Popatrzeliśmy po sobie z Harrym. Doszły nas odgłosy kroków. W drugim korytarzu dostrzegliśmy biegnących nauczycieli. Profesor McGonagall, Snape i Dumbledore stanęli jak wryci. Za nimi stał Filch.
-Pani Norris.-powiedział płaczliwym głosem.-Które z was to zrobiło?!
-Żadne z nas.-odpowiedziałam.
-Spokojnie. Musimy to jak najszybciej zmyć. A wy pójdziecie ze mną.-powiedział dyrektor.
Ruszyliśmy za nim ze spuszczonymi głowami. Przed oczami ciągle miałam obraz napisu na ścianie. Weszliśmy po schodach prowadzących do gabinetu dyrektora. Usiedliśmy na krzesłach przed jego biurkiem i czekaliśmy na kazanie.
-Więc. Co się stało?-spytał łagodnie. Wybraniec kiwnął lekko głową. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić:
-Odbywaliśmy karę u profesora Lockharta, kiedy nagle zaczęłam słyszeć głos. Miałam wrażenie, że wzywa mnie do siebie, więc poszłam za nim i tak natrafiliśmy na ten napis.
-Jak brzmiał ten głos?-spytał wyraźnie zaniepokojony.-Co mówił?
-Był lodowato jadowity. Powiedział: "Chodź...Chodź do mnie... Znajdę cię... Zabiję go..."
Oboje szeroko otworzyli oczy. Zapatrzyłam się w czubki butów, które w tym momencie wydawały się bardzo interesujące.
-Nie ma się czego obawiać.-powiedział spokojnie Dumbledore.-Tutaj jesteście bezpieczni. A teraz wracajcie do swoich dormitoriów.
Rozdzieliliśmy się przy schodach. Wpadłam do swojego pokoju jak burza. To była bardzo niespokojna noc.***
Minęły dwa tygodnie. W ciągu nich doszło do kolejnego ataku, więc nauczyciele postanowili założyć klub pojedynków. Zaciągnęłam na nie Dracona, który wolałby odpoczywać w dormitorium. Staliśmy teraz tuż przy podwyższeniu.
-Nie mów, że ten pajac będzie nas uczył.-mruknęłam na widok jasnowłosego nauczyciela.
-Ciekawe kiedy przyjdzie czas na praktykę.-szepnął do mnie Draco obserwując pojedynek Snape'a i Lockharta.
Zanim zdążyłam mu odpowiedzieć,
usłyszeliśmy donośny głos nauczyciela eliksirów. Mężczyzna kazał nam ustawić się parami. Kiedy spojrzał na mnie automatycznie przysunęłam się do przyjaciela. Snape pokręcił jednak głową.
-Nie, nie, nie. Pan Malfoy może z panem Potter'em, a pani Potter może z panią Parkinson.
Chcąc nie chcąc ustawiliśmy się w określonych parach. Obrzuciłam ślizgonke nienawistnym spojrzeniem. Kilka minut później weszłam na podest i stanęłam na przeciwko Pansy. Wyciągnęłam różdżkę i uśmiechnęłam się chytrze.
-3...2...1-zaczęłyśmy walczyć.
Pansy machnęła różdżką, ale byłam szybsza i błyskawicznie odbiłam jej zaklęcie.
Walka była dosyć wyrównana.
-Serpensortia!-krzyknęła dziewczyna, a z jej różdżki wyleciał olbrzymi , czarny wąż.
-Nie ruszać się.-powiedział Lockhart.-Ja się tym zajmę.
Poczułam dziwne uczucie w żołądku. Czułam się jakbym była w transie. Podeszłam do gada i zaczęłam z nim rozmawiać. Ku mojemu zdziwieniu gad się uspokoił. Omiotłam spojrzeniem całą salę. Oczy wszystkich były zwrócone ku mnie, ale dopiero przerażony wzrok Dracona przywrócił mnie do rzeczywistości. Dotarło do mnie czego dokonałam. Przed chwilą rozmawiałam z wężem. Natychmiast wybiegłam z sali. Za sobą usłyszałam kroki. Stanęłam i obróciłam się. Ujrzałam moich przyjaciół.
-Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś wężousta?-spytał blondyn.
-Jaka jestem?
-Rozmawiasz z wężami.-powiedział Ron.
-Pewnie większość z nas to potrafi.-zaprzeczyłam sama sobie.
-Dobrze wiesz, że nie.-powiedziała Hermiona.-To dar wyjątkowo rzadki. Źle, że go masz.
-Nie bez powodu Slytherin ma w godle węża.-wtrącił się Harry.-Salazar Slytherin był wężousty. On też z nimi gadał.
-Teraz wszyscy myślą, że jesteś jego prapraprawnuczką.-dopowiedział Ron.-Dodatkowo trafiłaś do jego domu.
-To niemożliwe.-powiedziałam.-Chyba nie.
-On żył tysiąc lat temu, a z tego co wiemy możesz być.-powiedziała smutno Miona.Za każdym razem kiedy gdzieś szłam ludzie spoza mojego najbliższego otoczenia dziwnie się na mnie patrzyli. Zaczynało się to robić męczące.
* * *
Wreszcie nadeszło moje ulubione święto (oczywiście poza urodzinami). Boże Narodzenie zapowiadało się fantastycznie. Śnieg lekko prószył, ale na dworze było całkowicie biało. Jednym słowem-idealna zima.
Obudziłam się w wyjątkowo dobrym nastroju. Ubrałam się migusiem i zeszłam na dół gdzie (jak według naszej nowej tradycji) czekał już Draco. Myślałam, że blondyn wróci do domu ze względu na ojca, ale jakoś udało mu się tutaj zostać. Rozpakowaliśmy prezenty. Dodatkowo podarowałam mu szkicownik i zestaw najróżniejszych ołówków. Na pewno nie wiedzieliście, że ślizgon pięknie rysuje. Nie obnosił się z tym zbytnio. Potem udaliśmy się do Wielkiej Sali. Tam czekało na nas wiele niespodzianek i przepyszne śniadanie. Harry, Ron i Hermiona nie zjawili się jednak niespecjalnie mnie to zdziwiło. Rozmawialiśmy i żartowaliśmy ze ślizgonami przez długi czas.
Po południu chłopak wyciągnął mnie na spacer po błoniach. Wyszliśmy na zewnątrz. Lekko zawiało więc mocniej opatuliłam się szalikiem. Przechadzaliśmy się robiąc ślady w śniegu. W pewnym momencie blondyn podniósł mnie i wrzucił w zaspę śniegu. Zaczęłam rzucać w niego śnieżkami. Kiedy w końcu wstałam zatrzęsłam się z zimna. Nastolatek od razu to zauważył i narzucił mi na ramiona swój płaszcz, po czym wziął głęboki wdech i zaczął mówić:
-Nel, zbierałem się na to od dłuższego czasu i muszę wreszcie Cię o to zapytać... Nel Potter, zostaniesz moją dziewczyną?
Nie mogłam uwierzyć, że po tym wszystkim on chce ze mną być. Postanowiłam pójść za głosem serca.
-Tak.-odpowiedziałam.-Oczywiście, że tak.-powtórzyłam.
Pocałował mnie, a ja to odwzajemniłam. Śnieg lekko prószył. Staliśmy w samym centrum błoni.
-Chyba stworzyliśmy nową tradycję.-powiedziałam po czym przylgnęłam do chłopaka obserwując jak płatki śniegu wirują wokół nas.
Szliśmy przez korytarz trzymając się za ręce. Szukaliśmy Crabbe'a i Goyle'a. W końcu ustaliliśmy, że pewnie ciągle się obżerają, więc udaliśmy się do pokoju wspólnego. Usiadłam na kanapie w momencie kiedy chłopak podszedł do choinki. Widziałam, że czegoś szuka, kiedy to znalazł usiadł na kanapie przodem do mnie i wręczył mi czarne pudełeczko. Otworzyłam je. Moim oczom ukazał się przepiękny naszyjnik. Serce z czystego srebra powieszone na łańcuszku.
-Jest...jest wspaniały.-wydukałam po czym pocałowałam go lekko.
Zapiął mi go na szyi mówiąc mi przy tym do ucha:
-Nigdy go nie zdejmuj. To symbol naszej miłości. Będzie cię chronił kiedy ja nie zdołam.
Nie dodałam nic więcej. Wyczarowałam radio i zaciągnęłam blondyna do tańca. Wirowaliśmy po pokoju omijając meble. Tańczyliśmy chyba z pół godziny. Skończyliśmy dopiero kiedy do pokoju weszli Crabbe i Goyle.
-Obżeraliście się, aż do tej pory?-spytał Malfoy.
-Yyy... Tak.-odpowiedział jeden ze ślizgonów.
-Musimy wam o czymś powiedzieć.-zaczęłam łapiąc Dracona za rękę. Pokiwałam lekko głową. Ten uśmiechnął się lekko i dokończył;
-Od dzisiaj jesteśmy parą.
Szczerze. Spodziewałam się innej reakcji z ich strony. Nic nie powiedzieli tylko stali. Dostrzegłam, że Goyle zaciska ręce w pięści.
-Co się z wami dzieje?-spytał Draco.-Przecież mówiłem wam co planuję.
-To przez mój brzuch.-powiedział Crabbe.
-Już późno.-pocałowałam chłopaka w policzek.-Pogadajcie sobie, a my zobaczymy się jutro.-powiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju czując na plecach badawczy wzrok Goyle'a.Pov.Harry
Biegliśmy z Ronem w stronę łazienki, w której zostawiliśmy Hermionę
-Nie mogę w to uwierzyć!-mówiłem do przyjaciela.-Nel z Malfoy'em rozumiesz?! Nawet nie przejęła się zakazami ojca!-krzyczałem.
-Harry spokojnie, może to tylko głupi żart.-uspokajał mnie Ron.
-Żart!? Przecież widzieliśmy jak go całuje. Od początku można się było tego spodziewać.-Rudzielec położył mi dłoń na ramieniu.
-Porozmawiasz z nią później.-powiedział.-Teraz musimy powiedzieć Hermionie czego się dowiedzieliśmy.
Wziąłem głęboki oddech i przytaknąłem. Kiedy dotarliśmy na miejsce zapukaliśmy w drzwi kabiny, w której ukrywała się nasza przyjaciółka.
-Hermiona musimy powiedzieć ci coś ważnego.-powiedziałem .
-Idźcie stąd!
-Chcecie ją zobaczyć? Jest okropna.-powiedziała Marta wylatując z kabiny.
-Hermiona, nic ci nie jest?-spytałem otwierając drzwi.
-Mówiłam, że eliksir wielosokowy służy tylko do transmutacji ludzi.-założyłem okulary i dalej słuchałem przyjaciółki.-Na szacie Milicenty musiały być kocie włosy.-odwróciła się przodem do nas.-Spójrzcie na mnie.
-Ona ma ogon.-powiedział Ron z tępym uśmieszkiem na twarzy.
***
-Dobra słuchajcie, jak dobrze zaczniemy Hufflepuf wymięknie. Jesteśmy silniejsi, cwani i szybsi.-powiedział Wood.
Wyszliśmy z namiotu i naszym oczom ukazała się McGonagall.
-Pani profesor.-zaczął kapitan.
-Wasz mecz zostaje odwołany.-powiedziała nauczycielka.-Wood, ty i reszta macie natychmiast wrócić do wieży Gryffindoru, a pan, panie Potter pójdzie ze mną po pana Weasley'a. Musicie coś koniecznie zobaczyć.
Po odnalezieniu Rona nauczycielka zaprowadziła nas do skrzydła szpitalnego. To co tam zobaczyliśmy kompletnie nas zszokowało. Na łóżku leżała spetryfikowana Hermiona. Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę. Nauczycielka pokazała nam lusterko, które znaleziono przy dziewczynie, lecz żaden z nas nie wiedział do czego było jej potrzebne.Pov.Nel
Wracałam właśnie od Harry'ego, który opowiedział mi o Hermionie i kartce, którą znalazł przy niej kilka dni temu. Wiedziałam, że poza lekcjami nie wolno wychodzić nam ze swoich salonów, jednak nie zamierzałam siedzieć bezczynnie. Nagle znowu usłyszałam ten głos.
-Chodź do mnie... Chodź...
Podążyłam za nim. W końcu korytarza dostrzegłam sunący po posadzce ogromny ogon. "Bazyliszek"-pomyślałam od razu. Zaczęłam uciekać w kierunku, z którego przyszłam. Stwór jednak był szybszy. Nie miałam przy sobie żadnego lusterka. "To źle się skończy."-pomyślałam. Nie dobiegłam nawet do połowy korytarza, a potwór już był przy mnie. Zamknęłam oczy, bałam się tego co za chwilę za chwilę się wydarzy. Zrobiłam lekki krok w przód. To był wielki błąd. W rękę wbiło mi się coś ostrego. Nie mogłam nawet zobaczyć co to było. Usłyszałam kroki.
-Uwaga! Potwór!- krzyknęłam wciąż nie otwierając oczu.
-Nel.-usłyszałam głos Snape'a.-Otwórz oczy. Nikogo tu nie ma.
Otworzyłam je powoli. Faktycznie,stwora już nie było.
-A...Ale on tu był! Przysięgam!-odwróciłam się przodem do profesora.
-Kto?-spytał łagodnie.
-Bazyliszek.-powiedziałam.
Wzrok nauczyciela skierował się na moją rękę, a ja podążyłam za nim. Na moim ramieniu widniała głęboka rana. To pewnie przez to na co się nadziałam.
-Jeżeli to naprawdę był bazyliszek.-zaczął czarodziej.-To musimy się spieszyć. Chodź za mną.
Bez pytania podążyłam za ojcem chrzestnym. W połowie drogi zrobiło mi się ciemno przed oczami przez co potknęłam się na schodach.
-Co się dzieje?-spytałam słabym głosem.
-Jad bazyliszka. Nie mamy dużo czasu.-Snape zaczął mnie nieść. Szliśmy w stronę gabinetu Dumbledora. Nie wiedziałam po co, przecież dyrektora usunęli. Weszliśmy po schodach. Za biurkiem siedział nie kto inny, jak Dumbledore. "Świat zaczyna wariować."-pomyślałam. Na nasz widok mężczyzna momentalnie poderwał się z krzesła mówiąc;
-Co się dzieje Severusie?
-Jad bazyliszka. Głęboka rana.
-Nie mamy dużo czasu.-powiedział staruszek. Chyba rzeczywiście tak było. Ból stopniowo wzrastał, aż do czasu gdy był tak silny, że zemdlałam.
CZYTASZ
Nel Potter - Hogwart Inna Historia [ZAKOŃCZONE]
FanfictionNel Potter - Hogwart inna historia Co by było gdyby Voldemort nigdy nie zabił Potterów? Gdyby James i Lily żyli? Gdyby Harry nie wychowywał się u wujostwa? Gdyby miał siostrę? I gdyby Nel zmieniłaby wiele w życiu naszych bohaterów? Poznajcie histor...