Rozdział 42

669 24 1
                                    

Tris
Cztery tłumaczy nam jak będzie wyglądał nowicjat, a potem oprowadza nas po siedzibie nieustraszoności. Mimowolnie na widok przepaści się wzdrygam. Szybko wyrzucam z głowy obraz martwego Ala wyciąganego z przepaści. Gdy kierujemy się w stronę stołówki mój nastrój się poprawia. Idę za Tobiasem pomiędzy długimi stołami mając zamiar usiąść obok niego. Nagle słyszę, że ktoś woła moje imię. Odwracam się i widzę machającego do mnie Braiana.
-Usiądź obok nas. - Mówi podchodząc bliżej. Spoglądam na stolik, przy którym siedzi grupka nowicjuszy, a potem na Tobiasa, który obserwuje mnie kątem oka. Uśmiecham się sztucznie w duchu krzywiąc się na jego propozycję. Lubię Braiana, ale miałam nadzieję wreszcie porozmawiać z Cztery. Jeszcze raz spoglądam w stronę mojego chłopaka, a następnie ruszam do stolika przy którym znam tylko Braiana i Artura. Siadam pomiędzy nimi i zaczynam jeść.
-Naprawdę chciałaś usiąść obok instruktora. - Słysząc słowa Braiana trochę się rumienię i kiwam głową, na co on chichocze.
- A więc możesz mi dziękować za to, że uratował le m ci życie. - Marszczę brwi spoglądając na niego.
- Jak go zapytałaś co się stało z jeden, dwa i trzy myślałem, że zamorduje cię wzrokiem. - Mimowolnie chichoczę słysząc jego komentarz. Odwracam się by spojrzeć na mojego chłopaka jednak mina mi rzednie, gdy widzę siedzącą obok niego dziewczynę. Mruga do niego nienaturalnie długimi rzęsami i próbuje go zagadać pomimo widocznej niechęci z jego strony. Zaciskam pięści pod stołem licząc, że pierwszą walkę będę miała z nią. Moje rozmyślania, co mogłabym zrobić dziewczynie przystawiającej się do Tobiasa, przerywają oklaski, krzyki i walenie w stoły. Spoglądam na Jamesa, który uspokaja nieustraszonych gestem ręki. Rozpoczyna przemowę, w której przekazuje jacy jesteśmy ważni dla miasta i, że naszym zadaniem jest je chronić. Rozglądam się po tłumie i zauważam, że choć miasto się zmieniło, to tu jest tak samo jak trzy lata temu. Zniesienie frakcji nie podzieliło nieustraszonych. Gdy James pod koniec swojej przemowy prosi nowicjusz o wstanie, wiem co za chwilę się stanie. Nieustraszeni unoszą nas ponad tłum. Płyniemy po morzu rąk roześmiani i z szerokimi uśmiechami. Po chwili czuję jak ciepła, duża dłoń łapie mnie za rękę. Spoglądam w bok i widzę Braiana. W jego oczach błyszczy radość przepleciona z szaleństwem nieustraszonych. W końcu stajemy na ziemi, gdzie czeka na nas Cztery. Uśmiecham się do niego szeroko, ale on tylko spogląda w dół i emanuje złością. Widzę to w jego zmarszczonych brwiach, zaciśniętych pięściach i napiętych mięśniach. Spoglądam w tą stronę co on i nagle rozumiem. Szybko puszczam dłoń Braiana. Niemożliwe! Czyżby Tobias był zazdrosny? Śmieję się w duchu. Ruszam za instruktorem ciemnymi korytarzami. Wiem gdzie nas prowadzi, ale na widok naszej sypialni krzywię się. Spoglądam na Cztery, a na jego twarzy maluje się wyraz zadowolenia. Drań. On przecież będzie spać w miękkim, ciepłym łóżku w swoim mieszkaniu.
-Trening zaczyna się o siódmej rano. - Informuje nas i wychodzi. Z westchnieniem rzucam się na łóżko. Odwracam głowę w bok i zauważam schludnie złożone ubrania. Tym razem nie mam tyle szczęścia jak za pierwszym razem. Zamiast prostej sukienki z altruizmu mam na sonie granatowe spodnie. Z zażenowaniem przebieram się. Odwracam się, a przed moimi oczami pojawia się Braian bez koszulki. Czuję jak policzki zaczynają mnie piec.
-Ubierz się. - Mówię rzucając mu koszulkę. On śmieje się ciepłym, głośnym śmiechem, ale posłusznie się ubiera.
-Mamy czas wolny. Idziesz z nami? - Pyta Braian wskazując siebie Artura i jakąś dziewczynę. Kręcę głową na co on marszczy brwi.
- No chodź. Nie bądź taka sztywna. - Namawia mnie, a ja uśmiecham się na jego dobór słów.
-Zrobimy sobie tatuaże, albo piercing. Bez tego nie będziesz prawdziwą nieustraszoną. - Wzdycham poddając się.
-No dobrze. -Wstaję i ruszamy. Po krótkim błądzeniu po Jamie, w końcu trafiamy do studia tatuażu.
-Cześć Tony. - Witam się z brunetem.
-Cześć...
-Tris. - Podpowiadam mu.
- Poprzednim razem chyba się nie przedstawiłam.
-Coś nie tak z tatuażem? - Pyta marszcząc brwi.
-Nie. Wszystko w porządku. - Dotykam opatrunku zakrywającego tatuaż.
- Dziś po prostu dotrzymuję towarzystwa znajomym. - Spoglądam na Braiana, który marszczy brwi w zamyśleniu.
-Masz tatuaż? - Pyta trochę zmieszany na co tylko kiwam głową.
-Gdzie?
-Nie twoja sprawa. - Odpowiadam i zaczynam przyglądać się rysunkom rozwieszonym na ścianach.
-Jeśli zrobisz sobie tatuaż to będziesz miał coś czego nasz wspaniały instruktor nie ma. - Zwraca się Braian do Artura, a ja parskam śmiechem. Przypominam sobie tatuaże Tobiasa.
-Raczej nie. - Odpowiadam, a dopiero potem rozumiem co powiedziałam.
-A ty skąd wiesz? - Ożywia się Artur.
-Widziałam skrawek tatuażu wystający z nad koszulki na plecach. - Odpowiadam, a potem oddycham z ulgą, że to sobie przypomniałam.
-Aha. -Artur odpuszcza, jednak Braian nie daje za wygraną.
-Musisz mu się dobrze przyglądać. - Sugestywnie rusza brwiami, na co się rumienię. By tego nie zauważył z powrotem odwracam się do rysunków. Po kilku minutach Braian podchodzi do Toniego i coś omawiają. Następnie Tony szybko coś szkicuje, pokazuje Braianowi, a on potakuje. Tatuażysta zaczyna pracę, uwieczniając coś na prawym boku chłopaka.
-Zdecydowałeś się na coś? - Pytam Artura. On nic nie odpowiada i nagle rozumiem. On się boi!
- To nie boli aż tak bardzo. - Spogląda na mnie z powątpiewaniem. Wpadam na pomysł.
- Ty zrobisz sobie tatuaż, a ja kolczyk w pępku. Co ty na to? - Widzę, że się powoli przełamuje.
- No nie bądź tchórzem. - To przeważa szalę, a on ściąga jeden z rysunków. Jest na nim ozdobny napis "Brave". Akurat wtedy Tony zakłada opatrunek na świeży tatuaż Braiana.
-Kro następny? - Wypycham Artura do przodu i chichoczę z jego przerażonych oczu.
Do sypialni wracam z nowym kolczykiem i szerokim uśmiechem na ustach. Za każdym razem gdy przypominam sobie przerażenie Artura podczas tatuowania, a potem jego dumę z tatuażu, cicho chichoczę. Kładę się na swoim łóżku, a na łóżkach obok siedzą moi nowi koledzy.
-Powiesz nam w końcu jaki masz tatuaż. - Zapytał zniecierpliwiony Artur. Przez cały czas Braian trzymał to w tajemnicy.
-Nie mówi. - Nie mówi na co wzdychamy zawiedzeni.
Niedługo potem wszyscy oprócz mnie zasnęli, a przynajmniej tak myślałam dopóki nie usłyszałam szeptu Braiana po mojej prawej stronie.
-Nothing can stop me. Nic mnie nie powstrzyma. - Dopiero po chwili dociera do mnie, że chodzi o tatuaż. Te słowa kojarzą mi się z pragnieniem władzy. Szybko odpycham te myśli i zasypiam.

Niezgodna. Dalsze Losy // Zakończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz