Rozdział 44

738 28 2
                                    

Tris
Budzę się cała obolała. Jest sobota więc mamy dzień wolny. Choć chcę to i tak nie mogę zasnąć, bo przeszkadzają mi odgłosy z sali. Siadam i rozglądam się po pomieszczeniu. Wszyscy już są na nogach. Łapię się za brzuch, gdy w nim mi burczy.
-Niestety przespałaś śniadanie, księżniczko. - Słyszę głos Artura na co podskakuję. Siedzi na swoim łóżku i uśmiecha się lekko. Na kolanach ma książkę. Ciekawe skąd ją wziął.
-Przepraszam, że ci to mówię, ale naprawdę przydałby ci się prysznic. - Wącham swoją koszulkę i krzywię się z powodu jej zapachu.
-Masz rację. - Rozglądam się po sali w której jest pełno osób i przypomina mi się incydent z Peter'em w pierwszym nowicjacie. O nie! Nie powtórzę tego więcej. Wolę już cuchnąć. Wącham koszulkę jeszcze raz mając nadzieję, że zapach nie jest aż taki zły. Myliłam się.
Jednak jest. Wtedy do głowy przychodzi mi trzecia opcja. Ubieram się i wychodzę z sypialni. Gdy staję przed drewnianymi drzwiami, biorę głęboki oddech i pukam. Po chwili otwiera mi Tobias i wpatruje się we mnie badawczym spojrzeniem.
-Mogę wejść. - Pytam cicho, przerywając ciszę. Odsuwa się, a ja wchodzę do mieszkania. Gdy słyszę trzaśnięcie drzwi, odwracam się napotykając stalowe spojrzenie Cztery.
-Po co przyszłaś? - zaskakuje mnie lód w jego głosie.
-Nie mogę po prostu przyjść do swojego chłopaka? - uśmiecham się, próbując rozluźnić atmosferę.
-A więc teraz jestem twoim chłopakiem? - pyta sarkastycznie. Odwraca się i idzie w głąb mieszkania. Podążam za nim mając złe przeczucia.
-Tak. - Mówię powoli nie wiedząc czego się mam spodziewać. - Jesteś nim od kilku lat.
-Wczoraj na to nie wyglądało. - Wyrzuca ręce w powietrze i zaczyna krążyć po pokoju. Przypominam sobie wczorajszą scenę.
-To nie tak... -Zaczynam, ale mi przerywa.
-Więc jak! Nie wisiałaś na ramieniu innego chłopaka, a on cię nie obejmował?! Może mam zwidy.
-Nie rozumiesz! Byłam po prostu wykończona, a on zaoferował mi pomoc!
-I mam uwierzyć, że grzecznie odprowadziłby cię do pokoju? - krzyczy zaciskając pięści.
-Tak! Jesteśmy tylko przyjaciółmi! - jestem wściekła za jego oskarżenia. - Obok ciebie też stale widzę tę rudą ździrę i jakoś nie wściekam się na ciebie! - odpowiadam ogniem na ogień.
-To całkiem coś innego! - krąży po pokoju niczym lew w klatce, a ja stoję w miejscu jak kołek.
-Tak? Naprawdę? A ja myślę, że to jest to samo. - Wyrzucam z siebie.
-Ja jej nie obmacuję.
-Już ci tłumaczyłam, że to nie tak, ale ty mi oczywiście nie wierzysz! - czuję w oczach łzy. - Związki powinny opierać się na zaufaniu, którego ty widać do mnie nie masz. - Pierwsza łza spływa po moim policzku, a w jej ślad podążają inne. Cztery zatrzymuje się w pół kroku, słysząc moje słowa i widząc moje łzy. Otwiera usta jakby chciał coś powiedzieć. Następnie je zamyka i tak stoimy wpatrując się w siebie. Czekam na słowa, które nie nadchodzą. Stoi przede mną jakby się zawiesił. Kręcę głową i zalewa mnie kolejna fala łez. Odwracam się z zamiarem wyjścia. Nim zdążę zrobić chociaż krok, czuję mocny, ciepły uścisk na nadgarstku.
-Tris... - Słyszę jego chrapliwy głos. Próbuję wyrwać nadgarstek, ale on tylko zacieśnia uścisk. Wiem, że nie ma sensu żeby się z nim siłować, więc odwracam się w jego stronę. Podnoszę wysoko głowę, by spojrzeć w jego oczy.
-Przepraszam. - Mówi, a w jego oczach widzę błaganie bym mu uwierzyła. - Ufam ci. Powierzyłbym ci nawet własne życie. - Chcę coś powiedzieć, ale powstrzymuje mnie gestem ręki.
-Po prostu, ja także chciałbym cię przytulać. Pokazać całemu światu, że jesteś moja.
-Jesteś zazdrosny. - Stwierdzam z lekkim uśmiechem.
-Chyba. - Puszcza mój nadgarstek. Dużymi, ciepłymi rękoma obejmuje moją twarz, a kciukami ociera łzy. Naprawdę przepraszam... - Kładę mu palec na ustach i uciszając go.
-Wiem. Ja też przepraszam. - Palec zastępuję ustami, całując go lekko. Tobias odwzajemnia pocałunek obejmując mnie w tali. Potem wtula głowę w moją szyję. I tak stoimy, ciesząc się swoją bliskością. Po chwili Cztery odsuwa się i składa mokrego całusa na moich ustach.
-Nie chcę psuć tej chwili, ale naprawdę przydałby ci się prysznic Tris. - Śmieję się słysząc jego słowa.
-Tak właściwie to przyszłam tutaj właśnie z tego powodu. Mogę umyć się u ciebie? - Robię oczy szczeniaczka i wpatruję się błagalnie w Tobiasa. - Bo wiesz, nie za bardzo lubię prysznice w naszej sypialni. - Teraz on się śmieje.
-Oczywiście. - Odpowiada i całuje mnie w czółko. Wdzięczna daję mu buziaka i zmykam pod prysznic.
Stoję kilka minut pod gorącą wodą, która oblewa moje obolałe mięśnie. W końcu sięgam po miętowy żel pod prysznic Tobiasa i dokładnie się myję. Czysta i odprężona wychodzę z pod prysznica i owijam się miękkim ręcznikiem. Rozglądam się za czymś, czym mogłabym okiełznać moje mokre włosy. Jedyne co znajduję to grzebień. Po dziesięciu minutach męczenia się moje włosy są w końcu porządnie rozczesane. Rozglądam się za ubraniami,jednak nigdzie ichnie ma. Tak się śpieszyłam, że ich nie wzięłam. Mam ochotę kopnąć sama siebie za takie coś. Myśl, myśl,myśl... Jedyną moją opcją jest Cztery.
-Tobias! - Wołam po chwili zastanowienia. Słyszę ciche kroki.
-Tak? - Jego głos dobiega zza drzwi.
-Yyy... Miałbyś może jakieś ubrania... które pasowałyby na mnie?
-Poszukam. - Cztery oddala się. Po kilku minutach słyszę ciche pukanie do drzwi. Owinięta ręcznikiem uchylam je i odbieram stertę starannie złożonych ubrań.

Niezgodna. Dalsze Losy // Zakończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz