Rozdział 25 cz.2

8.6K 450 32
                                    

[Włączcie piosenkę]

"Naznaczona przez Czarnego Pana"-w głowie rozbrzmiały mi słowa przepowiedni. "Jednak gdy złą ścieżką podąży, zgubna czeka nas śmierć." Nareszcie to rozumiałam. Jestem horkruksem, mam w sobie część Voldemorta. Muszę umrzeć, żeby Harry mógł go zabić.
Do moich oczu napłynęły łzy. Nigdy nie dorosnę, nie będę miała dzieci, nie wyjdę za mąż. O mój boże- Draco! Jak on to wszystko przetrwa!? I Harry!? Nie chciałam jednak okazywać słabości. Odpędziłam łzy i spojrzałam na potwora stalowym wzrokiem.
-I co? Myślałeś, żę jeżeli mi to powiesz to zostanę jedną z was?
Deportował się i po chwili był obok mnie. Chwycił mnie za lewą rękę, podniósł ją i przejechał swoim długim, białym, kościstym palcem po mojej bliźnie.
-jest ci to przeznaczone.-podniósł lewy rękaw swojej szaty.-Brakuje tylko czaszki.-powiedział mi prosto do ucha, a mnie przeszedł dreszcz obrzydzenia.
-Nigdy.-powiedziałam i podcięłam mu nogi tak, że przewrócił się waląc twarzą o ziemię.
Podbiegłam do drzwi wejściowych. Próbowałam sobie przypomnieć drogę powrotną lecz gdy tylko otworzyłam drzwi, przede mną stanęło dwóch potężnie zbudowanych śmierciożerców Moją jedyną drogę ucieczki było okno. Przypływ adrenaliny dodał mi odwagi.
-Łapać ją!-krzyknął Czarny Pan podnosząc się z ziemi.
Jednak było już za późno. Byłam na około drugim piętrze lecz to się nie liczyło. Wyskoczyłam przez okno rozbijając szybę. Czas zwolnił. Obróciłam się tyłem. nie chciałam widzieć zbliżającej się ziemi. Zamknęłam oczy. I tak prędzej czy później musiałabym zginąć. Martwiłam się tylko jak zniosą to moi bliscy. Miałam nadzieję, że już za chwilę nic nie będę czuła, ale ktoś musiał pokrzyżować moje plany. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Szarpałam się najmocniej jak mogłam, ale to nic nie pomogło.
-Jeszcze nie teraz.-usłyszałam głos Snape'a.-Jeszcze nie czas.
W tym momencie zrozumiałam dwie rzeczy. Po pierwsze- Voldemort nie da mi tak łatwo umrzeć, po drugie jestem im potrzebna.
* * *
Siedziałam przywiązana do krzesła. Bellatrix już od godziny męczyła mnie zaklęciem Cruciatus. Siedzę tu od tygodnia i codziennie dzieją się te same rzeczy. Przez pół dnia Lestrange torturuje mnie różnymi zaklęciami , Narcyza przynosi mi posiłki między "zajęciami z Bellom" i ewentualnie bandaże(swoją drogą mama Draco to wspaniała kobieta), a przez resztę czasu siedzę w "swoim" pokoju. Jestem jednak z siebie dumna, nie zemdlałam jeszcze ani razu, a krzyczałam tylko w momencie kiedy Bellatrix dla zabawy wycięła mi przy bliźnie czaszkę tym swoim sztylecikiem i przy użyciu zaklęcia Sectumsempra, które ostatnio bardzo jej się spodobało.W dodatku nie wiem jak, ale w Malfoy Manor(bo właśnie tutaj się znajduję) moje zdolności nie działają na Czarnego Pana. Nie mam pojęcia jak to się dzieje, bo kilku innych śmierciożerców znokautowałam samym spojrzeniem. Zastanawiałam się też jak to wszystko znosi Draco. Jak znosi to, że prawie codziennie słyszy krzyki. Moje krzyki, spowodowane tym, że jego ciotka mnie torturuje. Co czuje kiedy mija mnie na korytarzu, taką wycieńczoną i nie może nic zrobić bo sama mu na to nie pozwalam. Z rozmyślań wyrwał mnie głos wężogłowego.
-Zmieniłaś zdanie?-spytał jadowito.-Staniesz po mojej stronie?
-Tak czy siak zginę, więc niech no pomyślę...-udawałam zamyśloną.-Nigdy!
-Crucio!-krzyknął, a ja tak jak za każdym razem, gdy tę właśnie on rzucał tę klątwę nie zrobiłam nic tylko uśmiechnęłam się patrząc mu prosto w oczy.-Widzę, że nadal jesteś nieugięta.-powiedział przerywając zaklęcie.-Toteż mam dla ciebie dzisiaj coś specjalnego.
Kiedy to mówił, drzwi od pokoju się otworzyły, a do środka wszedł Draco prowadzony przez Rudolfa Lestrange'a. Kiedy mnie zobaczył jego oczy gwałtownie się powiększyły.
-I po co on tu? Kolejny pachołek w grze?-spytałam arogancko choć w środku ogarniała mnie wszechobecna panika.-To tylko arogancki Malfoy.
Draco od razu zrozumiał o co mi chodziło, bo od razu odpowiedział:
-Pieprzona Potterówna.
-Oh.-odezwał się Voldemort.-Czyi nie będziesz miała nic przeciwko, aby przez chwilę to Dracon się z tobą pobawił?
Moje serce biło teraz milion razy szybciej niż normalnie jednak odpowiedziałam mu tym samym aroganckim tonem:
-Nie robi mi różnicy on czy Bellatrix i tak wszystkie klątwy są mocniejsze od twojej.-uśmiechnęłam się za co on zdzielił mnie w twarz, lecz i tak cały czas się uśmiechałam.

=^^= =^^= =^^= =^^= =^^=


Stałem i patrzyłem jak się nim drażni. Nie wiem dlaczego ona to robi, przecież on w każdej chwili może ją zabić. Uderzył ją w twarz tak mocno, że rozciął jej wargę. Pomimo tego nadal się uśmiechała. Chwilę później opluła go mieszaniną śliny i krwi. Ten już podnosił na nią rękę kiedy powiedziała:
-Eee, nie tak prędko. Chyba nie chcesz mnie przypadkiem zabić, co?
Pomimo jej słów uderzył ją jeszcze raz tylko, że mocniej. Teraz krew leciała jej także z nosa.
-Sukinsyn.-prychnęła.
-Dobrze.-zaczął Czarny Pan.-Skoro nie masz nic przeciwko.Draconie, podejdź tu.-spełniłem polecenie.-Weź moją różdżkę i potraktuj naszego gościa zaklęciem Cruciatus.
Drżącą ręką wziąłem od niego różdżkę. Nie mogłem tego zrobić. Wtedy usłyszałem w głowie jej głos- "Zrób to. Błagam się nie narażaj się. Po prostu to zrób."-mówiła do mnie w myślach. "Jedno krótkie słowo" Zamknęła oczy a po jej policzku spłynęła łza. "Zrób to. Na trzy. Raz... dwa..."
Na trzy wypowiedziałem w stosunku co do niej najgorsze (zaraz po Avadzie) słowo jakie mogło paść z moich ust.
-Crucio.-powiedziałem, a z różdżki Voldemorta wyleciał zielony strumień.
Patrzyłem na nią nie mogąc oderwać wzroku. Zauważyłem, że ręka jej drga. Nigdy wcześniej tak nie było, nawet jeżeli używała swojej mocy. parę sekund później mąż Bellatrix zaczął się dusić.
-Niesamowite.-powiedział Riddle.-Zwęziła mu drogi oddechowe. Draconie przerwij klątwę.
Zrobiłem to z wielką przyjemnością, jednak ręka Nel wciąż drgała, a co gorsza, drgała jeszcze szybciej. Chwilę później dziewczyna zemdlała, a dla Rudolfa nie było już ratunku.

Nel Potter - Hogwart Inna Historia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz