Miał jebaną racje. Uciekam od problemów ponieważ boję się z nimi zetknąć. Gdybym taka nie była Sean, Luke i Rush nigdy nie wpierdzielili by mi się w życie. Zawsze miałam nadzieje w ludzi, że to tylko chwilowe, że się zmienią. Przejechałam się na tym nie raz, nie dwa tylko w chuj wiele razy. Dobija mnie ten fakt w cholerę ale potrzebuję kogoś kto mógłby mnie zrozumieć i pomóc wyjsć z tego gówna.
Luke
Widziałem jak jej sylwetka znika w tłumie przechodniów i rozmazanym obrazie przez krople deszczu. Chciałem do niej podbiec, przeprosić, przytulić aby tylko mieć ją przy sobie ale nie mogłem. Wszystkie dziewczyny które miałem i będę miał skończą tak samo. Związki na dłuższą metę nie są dla mnie. Nie potrafił bym utrzymać jej koło siebie więc nawet nie będę próbował.
Ann
Weszłam cała przemoczona do domu rzuciłam buty w kąt i skierowałam się po cichu do mojego pokoju aby się przebrać. Ubrałam zwykłe szare dresy i sweter. Zbiegłam szybko do kuchni skąd słyszałam głośne rozmowy.
-Dz-dzień dobry?-zapytałam widząc stojących na środku kuchni policjantów.
-Witam. Panna McKenzie?-zapytał mężczyzna w średnim wieku.
-Tak...jakiś problem?-zapytałam i w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Kac krzycząc.
-Już znalazłem!-zaczął machać w powietrzu dowodem osobistym.
-W takim razie skoro jesteśmy już wszyscy to możemy przejść do rzeczy. Może lepiej aby państwo usiedli.-powiedział drugi policjant wskazując na kanapę. Zrobiliśmy tak jak kazał i wymieniliśmy się pytającymi spojrzeniami.
-Niestety mamy złą nowinę.-przełknął nerwowo ślinę.-Chodzi o waszych rodziców...-przerwał słysząc dźwięk wiadomości z tylnej kieszeni moich spodni.
Nieznany: Twój brat będzie następny.
Przeczytałam wiadomość dwa razy kojarząc fakty.
-Panno McKenzie. Możemy kontynuować?-zapytał mężczyzna na co pokiwałam głową i schowałam telefon do kieszeni.-No więc tak zacznijmy od tego, że wasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Jeszcze nie wiadomo z jakiej przyczyny ale staramy się do tego dojść.-schowałam twarz w dłonie wypuszczając powietrze ze świstem.
To jest niemożliwe. Nie mogli teraz tak po prostu odejść. Jak tylko dowiem się kto był temu winien zajebię. Co prawda nie miałam z rodzicami zbyt dobrych relacji ale jednak byli moją rodziną. Gdyby nie oni nie było by mnie tutaj, chociaż nie wiem czy to dobrze czy źle.
-Muszę się przejść.-powiedziałam wstając z kanapy.
-Dobry pomysł. To powinno pani pomóc.
Szłam szybkim krokiem zastanawiając się czy to na pewno nie jest jakiś żart albo sen. Niestety wszystko było zbyt prawdopodobne aby nie było prawdą. Przez pierwsze 10 minut miałam myśli samobójcze co mogło by się okazać świetnym pomysłem niestety jestem na to za słaba. Gdy zobaczyłam dobrze znany mi dom chłopaków uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie w którym główną rolę odgrywał Calum. Kiedy Luke się na niego wkurzył i zaczął go gonić po całym salonie.
Gdy chciałam ominąć ich dom przypomniała mi się istotna rzecz, którą muszę przekazać Mike'owi. Szybko podbiegłam do drzwi ich wejściowych i zapukałam. Nie musiałam długo czekać aby w drzwiach ujrzeć uśmiechniętego Calum'a. Gdy tylko mnie zobaczył z jego twarzy zniknął wesoły uśmiech a na jego miejsce wpłynął smutny grymas.
-Wszystko ok?-zapytał lustrując mnie wzrokiem.
-Jest Mike?-zapytałam ignorując jego pytanie.
-Jest u siebie pierwsze drzwi na lewo.-powiedział wskazując mi ręką schody.
Wyminęłam go i skierowałam się we wskazane miejsce. Zapukałam i nie czekając na pozwolenie weszłam do pomieszczenia. Mike spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Pokój Luke'a jest po drugiej stronie.-powiedział wskazując mi ręką drzwi z wielkim napisem ,,ROCK''.
-Na chuj mi Luke?-zapytałam sarkastycznie.-Potrzebuję z tobą porozmawiać.
-W takim razie siadaj.-powiedział klepiąc miejsce koło siebie. Usiadłam obok niego i wypuściłam powietrze ze świstem. Nie wiedziałam od czego zacząć.
-Bo chodzi o to, że tuż po testach wyjeżdżam...-ledwie wydukałam.
-Ann nie rób tego Luke się załamie.
-Co ja go niby obchodzę?-zapytałam zdezorientowana.-Przecież on potraktował mnie jak śmiecia.
-On nie chciał cię stracić mówiąc całą prawdę. Luke jest najlepszym co cię mogło spotkać w życiu. Naprawdę ten chłopak to skarb który tak po prostu odtrącasz.
-Mike...nikt nie lubi samotności. Ja tylko nie próbuję się z nikim na siłę zaprzyjaźniać. To prowadzi do rozczarowań.-powiedziałam spuszczając głowę.
-Ann zamierzasz znowu wszystko zaczynać od nowa? Tam może być jeszcze gorzej a tu masz nas...
-Mike do cholery!-wrzasnęłam.-Ja tak nie dam rady. On nic do mnie nie czuje nie rozumiesz? Nie mam po co tu zostawać. Przyjechanie w to miejsce było jakimś cholernie głupim żartem. Już wam to kiedyś mówiłam gdybym nie była taka bezsilna to już by mnie tutaj nie było.- kolorowowłosy spojrzał na mnie z wymalowanym zdziwieniem na twarzy.-Tak chodzi mi o samobójstwo. Chciała bym to zakończyć ale boje się to zrobić dlatego muszę wyjechać. Już zadecydowałam wybacz.-poczułam jak łzy napływają mi do oczu przez co zacisnęłam powieki nie pozwalając im wypłynąć.
-Ann spokojnie. Nieważne jaką decyzje podejmiesz nadal będziemy tutaj twoim wsparciem. Rzuć wszystko i wyjedź. Zrób to na co masz ochotę. Spełniaj marzenia. Świat się nie zawali jak go na chwilę zostawisz. Dla nas już na zawsze zostaniesz członkiem naszej ,,rodziny".-wyszeptał mi do ucha przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej.
-Dziękuję.-powiedziałam gdy zostałam wypuszczona z objęć chłopaka.
Chciałam już wstać ale uniemożliwiły mi to usta Mike'a złączone wraz z moimi. Mój mózg nie chciał doszukiwać się w tym momencie za i przeciw po prostu zaczęłam oddawać pocałunek. Tego mi właśnie potrzebowałam tylko czy aby na pewno z Mike'iem?
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się z hukiem a w progu stanął wściekły Luke.
-Mike?! Wy?!-zaczął gestykulować dziwnie rękoma.
-Nie to nie tak jak myślisz.-kolorowowłosy próbował się wytłumaczyć ale na marne.
-O doprawdy?! Skoro nie tak jak myślę to jak?!-oparł się o framugę drzwi czekając na wyjaśnienia ze strony Mike'a natomiast ten tylko patrzył się głupkowato na wkurzonego blondyna.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
4 gwiazdki i 2 komentarze no i next :)
Do następnego :D
CZYTASZ
Different than the other's.||5SoS|| W TRAKCIE POPRAWY
Fiksi PenggemarNazywam się Ann. Mam 17 lat za 8 miesięcy będę już ,, pełnoletnia'' według norm Europejskich. Natomiast mieszkam w Nowym Yorku, wraz z rodzicami i bratem w jedno rodzinnym domku. Mam starszego brata który ma 24 lata i nazywa się Kac. Od zawsze marzy...