudem udaje jej się uciec, jednak traci postawę, a w rezultacie nie jest w stanie zablokować mojego kopnięcia. Zgina się lekko w pół pod wpływem bólu. Wygląda na wściekłą. Zbliża się do mnie i robi zamach. Przygotowuję się do zablokowania ciosu, jednak ona zamiast uderzyć, podcina mnie. Momentalnie ląduję na plecach, a powietrze ucieka mi z płuc. Dziewczyna siada na moim brzuchu i zaczyna okładać pięściami. Blokuję uderzenia, ale nie jestem w stanie zaatakować.
-I co? Już taka silna nie jesteś? - Mówi tak cicho, że tylko ja mogę ją usłyszeć. - I tak dla jasności. On jest mój.
- O nie! Tobias jest mój. Chcę krzyknąć, ale zamiast tego robię coś znacznie lepszego. Nie mogę wziąć dobrego zamachu jednak to mi nie przeszkadza. Wykorzystuję chwilę nieuwagi, gdy ona mówi i łokciem z całej siły uderzam ją w twarz. Dziewczyna odskakuje, a ja wykorzystując tą przewagę podnoszę się. Amber przykłada rękę do nosa, z którego cieknie krew.
-Złamałaś mi nos! - Krzyczy niewyraźne. - Pożałujesz tego.
-Wątpię. - Uderzam płaską dłonią w jej ucho, ogłuszając ją. Waham się przez chwilę. Spoglądam na Tobiasa pytająco jednak on patrzy na dziewczynę przede mną. Zimno. Bez żadnych uczuć. Po prostu czeka na jej reakcję. Także spoglądam na moją przeciwniczkę, która próbuje dojść do siebie i przyjąć postawę obronną. Biorę głęboki oddech. Wyciszam wszystkie odgłosy wokoło mnie, tak, że słyszę tylko dudnienie własnego serca. Zaciskam mocno pięści i uderzam z całej siły. Amber nie ma szans zablokować tego ciosu. Po chwili słyszę głuche uderzenie, gdy dziewczyna pada na matę. Rozlegają się ciche oklaski wokoło. Schodzę z maty i od razu jestem pochwycona przez Artura. Chłopak odciąga mnie od tłumu, bym mogła w spokoju usiąść i odpocząć.
-Wiesz co? - Unoszę pytająco brwi. - Jesteś bardzo podobna do mojej siostry. - Przyjmuję od niego butelkę wody i ze zdziwieniem stwierdzam, że choć znamy się już dość długo to nie wiedziałam, że ma siostrę. Milczę w oczekiwaniu, aż rozwinie temat.
-Rok temu skończyła nowicjat. Tak jak ty, umiała sobie poradzić w walce. W przeciwieństwie do mnie. - Kładę rękę na jego ramieniu i już mam coś powiedzieć by go pocieszyć, jednak on mi przerywa.
- Spotkacie się w dniu odwiedzin. - Mówi, a do mnie dociera to, że do mnie nikt nie przyjdzie. W dniu, który powinnam spędzić z rodziną będę sama. Powstrzymuję napływające do oczu łzy i się uśmiecham.
-Nie mogę się doczekać, aż ją poznam.

Korekta: Calla Julie

❤❤❤❤❤❤❤
Jej! Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem! Cieszycie się? :D
Jak myślicie, kim będzie siostra Artura? Ciekawe kto zgadnie. Czekam na wasze pomysły.
I dziękuję za poprzednie komentarze osobom, które się wysiliły i je napisały. Nie będę wymieniać nazwisk (bo ich nie znam).
Ale dziękuję:
Julietta_Rogers
Kredkorozec_143
Miodowa4
oleccka

S.W.

Niezgodna. Dalsze Losy // Zakończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz