Rozdział 54

572 44 5
                                    

UWAGA! ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY WIĘC CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Tris 
Mam wrażenie deja vu. Tobias stoi przy drzwiach, a ja obserwuję grę mięśni na jego ramionach. Dokładnie jak kilka lat temu. Tylko z większą ilością kłamstw w moim życiu. Odwraca się i odchrząkuje. Przyszła pora na wybieranie. Nim Cztery zdąży się odezwać, głos zabiera druga instruktorka. 
-Wybieram Tris. - Gdy spoglądam na twarz dziewczyny widzę na niej lekki, podejrzany uśmiech. Na twarzy Tobiasa maluje się natomiast zdziwienie, jednak nim ktoś więcej zdążyłby to zauważyć ukrywa swoją twarz z powrotem pod maską surowego instruktora. 
Do mojej grupy szczęśliwym trafem trafiają także Artur i Braian. Gdy Nadia zaczyna tłumaczyć zasady wyłączam się. Nie sądzę by cokolwiek się zmieniło. Z otępienia wyrywa mnie dopiero ruch wstającej obok mnie osoby. Pora wysiadać. Stają przed rozsuniętymi drzwiami i wpatruję się w przemykający przede mną krajobraz. Biorę głęboki oddech i wybijam się jak najmocniej. Już po chwili ląduję na ugiętych nogach, podparta na rękach. Moje kolana lekko protestują po takim brutalnym potraktowaniu ich, ale szybko się podnoszę. Rozglądam się w około i widzę kawałek dalej ciemne postacie. Ruszam w ich kierunku. Po chwili cała grupa jest już w komplecie. Łącznie około piętnastu osób. Jak zwykle każdy zaczyna rzucać swoje pomysły i próbuje przejąć dowodzenie. W końcu do głosu dochodzi jakiś mocno zbudowany chłopak wyglądający na starszego od reszty. Może z powodu jego postury albo pewności siebie, wszyscy powoli milkną wsłuchując się w jego plan. 
-Niedaleko stąd jest złomowisko. Jest to dobre miejsce do walki. -Tłumaczy powoli. 
-Ale jak mamy ich tam ściągnąć? - wcina się głos jakiejś dziewczyny. 
-Wystarczy zamachać im flagą. - Mówię uśmiechając się. Miejmy nadzieję, że Tobias wykorzysta moją metodę sprzed kilku lat. 
-Dobrze. Więc my będziemy tu ja nich czekać w ukryciu. Jak przyjdą uderzymy ze wszystkich stron. Ponadto dwie osoby pójdą na zwiad szukać ich obozu w razie gdyby ukryli gdzieś swoją flagę. Jacyś ochotnicy? - rozejrzałam się w około, jednak nikt się nie zgłosił. W końcu wytypowano dwie dziewczyny, które dość dobrze biegają, a ja wzdycham z ulgą. W końcu nie mam ochoty biegać cały czas po lesie. W końcu przystępujemy do wcielenia planu w życie. Truchtem docieramy na złomowisko. Trush (bo tak nazywa się nasz chwilowy przywódca) zabiera flagę i zaczyna wspinać się na najwyższy punkt w okolicy. Na czubku sterty jakiegoś złomu zatyka flagę, która jest doskonale widoczna nawet z dużej odległości. Teraz przychodzi kolej na nas. Zaczynam wspinać się po niestabilnych częściach jakiejś zniszczonej konstrukcji. Choć to nie jest całkiem normalne to im wyżej tym lepiej się czuję. Oczywiście z każdym pokonanym metrem mój strach rośnie ale także mam coraz większe poczucie wolności. W końcu docieram na sam szczyt. Wybieram najbardziej stabilne miejsce i się w nim układam. Teraz wystarczy poczekać. 
Po pewnym czasie jestem już trochę obolała. Właśnie chcę wstać i się trochę rozciągnąć gdy słyszę czyjeś kroki. Rozglądam się dookoła i zauważam ruch. A więc to już czas. Ściskam mocniej broń gotowa do strzału. Wtedy zza budynku niedaleko złomowiska wybiega grupa ludzi. Biegną rozproszeni, więc trudniej jest ich trafić, tym bardziej z takiej odległości. Kilka osób próbuje zejść ze swojego stanowiska i strzelać z bliska, jednak nim mają szansę postawić stopy na ziemi, zostają obficie ostrzelani farbą. Skupiam się i powoli strzelam do osób będących w dole. Jest to czasochłonne i tracę mnóstwo amunicji, jednak przynosi to jakieś efekty, bo kilku z nich jest już ustrzelonych. Gdy przygotowuję się do kolejnego strzału, kątem oka zauważam jakiś ruch. Spoglądam w tamtą stronę i widzę postać mknącą od tyłu w stronę hałdy z flagą. Kilka razy strzelam, jednak osoba porusza się zbyt szybko i za każdym razem nie trafiam. Jednak te lekkie jak piórko kroki rozpoznała bym wszędzie. Wiem kto to i mam zamiar go złapać. Zakładam karabin na ramię i zaczynam schodzić w dół. Hałda po której schodzę oddziela mnie od toczącej się za mną bitwy więc jestem w miarę bezpieczna. Gdy tylko dotykam stopami ziemi rzucam się do biegu w stronę flagi. Mam małą przewagę, która zmniejsza się z każdą sekundą. Chociaż moje płuca płoną żywym ogniem to nie zwalniam ani na chwilę. W końcu zaczynam wspinaczkę na stertę złomu na szczycie której jest flaga. W pośpiechu raz prawie spadam w dół jednak nie zwracam na to uwagi i nadal pnę się w górę. Gdy znajduję w miarę stabilną powierzchnię zdejmuję broń z ramienia i celuję we wspinającą się postać. Naciskam spust, jednak jedyne co słyszą to ciche kliknięcie. Przeklinam pod nosem. Magazynek jest pusty. Odrzucam broń by mi nie przeszkadzała i wdrapuję się na szczyt. Czas na plan B. Spoglądam w dół i widzę że Tobias prawie mnie dogonił. Z uśmiechem zauważam, że on także nie ma broni. Chwytam więc flagę i ruszam w dół, co nie jest wcale łatwiejsze. Cztery w chwili gdy orientuje się co chcę zrobić także zaczyna schodzić w dół. Gdy jestem ja ziemi biegnę co sił w nogach przed siebie. Wiem, że jestem na przegranej pozycji jednak im dalej od głównej walki tym bezpieczniej. W końcu gdy słyszę kroki za mną już całkiem wyraźnie, obracam się i postanawiam stanąć do walki. Flagę odrzucam w tył by mi nie przeszkadzała i powoli zbliżam się do Tobiasa. Stoi przygotowany na każdy mój ruch. Czujny jak zawsze. W końcu decyduję się zaatakować. Zmylam go drgnięciem prawej ręki i uderzam lewą ręką chybiając zaledwie o włos. On wykorzystuje jednak to i wytrąca mnie z równowagi. Łapie mnie za rękę i próbuje wykręcić ją do tyłu. Wydostaję się z chwytu jego silnych dłoni i odskakuję do tyłu. Jestem pewna że traktuje mnie ulgowo, bo nie chce mi niczego zrobić. Ale to jego problem. Ja planuję to wykorzystać. Tym razem uderzam prawym sierpowym. Blokuje moje uderzenie. Następnie celuję w brzuch. Ten cios także paruje. Ale nie jest przygotowany na to, że go podetnę, więc kiedy to robię jak długi pada na ziemię. Siadam na jego brzuchu przyciskając mu ręce kolanami. Zamachuję się by wymierzyć cios, który na pewno zostawi mu pamiątkę. Nim zdążę jednak go zadać Cztery wywraca nas o sto osiemdziesiąt stopni i tym razem to on przyciska mnie do ziemi. 
-Koniec gry. - Odzywa się lekko zasapany. Pochyla się lekko nade mną aż czuję jego ciepły oddech na ustach. Już chcę podnieść głowę i złączyć nasze wargi, gdy słyszę ciche plaśnięcie, a na moje policzki lecą kropelki farby. Tobias momentalnie się podnosi, a plecy ma całe w czerwonej farbie. Kilka metrów dalej stoi Artur z pistoletem w ręce.
-Czy w czymś wam przerwałem? - pyta z wrednym uśmiechem na twarzy, na co ja zaczynam cicho chichotać. 
Śmiech zamiera mi jednak na ustach gdy słyszę strzały. Jednak te są inne. Pochodzą z prawdziwej broni.

❤❤❤❤❤❤❤
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta biorąc pod uwagę jak rzadko wstawia rozdziały. Jeśli tak to zostaw po sobie znak ( zrymowało się ^^) w postaci gwiazdki (uczę się żebrać o gwiazdki :) ). Komentarze także bardzo mile widziane (powiedzcie co wam leży na sercu).
Czy ktoś jeszcze pisał w tym roku próbne testy gimnazjalne?
Jak tak to pjona! ✋

Niezgodna. Dalsze Losy // Zakończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz