I would like to love you. chapter 40

371 19 7
                                    

*Zdjęcie Luke'a w mediach*

-Po co mnie obudziłaś?-zapytał.

-Chciałam ci powiedzieć,że możesz spać na łożku.

-Niby czemu tak nagle sobie o mnie przypomniałaś?-usiadł po turecku.

-UGH. Możesz przestać wszystko komplikować i położyć się koło mnie?-zapytałam zirytowana.

Nic już nie powiedział tylko podniósł się z ziemi i wszedł koło mnie pod kołdrę. Odwróciłam się do niego tyłem oczekując na to, aż przytuli mnie, i nie myliłam się. Chwile pózniej czułam już jego ciepłą dłoń na mojej tali. Nie trwało to jednak długo ponieważ chwile pózniej ręka chłopaka odsunęła się jak poparzona pozostawiając w tym miejscu jebane uczucie pustki. Chciałabym zasypiać co noc przy jego boku czując ciepło bijące od jego osoby.

Nic tak nie niszczy człowieka jak cisza i samotność. Niektórzy uważają, że wolą samotności ale to nie jest prawda. Próbują walczyć z podświadomością aby pogodzić się z samotnością. Starają się przyzwyczaić do samotnego życia aby nie musieć przezywać na przykład depresji z tego powodu. Nikt tego nie chce aczkolwiek gdy coś w twoim życiu nagle spieprzy się jak wieża z klocków lego, podświadomość szuka punktu zaczepienia tak zwanej osoby która mogła by być przy tobie w tych trudnych chwilach. Lecz gdy nikogo takiego nie znajdzie popada w paranoje zwaną depresją. Jest to w tedy cholernie trudny okres w życiu człowieka. Na każdym kroku mózg stara się odizolować od ludzi i przestaje racjonalnie myśleć. Na każdym kroku szuka coraz to nowych powodów do smutku. Po jakimś czasie słabi psychicznie odpadają. Tak mam na myśli samobójstwo. Natomiast ci silniejsi nadal walczą. Tak na prawdę walka dla nich w ogóle nie ma sensu ale próbują każdego sposobu aby pozbyć się uczucia samotności.

Przykre? Może...

Niestety choćbyś nie wiem jak chciał takiej osobie pomóc ona i tak odtrąci cię przy pierwszej lepszej okazji, zamknie się jeszcze bardziej w sobie co może znacznie pogorszyć jej stan. Zamiast pomóc zaszkodzisz jej jeszcze bardziej.

Pytanie czy warto nadal takiej osobie pomagać?

No właśnie nie jestem tego pewna. Czasami lekarze próbują zwalczyć depresje ale to jest choroba umysłowa która zostaje do końca życia, jej się nie da pozbyć. Gdy myślisz, że jest już dobrze możesz się nieźle zdziwić na drugi dzień mając nawrót tego wszystkiego. To jest tak trochę jak z rakiem. Niby myślisz, że go nie masz no i wszystko jest niby okay nie? Ale tak na prawdę masz go od początku nawet o tym nie wiedząc ponieważ nie dawał o sobie znać, aż w końcu pewnego dnia idziesz do lekarza z silnymi bólami głowy. Robisz badania, otwierasz kartkę i patrzysz ,,Zdiagnozowano Nowotwór". Łzy same cisną ci się do oczu a ty zadajesz sobie podstawowe pytania:
-Dlaczego ja?
-Czemu nie można było zdiagnozować tego wcześniej?
-Czemu lekarze są tacy niekompetentni?
-Czy to sen?
-Czy dało/da się temu zapobiec?
-Czy nie mogę żyć jak normalni ludzie?
-Czy świat aż tak chce się mnie pozbyć?

Tak samo jest z depresją. Każdy może ją mieć ale ukarze się ona w najgorszym momencie jaki mogła byś sobie wyobrazić.

To boli zdawać sobie sprawę, że właśnie w tym momencie ktoś się wiesza, skacze z mostu bądź przykłada pistolet do skroni. Ta bezradność zżerająca cię od środka. Chciała byś im pomóc ale nie możesz. Najwidoczniej tak miało być. Bóg miał do nich inne plany niż przypuszczaliśmy. Jak to się mówi ,,Naturalna selekcja". Każdy z tego świata kiedyś odejdzie  jeden wcześniej drugi pózniej. W jakimś sensie to od ciebie zależy ile będziesz żył. Wpływają na to rożne czynniki na przykład: papierosy, miasto, stres, ostrożność, otoczenie, towarzystwo, choroby, styl odżywiania, samotność, i wiele innych. Czasami po prostu znajdziesz się w nieodpowiednim czasie i nieodpowiednim miejscu co może przysporzyć ci wiele kłopotów. Jedni potrafią poradzić sobie w życiu bądź mają szczęście, inni natomiast od początku nie mieli w życiu kolorowo i są za słabi na kontynuowanie go.

Jeśli kiedykolwiek zobaczysz kogoś kto chciałby się pożegnać z życiem. Nie reaguj pochopnie, to jest jego życie nie twoje zrobi z nim co tylko mu się żywnie podoba. Jeśli musisz już mu pomagać ponieważ nie potrafisz zostawić tego kogoś po prostu w spokoju, zapytaj najpierw o powód dla którego chce to właśnie zrobić. Jeśli jest to coś w czym możesz mu pomóc zaoferuj mu ją, niestety jeżeli jest to coś związane z czymś bardziej skomplikowanym czyli jego życiem miłosnym bądź rodziną, zostaw go w spokoju. Nie możesz kogoś zmuszać do życia z wiecznym żalem który niszczył by go tylko z dnia na dzień pozbawiając coraz to większej ilości powodów do szczęścia. Pozwól mu zakończyć to raz na zawsze. Nie każ mu tego ciagnąć dalej. Gdy odejdzie zazna spokoju natomiast zostając tu zostanie dalej w piekle w którym taki diabeł jak ty nie pozwala mu odejść aby w końcu doznać szczęścia.

Śmieszne nie? Zawsze kiedy wydaje ci się, że postępujesz dobrze tak na prawdę sprawiasz, że jest coraz gorzej. Taki paradoks życia.

~~~~*~~~~

Gapiłam się tak w sufit długo rozmyślając. Czy ja aby na pewno dobrze postępuje wyjeżdżając? No bo kurwa nie jestem co do tego za bardzo przekonana. Nowe miejsce, szkoła (no bo studia), mieszkanie i co najgorsze ludzie. Tak dawno nie byłam w szkole, że nie widziałam Jess. Nie wiem czy się o mnie martwi czy po prostu odpuściła sobie po tym wszystkim znajomość ze mną. Możliwe nawet, że obie te opcje są prawdziwe.

Miałam dość użalania się nad sobą i moim życiem więc odwróciłam się w stronę blondyna który już zapewne spał i wtuliłam się w niego.

-Gdyby nie to, że jutro wyjeżdżam i twoja natura puszczalskiego to mogła bym cię pokochać.-szepnęłam i cmoknęłam go w usta.

Luke

Próbowałem poukładać swoje myśli do kupy. Starałem się wymyślić jakiś plan aby zatrzymać Ann przy sobie. Bez niej moje życie wróciło by do dawnej rutyny przytłaczającej każdego. Poczułem jak blondynka oplata mnie swoimi ramionami w pasie i wtula się w moją klatkę piersiową.

-Gdyby nie to, że jutro wyjeżdżam i twoja natura puszczalskiego to mogła bym cię pokochać.- szepnęła i złożyła na moich ustach mokry pocałunek.

Moje serce momentalnie zaczęło bić szybszy rytm a oddech słabł z każdą chwilą. Nie wierze, że właśnie Ann McKenzie wyznała mi tak jakby miłość. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Ale nadal jedna rzecz a w sumie dwie nie dawały mi spokoju. Po pierwsze nie jestem puszczalski, a po drugie wiedziałem, że już nie wróci. Jej słowa jeszcze bardziej utrzymały mnie w tym przekonaniu ,, Gdyby nie to, że jutro wyjeżdżam (...)" . Te sześć słów odbijało się echem po mojej głowie, zostawiając po sobie kompletną pustkę.
Nie mogłem przez nie zebrać się do racjonalnego przemyślenia sprawy zwłaszcza, że przed chwilą laska która właśnie przytula się do mnie w moim łożku, nazwała mnie puszczalskim.

Co za ironia pieprzonego losu.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Coraz częstsze rozdziały!

Tak też mi się ten pomysł podoba 😏
Dajcie po sobie znać czy jest dobrze :D

Do następnego :)

Different than the other's.||5SoS|| W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz