Obudziłam się rano. Przynajmniej tak mi się wydawało. Spojrzałam na zegarek. Była godzina dwunasta. Słońce świeciło ogrzewając cały pokój. Była to cudowna pogoda na rozpoczęcie wakacji. Z powrotem zamknęłam oczy lecz śpiew ptaków nie pozwalał mi ponownie zasnąć. Powoli zwlekłam się z łóżka. Weszłam do kuchni. Myślałam, że zdążę na rodzinne śniadanie. No właśnie. Myślałam. Weszłam do kuchni gdzie zastałam tylko puste krzesła. Zupełnie zapomniałam, że wszyscy oprócz mnie byli rannymi ptaszkami. Na stole leżał talerz z naleśnikami. Były jeszcze ciepłe, widocznie mama zrobiła je przed chwilą. Zjedzenie posiłku zajęło mi kolejne pół godziny. Później wróciłam do pokoju, żeby się ubrać. Narzuciłam na siebie krótkie spodenki i turkusową, luźną koszulkę na ramiączka, a włosy związałam w wysoki kucyk. Zupełnie nie wiedziałam co dzisiaj robić, więc postanowiłam spróbować wszystkiego po trochu.
Najpierw napisałam list do swojego chłopaka. Podpisałam się "N", w razie gdyby jego ojciec postanowił przejrzeć korespondencję syna. Wręczyłam list Verenie i obserwowałam jak czarna kropka znika z mojego pola widzenia. Kiedy już jej nie było postanowiłam wyjść na dwór. Minęłam ojca z Harrym grających w Quidditcha i udałam się do domu mojej przyjaciółki Amandy. Jej mama jest mugolem więc zawsze mają w domu pełno mugolskich sprzętów. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi dziewczyna mówiąc:
-Cześć.
-Hejka.-odpowiedziałam.-Gotowa na rolki?
-Jasne. Chodź, dam ci twoją parę.-weszłam za nią w głąb domu po drodze witając się z jej rodzicami. Nasze rodziny przyjaźniły się już bardzo długo. pewnie miałybyśmy razem dormitorium, gdybyśmy trafiły do jednego domu, ale Amanda trafiła do Ravenclaw'u.
Jeździłyśmy po całej okolicy. Mama Amy nauczyła nas tego gdy miałyśmy po pięć lat, więc umiałyśmy jeździć już niemal perfekcyjnie. Skakałyśmy piruety podczas gdy niektórzy czarodzieje patrzyli na nas jak na uciekinierki ze Św.Munga. Późnym popołudniem robiłyśmy z moją mamą ciasto mugolskim sposobem z przepisu, który dostałyśmy od Cate Grayson, matki Amandy. Zajęło nam to dość dużo czasu. Przyjaciółka śmiała się ze mnie kiedy próbowałam włączyć urządzenie zwane mikserem. Dodatkowo Harry cały czas podjadał nam składniki. Późnym wieczorem leżałam na łóżku czytając mugolskie czasopisma i słuchając muzyki.
Nagle usłyszałam huk,a cały dom zatrząsł się jak galareta. Rzuciłam gazetę na łóżko i wybiegłam na korytarz. W pół drogi do schodów ktoś złapał mnie za mnie za brzuch i zakrył usta dłonią żebym nie krzyknęła. Obróciłam się i ujrzałam brata. Przyłożył palec do ust, a ja pokiwałam głową. Powoli zaczęliśmy schodzić po schodach. Na dole stała Bellatrix Lestrange mierząca różdżką w naszych rodziców. Czas zwolnił.
-Nie!-krzyknęłam, lecz nie zdążyłam zrobić nic więcej, bo wybraniec złapał mnie w talii uniemożliwiając mi wykonanie jakiegokolwiek ruchu.
-Avada Kedavra!- krzyknęła Bellatrix, a zielony strumień wyleciał z jej różdżki prosto w naszych rodziców.
Opadli na ziemię bez ruchu. Wyswobadzając się z uścisku brata wyciągnęłam różdżkę. Nie zdołałam nic zrobić bo śmierciożerczyni powiedziała tylko do Harry'ego:
-Ty będziesz następny.
Zaśmiała się szaleńczo, zamieniła się w czarny dym i odleciała przez zburzoną ścianę. Popędziłam w stronę rodziców. Tata już nie oddychał, ale mama dokładała wszystkich starań, aby nam coś przekazać. chwyciłam ją za rękę starając się nie płakać. Chciałam, żeby wiedziała, że jestem silna.
-Zawiadom Severusa... Chrońcie się... Z Harrym...-wydusiła po czym jej klatka piersiowa przestała się poruszać.
-Mamo! Mamo!-zaczęłam płakać. Byłam silna zbyt długo.
Harry zachował jednak zimną krew. Powiedział naszemu skrzatu domowemu, żeby zawiadomił o całym zdarzeniu Snape'a Dumbledora i Weasley'ów. Gdy skrzat zniknął brat próbował odciągnąć mnie od martwych ciał naszych rodziców. Nie dałam mu się, więc usiadł obok i przytulił mnie odciągając mój wzrok od bezwładnych ciał. Nie musieliśmy długo czekać na pomoc. Pierwszy pojawił się Snape. Podbiegł do naszej matki i chwycił ją w ramiona. Do jego oczu napływało coraz więcej łez, jednak starał się nie uronić ani jednej. Ja za to trzymałam każde z nich za rękę. Chwilę później w naszym domu pojawił się Dumbledore, a za nim państwo Weasley. Pani Weasley chwyciła mnie za ręce i cały czas powtarzała, żebym się uspokoiła, że wszystko będzie dobrze, nie wiedziałam jak może tak mówić. Przecież przed chwilą zginęli moi rodzice. Wiedziałam jednak, że histeria nic tu nie da. Wzięłam głęboki oddech, przełknęłam słone łzy i pozwoliłam by Molly nas deportowała.
Kiedy dotarliśmy do Nory wszystkie dzieci Weasley'ów momentalnie zbiegły na dół. Gospodyni przytuliła mnie i Harry'ego. Łzy powoli przestawały płynąć mi z oczu. Potem przytuliłam się do brata. Wiedziałam, że on właśnie tego potrzebuje. Czułam na plecach ciekawski wzrok rudzielców.
-Zabije ją.-powiedziałam półgłosem.-Przysięgam, że ją zabiję.
-Kogo?-spytała Ginny. Ciekawe czy wiedzieli co się stało.
-Bellatrix Lestrange.-powiedziałam chłodno. W tym momencie poprzysięgłam zemstę na tej kobiecie.
Ginny nic więcej nie powiedziała, tylko podeszła i nas przytuliła. Patrzyłam stalowym wzrokiem w ścianę. Starałam się znowu nie rozpłakać. Czułam, że mama wierzyła, że damy sobie radę. Razem. Dziewczynka odprowadziła mnie do swojego pokoju, nie chciałam teraz zostać sama. Co chwilę pytała czy czegoś nie potrzebuję, byłam jej wdzięczna za troskę choć wiedziałam, że ona też nie była nigdy w takiej sytuacji.
-Chciałabym tylko położyć się spać.-powiedziałam posyłając jej lekki, ale szczery uśmiech.
Ułożyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. Od czasu do czasu lekko drgałam. Wiedziałam, że to pozostałość po płaczu, ale Weasley'ówna odebrała to jako przejaw zimna bo dodatkowo okryła mnie kocem. Bolała mnie głowa więc szybko zapadłam w sen. Śnili mi się rodzice. Mówili, że wszystko będzie dobrze, dodawali mi otuchy, powtarzali, że muszę być silna, że muszę dbać o brata i stanąć u jego boku w ostatecznym starciu z Sami-wiecie-kim. Ten wspaniały obraz w jednej chwili zastąpiła scena mordu. Stałam i nic nie zrobiłam. Mogłam ich jeszcze uratować. Nic nie zrobiliśmy, ani ja ani Harry. Poczułam lekkie wstrząsy.
Obudziłam się gwałtownie zaczerpując powietrza. Na plecach czułam kropelki potu. Rozejrzałam się po pokoju. Nade mną stali bliźniacy.
-Wszystko w porządku?-spytał Fred.
-Chyba tak.-odpowiedziałam powoli.-Co się stało?
-Krzyczałaś przez sen.-wyjaśnił George.-Bardzo głośno.
-Po prostu miałam koszmar. O sami wiecie czym.-powiedziałam zdając sobie sprawę z tego, że oni rzeczywiście wiedzą o co mi chodzi.
-Masz to już za sobą...-zaczął George.
-Będzie dobrze.-dokończył za niego Fred.- A teraz spróbuj zasnąć. W razie czego mamy pokój zaraz obok.-Uśmiechnęli się lekko i wyszli zostawiając mnie samą.***
Minął tydzień od zabójstwa rodziców. Opisali tą tragedię w gazetach. Wiedział już cały świat magii. Dzisiaj miał odbyć się pogrzeb. Ubrałam się w czarną sukienkę. Wszyscy napominali, żebym napisała mowę, ale zupełnie nie miałam do tego głowy. Wraz z Weasley'ami deportowaliśmy się do Doliny Godryka. Razem z bratem chcieliśmy aby to Dumbledore poprowadził ceremonię. W środku pogrzebu poprosił mnie na środek zaraz po Harrym. Przełknęłam ślinę i zaczęłam mówić:
-Miałam przygotować mowę, ale postanowiłam powiedzieć coś z głębi serca.-popatrzyłam na Harry'ego, a on kiwnął lekko głową.-W ostatnich chwilach moja mama powiedziała, że wraz z bratem mamy chronić się nawzajem. Wtedy tak jak i teraz starałam się nie płakać. Powiedziałam sobie-"Jestem silna." Chciałam, aby moja mama zdawała sobie z tego sprawę. Wierzyła, że damy sobie radę, że będziemy razem na dobre i na złe. Jesteśmy tylko dziećmi. Dziećmi, które straciły rodziców zbyt wcześnie. Jednak nauczyli nas wielu rzeczy między innymi jak kochać i trwać przy swoim. Śnili mi się ostatnio. Mówili, że wszystko będzie dobrze. Czuję...-zrobiłam krótką przerwę.-Czuję, że to nie był zwykły sen. Jakby to byli naprawdę oni, a nie tylko wytwór mojej wyobraźni. I wierzę im. Wierzę, że czuwają nad nami, wiedząc, że dokonamy słusznych wyborów.-dokończyłam. Podeszłam do brata i mocno go przytuliłam.***
Siedziałam na łóżku w pokoju, w którym na razie mieszkałam. Wszyscy udali się na Pokątną, ale ja nie chciałam z nimi iść. W pewnym momencie w okno zapukała całkiem znana mi już sowa. Otworzyłam je, wpuszczając do środka zwierzę Dracona. Upuściło list na łóżko i skierowała się w drogę powrotną po drodze pijąc wodę ze spodka Vereny i chwytając w szpony herbatnika. Zamknęłam okno i chwyciłam do ręki nieskazitelnie białą kopertę. Z zewnątrz nie było nadawcy ani odbiorcy. Otworzyłam list rozkładając kartkę. Zaczęłam czytać:
Droga N
Bardzo mi przykro z powodu śmierci twoich rodziców.
Szczere kondolencje ode mnie i mojej matki.
Żałuję, że nie mogę być teraz przy tobie.
Jeszcze tydzień i się zobaczymy.
Kocham cię.
Na zawsze, Twój D.Uśmiechnęłam się lekko. Myśl, że o mnie pamięta dodawała mi otuchy. Nie miałam pojęcia co mam mu odpisać. Wiedziałam, że zrozumie. "Jeszcze tydzień."-pomyślałam.-"Bardzo długi tydzień."
CZYTASZ
Nel Potter - Hogwart Inna Historia [ZAKOŃCZONE]
FanfictionNel Potter - Hogwart inna historia Co by było gdyby Voldemort nigdy nie zabił Potterów? Gdyby James i Lily żyli? Gdyby Harry nie wychowywał się u wujostwa? Gdyby miał siostrę? I gdyby Nel zmieniłaby wiele w życiu naszych bohaterów? Poznajcie histor...