Don't even think about it. Chapter 6

217 18 8
                                    

Weszłyśmy do salonu i usłyszałyśmy dzwonek telefonu Jess, przez co przypomniało mi się dlaczego właśnie mam ten kolor włosów i tyle metalu na twarzy.

Jess odebrała go ze spokojem w głosie, natomiast nie trwało to długo, ponieważ jej rozmowa zamieniła się w kłótnie a już chwile pózniej Jess biegała po pokojach pakując panicznie walizki.

Ann

Zrobiłam sobie kawy i usiadłam na blacie w kuchni obserwując nerwowe poczynania rudowłosej. 

-Zawieź mnie na lotnisko.-rozkazała stając przy drzwiach wyjściowych.

O nic nie pytając zgarnęłam bluzę z krzesła i kluczyki od auta Chris'a i udałam się windą na podziemny parking.

~~~~*~~~~

Droga minęła nam w ciszy, ja o nic nie pytałam a Jess tym bardziej nie miała ochoty mi odpowiadać. Zdawałam sobie sprawę, że miała mnie już dość a jej kłótnia odbyła się z rodzicami.

-Odezwij się kiedyś.-powiedziałam machając do niej ręką i odjechałam spod lotniska.

Zaczęło padać, strugi coraz mocniejszego deszczu spływały po przedniej szybie samochodu utrudniając mi widoczność. Nawet włączenie wycieraczek nie pomogło.

Poczułam się beznadziejnie. Pusto. Jak taka mała, zagubiona dziewczynka.

Zamrugałam kilka razy widząc nadjeżdżające z naprzeciwka światła, w szybkim tępie zorientowałam się, że jadę dobrym pasem, natomiast ciężarówka jadąca z naprzeciwka nie. Próbując uniknąć zderzenia próbowałam zjechać na pobocze, po drodze wpadając w poślizg i uderzając w drzewo.

Otworzyłam powoli oczy czując przeszywający ból w nodze. Spojrzałam w dół mało nie mdlejąc. Moje nogi były całe w odłamkach szkła, dotknęłam głowy z której powoli sączyła się krew i zaczęłam panicznie szukać telefonu. Jak się okazało znajdował się on dosłownie wbity w drzewo.

Rozumiem, że trochę przekroczyłam prędkość ale żeby aż tak?

Wysiadałam powoli z samochodu, który oczywiście nie należał do mnie i rozejrzałam się dookoła, nie było tam nikogo. Wyciągnęłam telefon z pnia drzewa i tak jak myślałam nie nadawał się on już do dalszego użytku. Powoli ruszyłam wzdłuż drogi pamiętając gdzie znajduje się bardziej rozbudowana część miasta.

Złapałam taksówkę i po zapewnieniu kierowcy, że nic mi nie jest dojechałam wreszcie do domu. Wyjęłam z kieszeni bluzy klucze od mieszkania i próbowałam trafić nimi do zamka. Ręce trzęsły mi się jak galareta a ja powoli opadałam z sił. Uderzyłam pięścią w drzwi i powoli osunęłam się po nich.
Słysząc kroki za drzwiami odsunęłam się od nich. Spojrzałam jeszcze raz na numer widniejący na drzwiach od mieszkania i zdałam sobie sprawę, że próbowałam otworzyć nie te drzwi.

-Ann?-zapytał blondyn otwierając drzwi.

-J.. Ja.. Ja.-zaczęłam się jąkać.-Przepraszam.-tylko tyle zdążyłam z siebie wykrztusić czując łzy spływające mi po policzkach.

Chłopak podszedł do mnie i wziął na ręce, niosąc mnie do jego mieszkania.
Położył mnie na kanapie w salonie i kucnął obok. Wróciłam do pozycji pionowej, siadając na przeciwko niego.

Different than the other's.||5SoS|| W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz