Im sorry. Chapter 44

315 15 0
                                    

-Krzycz ale nie wyżywaj się na moim tyłku!-chłopak zaśmiał się gardłowo za co dostał kuksańca w ramie.-Pierdol się.

~~~~*~~~~

Gdy skończyłam usiadłam obok blondyna także na masce samochodu.

-A teraz to mi wszystko ładnie wyjaśnisz.-powiedziałam zakładając ręce na klatce piersiowej.

Ann

-No szybko!-pośpieszyłam blondyna.-Nie mam całego dnia aby bawić się w psychologa.

-Powiadasz?-prychnął sarkastycznie na co wywróciłam oczami.-Boże..no co? Jakiś ziomek wpierdzielił mi za zaparkowanie na jego miejscu.

-Nie wiem jaki masz w tym cel, że kłamiesz ale mam nadzieję, że masz ku temu ważny powód.-mruknęłam wstając i skierowałam się do mojego samochodu.

-Przepraszam.-usłyszałam za plecami, na co stanęłam jak wryta.

-Niby za co?-zapytałam nadal stojąc tyłem do blondyna.

-Za wszystko.-Obróciłam się tak aby spojrzeć w oczy chłopaka.

-Jaśniej proszę.-warknęłam zirytowana niesłownością blondyna.

-Za to, że zachowywałem się jak dupek, za to, że będzie już tylko gorzej, za to, że wyjeżdzasz, za to, że nie udało mi się tobie pomóc.-przeniósł wzrok za moje plecy.-Mam dalej wymieniać?

-Wystarczy.-mruknęłam i odwróciłam się zmierzając w kierunku samochodu, po drodze wpadając na zakrwawionego Ashton'a.

-Czy was do reszty pojebało?!-wrzasnęłam uderzając z całej siły, z pięści w tors bruneta.

-Chyba nie rozumiem za co dostałem.-powiedział zmieszany.

-A kto przyjebał Luke'owi?

-Jeśli nie zauważyłaś ja też dostałem.-mruknął  piorunując wzrokiem blondyna.

-Nie wierzę, że to Luke przywalił ci pierwszy.-powiedziałam na co usłyszałam za plecami ciche prychnięcie.

-Bo tego nie zrobił.

-Czemu go uderzyłeś?-zapytałam z wyrzutem.

-Z miłości.-warknął.

-W sensie do niego?-wybuchłam śmiechem.

-Jesteś głupia czy głupia?-spytał z jadem w głosie na co cofnęłam się do tyłu.-Z miłości do ciebie.

-Jaja sobie robisz?!-warknęłam.-Tu jest jakaś ukryta kamera i zaraz ktoś wyskoczy krzycząc, że zostałam wrobiona?!-krzyczałam przez śmiech, rozglądając się po całym parkingu.

To nie mogła być prawda. Nienawidzę sytuacji gdy ktoś zakochuje się w kimś bez wzajemności, a teraz miałam być jedną z tych osób.

Niedoczekanie.

-A już chciałam was shippować.-udałam, że się zastanawiam.-Taki Lashton był by idealnym shippem dla was.-wybuchłam śmiechem.

-Twoje niedoczekanie.-warknął blondyn.

-Wiedziałem, że nie zrozumiesz.-jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie a dłonie zaciskały w pięść.

-Wiesz ja wielu rzeczy nie rozumiem.-jego brwi momentalnie powędrowały w górę.-Na przykład dlaczego chłopak obiecuje dziewczynie, że wyjdzie przed finiszem a jak przyjdzie co do czego to zostawia dziewczynę z bachorem?-zapytałam udając powagę, tak na prawdę nie obchodziło mnie to zbytnio i z trudem powstrzymywałam się aby nie paść tu ze śmiechu.

Brunet tylko prychnął pod nosem i odszedł w nieznanym mi kierunku. Nic już nie powiedział co zaniepokoiło mnie niemiłosiernie. Liczyłam na dalszą dyskusję ale jak widać przeliczyłam się i to ostro.

Szybkim krokiem ruszyłam w stronę samochodu aby zakończyć moją historię związaną z tym miastem. Miałam już go szczerze dość. Nie było dnia bez kłótni z kimś na kim mi zależało co skutkowało późniejszym pogorszeniem spraw.

Teraz moje życie potoczy się tak jak na to zasłużyłam.

I to jeszcze jak.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Jeszcze epilog i koniec :')

Może będzie druga część, to zależy od was.

Do następnego :)

Different than the other's.||5SoS|| W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz