Rozdział 3✔

25.9K 1K 172
                                    

Kolejne trzy tygodnie spędziłam na zabawach z bratem i sową, mini meczach quidditcha i od czasu do czasu uczeniu się zaklęć. W końcu nadszedł 1 września. Dopakowałam ostatnie rzeczy do kufra i zniosłam go na dół.
Kilkanaście minut później byliśmy już w Londynie, na dworcu King Cross. Rodzice szukali odpowiedniej ściany, podczas gdy ja głowiłam się jak ją rozpoznają podczas gdy wszystkie inne wyglądają tak samo.
Kiedy w końcu dotarliśmy do przejścia, postanowiłam iść pierwsza. Zaczęłam biec prosto w ścianę. "Działaj."-myślałam.-"Działaj." Nie trwało to nawet sekundę, a ja znalazłam się na peronie dziewięć i trzy czwarte. To miejsce było naprawdę magiczne. Wszędzie latały sowy, rodzice żegnali się z dziećmi wyglądającymi z pociągu. Zaczynałam czuć magię tej szkoły, chciałam jak najszybciej ją zobaczyć.
Obejrzałam się do tyłu. Harry z rodzicami właśnie wkroczyli na peron.
-Ach, jak wspaniale jest tutaj wrócić, nieprawdaż Lily?-spytał mężczyzna.
-Prawda James.-kobieta wtuliła się w ukochanego.-A wyobrażasz sobie jak bardzo odpoczniemy kiedy ich nie będzie?-zażartowała
Ojciec uśmiechnął się i spojrzał na zegarek, po czym powiedział do nas:
-Za pięć minut odjeżdżacie, radziłbym wam już wsiadać.-odrzekł
Przytuliłam każde z nich i jako pierwsza weszłam do pociągu. Wychyliłam się przez okno, aby ostatni raz pomachać rodzicom na pożegnanie. Mama nie powstrzymywała łez wzruszenia. Ruszyliśmy do Hogwartu.
Zaczęliśmy z Harrym szukać wolnego przedziału. Wszystkie były zajęte. Gdy już mieliśmy się poddać, w ostatnim przedziale, do którego zajrzeliśmy siedział Ron. Przysiedliśmy się do niego bez zbędnych pytań. Po krótkiej pogawędce rudzielec spytał nieśmiało:
-Harry? To prawda? To,że jesteś wybrańcem i że masz pokonać Sam-Wiesz-Kogo?
-Tak. Podobno tak ma być.-chłopiec spojrzał w okno.-Dziwię się, że w przepowiedni nie ma nic o tobie.-zwrócił się do mnie.-W końcu przeżyliśmy to razem.-złapał mnie za rękę.
-Więc ty też tam byłaś?-zapytał mnie Ron.
-Tak.-odpowiedziałam.-Zaatakował nas oboje, choć zapewne nawet nie wiedział o moim istnieniu. Mamy nawet własne pamiątki.-uśmiechnęłam się pod nosem.
-Serio?!-Weasley otworzył usta ze zdziwienia.
-Pokażemy mu?-spytałam brata leniwie.
-Nieewieem.-powiedział przeciągając każdą literę.
-No nie zgrywajcie się.-chłopak był coraz bardziej niecierpliwy.
-Już dobrze. Spokojnie.-powiedział Harry
Mój brat odsłonił grzywkę, ukazując bliznę w kształcie pioruna, a ja odsłoniłam przedramię ukazując znak większy niż ten Pottera. Przypominał trochę węża.
-Voldek to niezły artysta.-powiedziałam parskając śmiechem, a potem wróciłam do tematu.-Rodzice zawsze mówili, że chciałam go w ten sposób chronić przed Voldemortem. Podobno niektórzy czarodzieje potrafią czarować bez pomocy różdżek. Za pomocą myśli i rąk.
-Nie boisz się wymawiać jego imienia?-spytał zaciekawiony chłopak
-Nigdy tego nie robiłam. To, że wszyscy boją się wymówić to imię, pewnie daje mu niezłą satysfakcję. O ile wogóle jeszcze żyje.
Nikt nie dodał nic więcej bo do naszego przedziału weszła dziewczyna o kręconych, brązowych włosach i równie brązowych oczach.
-Mogę się dosiąść?-spytała.
-Jasne.-odpowiedziałam za chłopaków pokazując dziewczynie wolne miejsce na przeciwko mnie.
-Jestem Hermiona Granger, a wy?-spytała wesoło.
-Jestem Nel, to mój brat Harry, a to jest Ron Weasley.-przejęłam inicjatywę.-Ty też pierwszy raz do Hogwartu?
-Tak. I szczerze mówiąc trochę się tego obawiam.-wyznała.
-Dlaczego?-spytałam ze szczerym zaciekawieniem.
-Jaki macie status krwi?-spytała prosto z mostu.
-Półkrwi.-odpowiedzieliśmy równo
-Czysta.-dodał Weasley
-Bo widzicie.Ja jestem mugolakiem. Wprawdzie nie przeszkadza mi to, ale podobno są w Hogwarcie osoby, którym może to przeszkadzać.-przyznała Granger
-Nie martw się.-pocieszyłam ją.-Nam to nie przeszkadza.-uśmiechnęłam się ciepło, wyglądają przez drzwi przedziału i wyciągając kilka galeonów.-Macie na coś ochotę?-spytałam.
Gdy podjechał wózek ze słodyczami, każdy wybrał sobie co tylko chciał, a ja zapłaciłam. Zajadaliśmy się czekoladowymi żabami. W pewnym momencie wstałam i wyszłam mówiąc, że muszę się przewietrzyć.
Szłam korytarzem podziwiając krajobraz za oknem. Przechadzałam się już z pięć minut, kiedy zauważyłam blond czuprynę wychylającą się przez okno. Chłopak nie zauważył mnie, więc od razu wykorzystałam sytuację. Podeszłam do niego jak najciszej i szturchnęłam go w plecy krzycząc"Bu!". Blondyn odskoczył wyraźnie wyrwany z równowagi.
-Coś czułam, że jeszcze się spotkamy.-powiedziałam opierając się o ścianę wagonu.
-Też miałem takie przeczucie.-chłopak uśmiechnął się złośliwie.-Jestem Draco.
-Nel.-odpowiedziałam odwzajemniając złośliwy uśmieszek.
-Gdzie chcesz trafić?-spytał smok.
-Sama nie wiem. Myślę, że zdam się na Tiarę.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Ja na pewno trafię do Slytherinu.-powiedział pewnie nastolatek.-Cała moja rodzina w nim była. A twoja?
-Wszyscy raczej trafiali do Gryffindoru, chociaż kilka osób, w tym mój ojciec chrzestny uważają, że mój ojciec powinien być w Slytherinie.-wyznałam.-Miło mi się z tobą rozmawiało Draco, ale brat na mnie czeka. Podejrzewam, że będziemy mieli okazję jeszcze porozmawiać.
-Też tak myślę.-powiedział Dracon, po czym dodał.-Powinnaś przebrać się już w szatę, zaraz będziemy na miejscu.
Uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do przyjaciół. Ku mojemu zdziwieniu, wszyscy mieli już na sobie szaty. Tylko ja stałam w zwyczajnym stroju. Raz dwa założyłam na siebie ubranie i z powrotem opadłam na siedzenie. Końcówkę drogi spędziliśmy na opowiadaniu o sobie. W końcu pociąg stanął. Wszyscy zaczęli wysiadać, więc poszliśmy w ich ślady. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz było już ciemno. Nie mielibyśmy pojęcia gdzie iść, gdyby ktoś nie wołał: "Pirwszoroczni do mnie! Tutaj!" Odnaleźliśmy drogę, po czym przyjrzeliśmy się stojącej przed nami postaci. Był to pół-olbrzym Hagrid. Wiedziałam to, bo kiedyś nas odwiedził.
-Witaj Hagridzie.-powiedzieliśmy równo z Harrym.
-Witajcie moi drodzy.-mężczyzna uśmiechnął się i poklepał nas po głowach.-Gotowi na podbicie Hogwartu?
-Oczywiście.-odpowiedzieliśmy.
-W takim razie ruszamy.-powiedział a potem krzyknął.-Pirwszoroczni za mną! Idziemy!
Płynęliśmy łódkami do ogromnego, pięknie oświetlonego zamku. Byłam zachwycona. Właśnie tak wyobrażałam sobie Hogwart.
Kiedy profesor McGonagall otworzyła drzwi Wielkiej Sali, naszym oczom ukazała się ogromna sala, oświetlona latającymi świecami, z dachem zaczarowanym tak, aby widać było niebo i flagami czterech domów powieszonymi na suficie. Na środku pomieszczenia, za stołami stała mównica i stół dla nauczycieli. Dzisiaj wyjątkowo na środku podwyższenia umieszczono taboret i starą czapkę.
Dyrektor Dumbledore wygłosił krótką przemowę, a następnie profesor Minerwa McGonagall rozpoczęła przydział. Wyczytywała nazwisko, kładła tiarę na głowie delikwenta, a ta przydzielała go do jednego z domów. Ron i Hermiona trafili do Gryffindoru, a Draco do Slytherinu. Nadeszła pora na Harry'ego. Usłyszałam w tłumie szepty typu: "To naprawdę on?" "To t e n Harry Potter?" Ucichły, gdy tiara po dłuższym zastanowieniu wykrzyknęła: "GRYFFINDOR!!" Ze stołu gryfonów rozległy się okrzyki radości i gromkie brawa. Niektórzy od czasu do czasu krzyczeli "Wybraniec do Gryffindoru!!"
-Nel Potter.-Gdy McGonagall wymówiła moje nazwisko wszyscy umilkli.
Podeszłam do stołka, spoglądając na gapiów i pewnie na nim usiadłam. Przez chwilę wsłuchiwałam się w szepty na mój temat. "Potter?" "Czy to możliwe?" To on ma siostrę?"
Gdy w końcu Tiara opadła na moją głowę, zaczęła swój monolog:
-Hmm... Cechy bardzo zróżnicowane... Odwaga, spryt, inteligencja, lojalność... Jednak tajemnica o wszystkim zadecyduje. Chwilę milczała po czym wykrzyknęła:
"SLYTHERIN!!!"
Wstałam i podeszłam do stołu ślizgonów lekko się uśmiechając. W końcu każdy dom jest sobie równy. Spojrzałam na brata, ale ten obdarzył mnie tylko krzywym uśmiechem. Dopiero po chwili zorientowałam się, że cały Slytherin bije brawo gdyż dołączyła do nich kolejna osoba. Usiadłam wciąż patrząc na Tiarę. Z zamyśleń wyrwał mnie dobrze mi już znany głos.
-Widzisz, nasze przeczucia się sprawdziły.-odezwał się Malfoy.-Gratulacje.-dodał tylko po czym uśmiechnął się cynicznie. Odwzajemniłam ten chytry uśmieszek i dodałam:
-Tobie też.
Cały posiłek spędziliśmy na miłej pogawędce. Poznałam Blaise'a Zabini'ego i Pansy Parkinson, która mówiąc szczerze - okazała się kompletną zdzirą. Przedstawił mi się także Marcus Flint-kapitan ślizgońskiej drużyny quidditcha. Pochwaliłam się jak dobrze gram w tę grę i zostałam zaproszona na przyszłoroczne eliminacje. Czułam się w tej atmosferze bardzo dobrze(nie zaliczając Pansy, ale na nią nie zwracałam uwagi). Po skończonym posiłku udaliśmy się na spotkanie z naszym nowym opiekunem. Po zejściu do lochów, ukazał nam się nie kto inny, a Severus Snape. Wspomniałam Wam już, że to właśnie on jest moim ojcem chrzestnym? Wybrała go moja matka ze względu na ich przyjaźń. Przechodząc do rzeczy. Snape przedstawił nam zasady takie jak regulamin, godziny posiłków i ciszy nocnej, po czym rozdzielił nas na dormitoria. Byłam wniebowzięta kiedy Pansy trafiła do pokoju z innymi ślizgonkami. Entuzjazmu dodawał mi też fakt, że dostałam jedyne pojedyncze dormitorium jakie przypadało Slytherinowi. Weszłam do swojego nowego pokoju. Ściany pomalowane były na zielono i srebrno. W rogu pokoju stało czarne łóżko z baldachimem. Z prawej strony mieściło się biurko, biblioteczka, komoda i regał zrobione z jasno-brązowego drewna. Przy przeciwległej ścianie mieściła się duża szafa i drzwi do łazienki. Na środku pomieszczenia ulokowano dużą, czarną sofę, fotel w tym samym kolorze oraz drewniany stolik. Zamknęłam za sobą drzwi, położyłam kufer obok szafy i rzuciłam się na łóżko. Zerknęłam na zegarek. Dochodziła dwudziesta pierwsza, a nie zamierzałam spóźnić się w pierwszy dzień szkoły. Wzięłam więc szybki prysznic i przebrałam się w piżamę złożonej z koszulki na krótki rękaw i krótkich spodenek. Ułożyłam się wygodnie i bardzo szybko odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Nel Potter - Hogwart Inna Historia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz