Jutro miało odbyć się drugie zadanie, a my nadal nic nie znaleźliśmy. Była godzina dwudziesta, a my wciąż siedzieliśmy w bibliotece.
-Nic tu nie ma.-powiedziałam.-Szukamy już tyle czasu.
-Musimy coś znaleźć.-powiedział Harry.-Drugie zadanie już jutro.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł profesor Moody.
-Panna Potter i panna Granger pójdą ze mną, a ty Longbottom pomóż Potterowi pozbierać książki.-odparł.
Nie dyskutowałyśmy, z Moody'm i tak nie wygrasz. Kierowaliśmy się w stronę gabinetu Dumbledore'a. Pamiętam tylko schody i nauczycieli. Dalej obraz mi się urywa.=^^= =^^= =^^= =^^= =^^=
Staliśmy nad jeziorem. Nie widziałem Nel od wczorajszego popołudnia. Wszyscy zawodnicy wraz z Potterem czekali na polecenia organizatorów. Wreszcie przemówił Dumbledore:
-Witajcie na drugim zadaniu. Poprzedniego wieczora każdemu z reprezentantów został odebrany swojego rodzaju skarb. Macie godzinę na odnalezienie go.
"HUK" - wystrzeliła armata i uczniowie rzucili się do wody. Podszedłem do Blaise'a i Amandy i spytałem:
-Widzieliście gdzieś Nel?
-Nie. Nie widziałam jej od wczoraj, a co się stało?
-Była w bibliotece, potem nie wróciła do dormitorium, a teraz nigdzie jej nie ma.-odpowiedziałem.
-Zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu.-odparł Blaise zapatrzony w wodę.
-Może wróciła kiedy już spałeś, a teraz odsypia.-powiedziała stojąca obok Ginny.-Hermiony tez dzisiaj nie widziałam.
Staliśmy w milczeniu ponad czterdzieści minut kiedy z wody wyłonił się Cedrik z Cho. Od razu zrozumiałem, że te skarby to osoby, na których najbardziej im zależy. W międzyczasie okazało się, że Fleur musiała zrezygnować, a zaraz potem naszym oczom ukazał się Krum z Hermioną, jednak ciągle nie było Pottera. Mijały kolejne minuty, aż nagle spod tafli wody wynurzyły się dwie postacie. Czarnowłosa i blondynka. Wraz z Delacour od razu rzuciliśmy się, aby pomóc im wydostać się z wody. Od razu chwyciłem Nel za ręce i pomogłem jej usiąść na platformie. Wziąłem od pani Pomfrey ręcznik i owinąłem ją nim.
-Co się stało?-spytała szczękając zębami.
-W drugim zadaniu mieli wyłowić skarb z jeziora. Byłaś skarbem Harry'ego.-odpowiedziałem.
-Gdzie on jest?-spytała szczelniej owijając się kocem.
I wtedy dotarło do mnie, że jeszcze nie wypłynął. Już miałem jej to powiedzieć kiedy chlusnęła woda i wylądował na platformie obok nas.
-Harry!-ślizgonka zerwała się z miejsca i owinęła brata swoim ręcznikiem.
Kiedy Fleur podeszła do bliznowatego dziękując mu za uratowanie siostry uczennica przytuliła się do mnie sprawiając, że teraz i ja byłem cały mokry.
-Dopłynąłem ostatni.-powiedział Potter.
-Wcale nie.-wtrąciła Granger.-Fleur nie ukończyła zadania. Nie dała rady.
-Uwaga!-krzyknął Dumbledore.-Wraz z pozostałymi sędziami ustaliliśmy, że: Pierwsze miejsce zdobywa pan Diggory, zaś drugie, za odwagę i uratowanie także skarbu panny Delacour choć wcale nie musiał. Pan Potter zajmuje drugie miejsce.-wybuchła wrzawa krzyków i braw.-Potem pan Krum i panna Delacour.
Wszyscy hogwartczycy wręcz wydarli się skandując imię Harry'ego i Cedrika.=^^= =^^= =^^= =^^= =^^=
nadszedł czas na kolejną lekcję z Dumbledore'm. Dzisiaj jednak miała być dość nietypowa. Kiedy weszłam do gabinetu zastałam niecodzienny widok. Nie było tam ani śladu Dumbledore'a za to na środku pomieszczenia stała znana mi już postać.
-Co ty tu robisz?-spytałam.
-Profesor Dumbledore poprosił mnie abym nauczył cię posługiwac sie telekinezą bez pomocy rąk.-odpowiedział Cedrik.
-Ty? Posiadasz tą zdolność? Coś mi się nie wydaje.
-Tu masz rację.-zaśmiał się pod nosem.-Za to wiem o tym najwięcej w całej szkole. Moja ciocia i zarazem kuzynka posiadają tę zdolność. Pomagałem je nauczyć się używać tej mocy na wszystkie możliwe sposoby, więc tobie tez pomogę.
-Dobra.-powiedziałam.-Zaczynajmy.
-Okej. Podnieś to.-wskazał na całkiem dużą skrzynię.
Wyciągnęłam rękę i bez trudu podniosłam pudło.
-Nieźle.-powiedział zakładając ręce na krzyż.-Teraz bez pomocy rąk.
Przyznaję. Trochę się zestresowałam, ale wypełniłam polecenie bez żadnych problemów.
-Przyznam, że Drops nieźle cię wyszkolił.-odrzekł podchodząc bliżej.
-Drops? Tak nazywacie Dumbledore'a? chyba lepiej, że tego nie słyszy.-zaśmialiśmy się.
-Ale przejdźmy do rzeczy.-stanął za mną i złapał mnie za ręce.-Teraz musisz działać pod presją.-wygiął mi obie ręce.-Podnieś ją jeszcze raz i przenieś na druga stronę pokoju jak najciszej potrafisz.
Przygryzłam wargę, Cedrik był silny, ale pomimo rozpraszającego bólu skupiłam się na zadaniu i wykonałam je raz dwa.
-Dobrze.-powiedział. nastolatek po czym nachylił się do mnie i powiedział.-Przepraszam za to co teraz zrobię.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo puchon wypowiedział zaklęcie, którego nigdy wcześniej nie słyszałam i wokół mnie rozpostarła się ciemność. Przetarłam oczy-nic, spróbowałam wyczuć palcami jakąś opaskę-nic.
-Co mi zrobiłeś?-spytałam.
-Zaklęcie pozbawiające wzroku*.-powiedział mi prosto do ucha.-Można je zdjąć tylko przeciwzaklęciem, a nie zrobię tego póki nie podniesiesz czegoś.-popukał mnie po skroni.-Siłą umysłu. Musisz wyostrzyć wszystkie zmysły, aby pokonać przeciwnika, którego nie widzisz.
-Oszalałeś?-chciałam go uderzyć, ale natrafiłam na pusta przestrzeń.-Miałeś mnie czegoś nauczyć, a nie robić ze mnie ofiarę losu.
-Podniesiesz coś, potem mnie powalisz i odzyskasz wzrok. Ja mam czas. Skup się.
-Nie mogę.-odpowiedziałam wziął mrugając oczami.
-Prawdziwy przeciwnik nie będzie dawał ci forów. Gdybym był śmierciożercą już dawno byś nie żyła. A teraz się skup.
Pchnął mnie do przodu tak mocno, że upadłam na ziemię.
-Teraz masz przesrane.-powiedziałam i wciąż leżąc na podłodze nasłuchiwałam jego kroków, ale także odgłosów wydawanych przez feniksa. Kiedy usłyszałam trzepotanie jego skrzydeł z przodu, od razu wiedziałam, że leżę przodem do biurka dyrektora. "Coś ciężkiego."-pomyślałam. Wiem! Położyłam skrzynię po lewej stronie biurka. Jeszcze tylko Cedrik. Wtedy usłyszałam jego delikatny głos tuż przy moim lewym uchu.
-Śpisz?-spytał.
Nic nie odpowiedziałam. Wyobraziłam sobie tę sytuację krok po kroku. Gabinet dyrektora, biurko, skrzynia, ja leżąca na podłodze i puchon kucający obok, a zaraz potem skrzynia lecąca z dużą prędkością w jego stronę i uderzająca w niego. Po chwili usłyszałam odgłos pudła walącego w ucznia. Wstałam i ustawiłam się przodem do (przynajmniej wydawało mi się, że tam wylądował) Cedrika.
-I co? Łyso ci Diggory?
Słyszałam jego kroki. Czułam bijące od niego ciepło. Bez wyciągania ręki mogłam stwierdzić, że stoi tuż przede mną.
-Włosy nadal mam.-powiedział, a ja mimowolnie się zaśmiałam.
-To co. Możesz już?-gestykulowałam pokazując moje oczy.
-Powiedziałem, że jest przeciwzaklęcie, nie powiedziałem, że je znam.
-Żartujesz prawda?
-Mówię całkiem serio. Dumbledore zdążył nauczyć mnie tylko tego.
-O nie. Zabije cię kiedyś Diggory, ale teraz pomóż mi znaleźć Hermionę.
Cedrik chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia ostrzegając przed każdą przeszkodą. Kiedy przemierzaliśmy korytarze cały czas miałam zamknięte oczy. Wprawdzie trwała lekcja, ale i tak wystarczyło mi problemów. Nagle usłyszałam za sobą głos mojego chłopaka:
-Nel? Co wy tu robicie?
-Draco spokojnie. Wszystko ci wyjaśnię.
-Co tu jest do wyjaśniania?
Westchnęłam i podeszłam bliżej do blondyna. Wiedziałam, w którą stronę mam iść, bo czułam zapach moich ulubionych, męskich perfum. Kiedy stałam już wystarczająco blisko, żeby złapać go za rękę, zrobiłam to, a zaraz potem otworzyłam oczy. Nie miałam zielonego pojęcia co widzi, ale pomimo tego, że emanował złością musiałam mu wszystko wyjaśnić.=^^ = =^^= =^^= =^^= =^^=
Podeszła do mnie z zamkniętymi oczami. Złapała za rękę i uniosła powieki. Zamarłem. W jej oczach nie było dawnego koloru. Zielone tęczówki zastąpiły biało-szare, jak u ślepego. Jedyną niezmienną rzeczą była iskra, która zawsze była w je oczach.
-Co jej zrobiłeś?-spytałem puchona ze złością w głosie i tylko dzięki temu, że Nel trzymała moją rękę jeszcze go nie uderzyłem.
-To tylko kolejna lekcja.-powiedział ze stoickim spokojem.
-I przez to moja dziewczyna jest ślepa?-coraz bardziej pożerałem go wzrokiem.
-Jest przeciwzaklęcie. Musimy tylko znaleźć Hermionę.-wtrąciła Potterówna.
-Widziałem ją w bibliotece.-odpowiedziałem.-Idziemy.-rzuciłem obejmując ślizgonke ramieniem, a gdy siedemnastolatek ruszył za nami powiedziałem tylko.-Ty nie Diggory.
Na całe szczęście Granger była w bibliotece, ale oczywiście z Potterem i Wiepszlejem. Nel wszystko im opowiedziała, choć i tak podejrzewam, że nie wyjawiła wszystkich szczegółów.
-Nie mam zamiaru zostac w tym stanie aż do kolacji.-mówiła czarnowłosa z oburzeniem.
-Nie mamy wyboru. Musimy iść z tym do Dumbledore'a, a on wróci dopiero przed kolacją.-uspokajał ją brat.
-Ale wy nie wiecie jak to jest!-broniła się. To jedna z jej najbardziej rozpoznawalnych cech-ciągła walka o coś na czym jej zależy lub o to, co jej się należy. Nigdy się nie poddawała.-Mam otwarte oczy, ale nic nie widzę. To jest okropne!-kontynuowała.
-Dasz sobie radę.-przytuliłem ją dodając.-Jestem z tobą.=^^= =^^= =^^= =^^= =^^=
Od tamtej pory dalej miałam zajęcia z Cedrikiem, ale używaliśmy tylko opasek na oczy, ale mniejsza z tym. Wreszcie nadszedł 24 czerwca-dzień trzeciego zadania. Udaliśmy się na trybuny. Usiadłam między Draconem, a Mioną i oparłam się o ramię chłopaka. "HUK" Po wystrzale do labiryntu weszli Harry i Cedrik. Minęła-nic, druga-ciągle nic lecz gdy zaczynała się trzecia godzina coś zaczęło się dziać. Blizna zaczęła mnie piec. Po chwili bolało tak mocno, że aż krzyknęłam.
-Co się dzieje?-spytał Draco.
-Blizna.
-O nie.-powiedziała Hermiona.-To źle wróży. Musimy...
Jednak ja jej nie słuchałam, bo przed oczami stanął mi inny obraz..
Harry stał, albo raczej wisiał przygwożdżony do posągu wielkiego anioła, a Glizdogon niósł... Niemożliwe. Niósł Voldemorta. Takiego jak z mojego snu.
-Zabij niepotrzebnego.-usłyszałam cichy głos.
Glizdogon wycelował różdżką w Cedrika i krzyknął:
-Avada Kedavra!
-Nie!-krzyknęłam wracając do rzeczywistości.-On go zabił!
-Kto?! Kogo?!-krzyknęły naraz Miona i Amy.
-Voldemort! Cedrika!
W tym momencie zapłonęła jedna z kotar.
-Nel, uspokój się.-mówił spokojnie Draco.
-Ale on chce zrobić coś Harry'emu!
I zapłonęła druga kotara. Nie zwracałam na to uwagi, musiałam znaleźć Dumbledore'a. Zbiegłam po schodach prowadzących na trawnik. Dyrektor gasił z innymi dorosłymi wywołany przeze mnie pożar.
-Dyrektorze! Cedrik nie żyje! Voldemort go zabił!
Nie odpowiedział mi bo przed labiryntem pojawili się Harry i Cedrik. Ten pierwszy kurczowo trzymał się bluzki tego pierwszego.
-Cedrik! On nie żyje!-powiedział Harry kiedy do niego podbiegłam.
-Wiem. Voldemort go zabił. Widziałam wszystko.
-Puchar był świstoklikiem.-powiedział Harry kiedy podbiegli do nas nauczyciele.-Przeniósł nas na cmentarz, a tam był Voldemort. Lord Voldemort.
-Niemożliwe.-powiedział Crouch.
-Możliwe! Widziałam go!-krzyknęłam, a kolejna kotara stanęła w płomieniach.
-Odsuńcie się!-krzyknął Amos Diggory.-To mój syn!
Odsunęłam się pośpiesznie, a Harry'ego podniósł Moody. Podeszłam do trybun i usiadłam na ławce. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję.
-Co Moody z nim robi?-spytałam sama siebie i pomimo zawrotów głowy ruszyłam za nimi.
Trzymałam się w bezpieczniej odległości. Stanęłam za drzwiami gabinetu i przysłuchiwałam się rozmowie. Zajęło mi chwilkę, żeby zrozumieć iż to Moody jest oszustem i zarazem śmierciożercą. Weszłam tam i używając resztek swojej mocy przygwoździłam go do ściany. Puściłam dopiero kiedy do pokoju weszli nauczyciele. Wtedy zemdlałam.
* * *
W skrzydle szpitalnym przeleżałam cztery dni. Wyszłam dzień przed przemówieniem Dumbledore'a na temat śmierci Cedrika. Kilka dni później wróciliśmy do Nory.
CZYTASZ
Nel Potter - Hogwart Inna Historia [ZAKOŃCZONE]
FanfictionNel Potter - Hogwart inna historia Co by było gdyby Voldemort nigdy nie zabił Potterów? Gdyby James i Lily żyli? Gdyby Harry nie wychowywał się u wujostwa? Gdyby miał siostrę? I gdyby Nel zmieniłaby wiele w życiu naszych bohaterów? Poznajcie histor...