Tris
Mój wzrok napotyka spojrzenie Tobiasa. Ciekawi mnie jak długo przysłuchiwał się naszej kłótni. Braian podąża za moim wzrokiem i gdy widzi Cztery, momentalnie się spina. Przez chwilę obaj mierzą się wzrokiem. Stoję przypatrując się im na zmianę i nie wiedząc co ze sobą zrobić.
-Co tu się dzieje? - Przerywa ciszę Tobias. Na dźwięk jego głosu, który brzmi jak pomruk pantery tuż przed atakiem, przechodzi mnie dreszcz.
-Nie twoja sprawa. - Braian prostuje się. Jest trochę wyższy od Tobiasa. Jednak nie mam wątpliwości kto by wygrał, gdyby zaczęli się bić. Cztery zamiast zdenerwować się na słowa Braiana uśmiecha się lekko.
-Myślę, że to jednak moja sprawa. - Przechodzi za mnie i obejmuje mnie silnymi ramionami od tyłu. Wzdycham w duchu. Jak z dziećmi. Braian patrzy na nas wielkimi oczami.
-A więc... chciałeś poznać mojego... chłopaka, więc... już poznałeś. - Dukam zdenerwowana. Denerwuje mnie drżenie mojego głosu, ale nic nie mogę na to poradzić. Tobias całuje mnie w tył głowy albo po to by potwierdzić, że jestem jego dziewczyną, albo by jeszcze bardziej dobić chłopaka stojącego przede mną.
-ŻE CO?! - Podskakuję przestraszona jego wybuchem.
-Spokojnie. - Tobias ciaśniej oplata mnie ramionami, jakby chciał ochronić mnie w ten sposób przed gniewem chłopaka.
-Myślałem, że taka nie jesteś. - Mówi z pogardą w głosie ignorując mnie. Marszczę brwi w zastanowieniu nad jego wypowiedzą. Zanim jednak coś wymyślę, on udziela mi odpowiedzi, która zwala mnie z nóg.
-Jak możesz sypiać z nim by mieć lepsze miejsce w rankingu? - W tej chwili cieszę się, że Cztery mnie obejmuje, bo nie jestem pewna czy bym sama utrzymała się na nogach.
- Stać cię na więcej Tris. - Łzy zbierają mi się w oczach. Czuję jak Tobias napina mięśnie. Od rzucenia się na chłopaka powstrzymuje go tylko to, że musi mnie podtrzymywać.
-To nie tak...
-Nie tłumacz się. - W jego oczach widzę błysk zawodu. Nie dając mi szansy na odpowiedź, odwraca się na pięcie i odchodzi. Po moim policzku powoli stacza się łza. Odwracam się i wtulam w tors mojego chłopaka. Mój chłopak. Nie mogę się przyzwyczaić do tego zestawienia słów.
Nie mogę winić Braiana za to co powiedział. W końcu z jego punktu widzenia to wszystko tak wygląda. Chociaż jako mój przyjaciel mógłby mieć trochę zaufania do mnie. Moja rozżalenie przemienia się powoli we wściekłość. Jakim jest przyjacielem, skoro od razu zakłada to co najgorsze? Jak mógł oskarżyć mnie o coś takiego? Prostuję się, a mokry policzek wycieram ręką. Braian może nie akceptować tego, że jestem z Tobiasem, ale nie pozwolę się obrażać. Cztery stoi przede mną, a jego ręce spoczywają luźno na moich biodrach. W jego oczach czai się niepewność. Chyba zastanawia się czy jestem na niego zła, za wtrącenie się do mojej kłótni z Braianem. By go uspokoić, uśmiecham się z trudem. Jednak uśmiech nie sięga oczu.
-Nic się nie stało. - Szepczę mu do ucha, chociaż wiem jak bardzo moje słowa odbiegają od prawdy. Odwracam się i napędzana gniewem ruszam w stronę drzwi. Jednak coś mnie zatrzymuje. A mianowicie długie palce zaciskające się na moim nadgarstku.
-Gdzie idziesz? - Nasze oczy się spotykają. W jego widzę zmartwienie. Z moich pewnie można wyczytać gniew i determinację.
-Idę wytłumaczyć Braianowi, że mnie się nie obraża. - Próbuję wyrwać rękę ze stalowego uścisku Cztery, ale bez skutku.
-Nie rób tego. - Spoglądam na niego ze zdziwieniem. Dlaczego nie jest po mojej stronie? Kto jak kto, ale on powinien tego chcieć co najmniej tak bardzo jak ja.
-Puść mnie.
-Nie. - Jego odmowa rani mnie. Przed chwilą otwarcie przyznał, że jesteśmy razem. W takim razie powinien mnie wspierać. Jestem zła. Na Braiana i Tobiasa, na Artura bo on mnie tu ściągnął i na całą tą sytuację. Szarpię ręką. Chcę się uwolnić i jestem gotowa użyć siły. Gdy już prawie moja ręka jest wolna Tobias doskakuje do mnie i ciasno obejmuje, tym samym nie pozwalając mi odejść. Moje szamotanie się i ciosy które spadają na jego plecy nie skutkują. W końcu opadam z sił.
-Dlaczego to robisz. - Pytam płaczliwym tonem.
-Bo miała byś to sobie później za złe. I mnie także, dlatego, że cię nie powstrzymałem. - Mówi spokojnie, a ja wzdycham głęboko, bo prawdopodobnie ma rację. - Gdy oboje ochłoniecie, to wszystko sobie wytłumaczycie.
-Możesz mnie już puścić. - Tobias z wahaniem wypuszcza mnie z ramion. - Mówiłeś, że tak właśnie będzie.
-Żałuję, że się nie myliłem.***
Następnego dnia do śniadania siadam przy niemal pustym stoliku. Na przeciwnym końcu ławki siedzi jedynie jakaś całująca się para. Uśmiecham się gorzko. Dlaczego ja i Tobias nie możemy być tacy sami jak oni? Tacy beztroscy, niczym się nie martwiący? Odwracam wzrok na swój talerz. Jedzenie znajdujące się na nim nie wygląda jednak już tak apetycznie jak przed chwilą.
***
Rzucanie nożami. Krótko mówiąc to ćwiczenie to chwila dla mnie by odpocząć od obijania się na wzajem na macie. Przypatruję się jak Cztery ustawia się do rzutu. Gdy na wydechu wypuszcza broń, ona wbija się w środek tarczy namalowanej na piersi manekina. Ustawiam się w takiej samej pozycji. Jednak za cel obieram sobie inne miejsce. Biorę głęboki wdech. Gdy wyrzucam nóż, wbija się on tuż nad głową manekina. Kolejny trafia przy prawym ramieniu. Potem obok lewej ręki. Gdy pięć noży stanowi już swego rodzaju obramowanie wokoło manekina, a w ręce zostaje mi ostatni nuż, słyszę za sobą głos Cztery.
-Tak trudno trafić w tego manekina? - Słyszę uśmiech w jego głosie jednak ja mam paskudny nastrój.
-Nie. - Odpowiadam wyrzucając ostatni nóż, który trafia w sam środek głowy manekina. - Te pięć pierwszych to były rzuty ostrzegawcze.***
Jeszcze zostało tylko kilka dni do zakończenia tej części treningu. Jednak dzisiaj muszę przeżyć strzelanie. Broń, którą przed chwilą dostałam ciąży mi w dłoni. Mam ochotę odrzucić ją jak najdalej od siebie, jednak się powstrzymuję. Muszę sobie poradzić. Ustawiam się na przeciw tarczy i usztywniam ramiona by pistolet nie odskoczył mi w kierunku głowy. Zamykam oczy. Biorę głęboki wdech, odpędzając nieprzyjemne wspomnienia. Obraz Willa, którego zabiłam, rodziców umierających od postrzałów... i w końcu uczucia gdy Dawid mnie postrzelił. Gdy znów spoglądam na tarczę jestem spokojniejsza. Jakbym oddzieliła się od tych nieprzyjemnych wspomnień i uczuć szybą. Staję pewniej na nogach i naciskam spust. Słyszę huk wystrzału i dopiero po chwili orientuję się, że strzeliłam jako pierwsza. Przed Cztery także. Spoglądam na zdziwionych nowicjuszy wokoło mnie, a potem na tarczę. Trafiłam kilka centymetrów nad środkiem. Jednak mnie to nie obchodzi. Najważniejsze jest to, że nie spanikowałam. To moje małe zwycięstwo.
Korekta:Calla Julie
❤❤❤❤❤❤❤
Ok. Mamy już 50 rozdział (nigdy nie sądziłam, że do niego dobrnę). Dziękuję wam wszystkim, którzy to czytacie, bo to dzięki wam mam chęci by pisać.Chciała bym też prosić was o napisanie szczerych i kreatywnych (czytaj: długich) komentarzy pod tym rozdziałem. Co wam się podoba, a co nie. Jakie emocje przeżywacie czytając moje wypociny. Itd.
Tak wiem. Jestem wymagająca. ;D
I nie mam talentu do pisania takich info.

CZYTASZ
Niezgodna. Dalsze Losy // Zakończone ✔
FanfictionZwiastun w pierwszym rozdziale. Jeśli nie chce ci się czytać opisu to wbijaj :) Opowieść zaczyna się po epilogu "Wiernej". Fakty z książki nie są pozmieniane. Tobias próbuje ułożyć sobie życie od nowa po śmierci Tris. Jednak co jeśli dziewczyna żyj...