Rozdział 7 ✔️

18.5K 880 73
                                    

Wypuścili mnie po tygodniu. Wszyscy uczniowie wrócili do szkoły, ponieważ jutro zaczynały się lekcje. Do tej pory nie wyjaśniło się kogo widziałam. Draco odwiedzał mnie na zmianę z Harrym. Wybaczyłam mu to, że naskoczył na mojego przyjaciela. W końcu zaczęła się szkoła i oczywiście poszukiwania Flamela. Hermiona pokazała nam książkę, w której opisywali mężczyznę jako twórcę Kamienia Filozoficznego. Już wiedzieliśmy co znajduje się na trzecim piętrze. Miesiące mijały. W między czasie Hagrid wygrał w karty jajo smoka, który po wykluciu sprawiał spore kłopoty. Nie uwierzycie, ale Hermiona dostała szlaban. W ramach kary, ona, mój brat, Ron i Draco, wraz z Hagridem przeszukiwali Zakazany Las. Wkrótce nadszedł czas testów, więc nie mieliśmy dużo czasu na szukanie informacji o Flamelu. Uczyłam się na przemian z Draco lub Golden Trio. Pewnego dnia Harry widział jak profesor Snape wchodzi do pokoju z klapą. Zaczął uważać, że pomaga on Voldemortowi.
Kiedy egzaminy końcowe dobiegły końca powróciliśmy do tematu Kamienia. Gdy szliśmy przez błonia Harry złapał się za czoło.
-Co się stało?-spytałam brata po czym sama złapałam się za przedramię. Blizna zaczęła mnie piec.
- Co się dzieje?-spytał zdezorientowany Ron
-Moja blizna.-powiedziałam.-Piecze.
-To pewnie ostrzeżenie.-wtrącił Harry.-Zaczyna się robić gorąco.
Dobiegły nas odgłosy grania na flecie.
-No jasne.-rzekł wybraniec.
-Co jest jasne?-spytała Miona.
-Pomyślcie. Czy to nie dziwne. Hagrid marzy o smoku i tu nagle zjawia się obcy człowiek, który go posiada. Znaczy, kto normalny chodzi ze smoczym jajem w kieszeni?
Popatrzeliśmy po sobie z bratem i pobiegliśmy w stronę chatki gajowego. Pół-olbrzym siedział na ganku i grał na flecie.
-Hagrid kto dał ci smocze jajo?-zapytał złoty chłopiec.-Jak on wyglądał?
-A ja wiem.-odpowiedział Hagrid.-Miał na sobie kaptur.
-Ale o czym rozmawialiście?-pytał dalej chłopiec.
-Pytał jakimi zwierzętami się zajmuję, a ja mu na to, że taki smoczek to przy Puszku pestka.
-Powiedziałeś mu o Puszku?-wtrąciłam się.
-Tak. W końcu nieczęsto spotyka się trójgłowego psa, nawet w zawodzie gajowego.-odparł pół-olbrzym.-Wyjaśniłem mu, że cały sekret polega na tym, żeby umieć taką bestię uspokoić. Weźmy na przykład takiego Puszka. Wystarczy mu coś zagrać, a zaraz zasypia.
Popatrzeliśmy po sobie po czym rzuciliśmy się biegiem do profesor McGonagall. Okazało się, że Dumbledore wyjechał do Londynu. Wybiegliśmy na korytarz, gdzie natknęliśmy się Snape'a. Spojrzał na nas podejrzliwie, po czym oddalił się powiewając peleryną.
-Co teraz zrobimy?-spytał Ron.
-Jak to co? W nocy wybierzemy się pod klapę.
Nadeszła noc. Po drodze Hermiona obezwładniła Neville'a. Szliśmy pod osłoną peleryny niewidki tak długo dopóki, aż nie doszliśmy do pokoju, który zamieszkiwała bestia.
-Czy on śpi?-spytał rudzielec.
-Tak.-odpowiedział Harry.-Czyli Snape już tu był
-Szybko. Trzeba przesunąć łapę.-powiedziałam, a gdy to zrobiliśmy, otworzyliśmy klapę i wskoczyliśmy do środka. Wylądowaliśmy na czymś miękkim. Próbowałam wstać, ale pnącza zaczęły oplatać mi się dookoła ciała. Zresztą nie tylko mi, całej reszcie także.
-Spokojnie, słyszycie?-zaczęła Hermiona.-To Diabelskie Sidła. Jeżeli będziecie się miotać, to szybciej was zabije. Musicie się rozluźnić.
-Świetnie.-rzuciłam.
-Zabije? Już się czuje lepiej.-powiedział Weasley.
Nie zdążył nic więcej powiedzieć, ponieważ Hermiona zapadła się pod pnącza.
-Miona!-krzyknął Harry. Popatrzyłam na niego, po czym wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Po paru sekundach znalazłam się obok Granger . Chwilę później dołączyli do nas Harry z Ronem.
-Słyszycie te dźwięki?-spytał nagle mój brat.
-Tak.-odpowiedziałam.-Szum skrzydeł.
Ruszyliśmy powoli w stronę źródła hałasu. Weszliśmy do przestronnej komnaty. W powietrzu latały dziwne stworzonka.
-Nigdy nie widziałam takich ptaków.-powiedziała czarodziejka.
-Bo to nie ptaki.-wyjaśniłam.-To klucze. Jeden z nich otwiera te drzwi.
-O co tutaj chodzi?-dopytywała się dziewczyna.
-Nie wiem.-odpowiedział jej mój brat.
-Alohomora!-Ron spróbował otworzyć drzwi zaklęciem.-Alohomora! No co.-spojrzał się na nas.-Chciałem spróbować.
-Musimy znaleźć klucz.-rzuciłam.- Interesuje nas stary i zardzewiały.
-Jest!-wykrzyknął okularnik.-Ten z połamanym skrzydłem.
Obserwowaliśmy z gryfonami jak mój brat lata za kluczem pośród szalonego kłębowiska innych. Na meczu quidditcha złapał złoty znicz, więc nie powinien mieć z tym problemu. Złapał zdobycz, podał ją nam i przeszliśmy do kolejnego pokoju. Naszym oczom ukazała się ogromna szachownica. Od razu zrozumieliśmy, że musimy wygrać sobie przejście. Ron, który jest dobrym graczem wygrał nam je, chociaż sam został ranny. Przyjaciółka pobiegła po pomoc, a ja wraz z bratem przeszliśmy do ostatniej sali. Nie mogliśmy uwierzyć w to co zobaczyliśmy. Przed zwierciadłem Ain Eingarp stał nie kto inny, a profesor Quirrell. Znowu poczułam to dziwne pieczenie.
Harry zaczął rozmawiać z profesorem, który zdawał się mnie nie zauważać.
-Widzę siebie z kamieniem w ręce, ale nie wiem jak go dostać!- krzyczał Quirrell.
-Wykorzystaj chłopaka.-odezwał się głos niewiadomego pochodzenia.
Wybraniec przyglądał się tafli lustra. Czułam, że nic tam nie zauważył. Zrobiłam kilka kroków do przodu i spojrzałam w zwierciadło. Moje odbicie uśmiechnęło się i wskazało na kieszeń mojej bluzy.
-Co tam zobaczyłeś Potter!?
-Nic...-odpowiedział chłopiec.-Tylko siebie.
-Kłamiesz!-krzyknął mężczyzna.
-Niee...-odezwał się znów ten dziwny głos.-Chłopak mówi prawdę... weź dziewczynę!
Quirrell i Harry obrócili się ku mnie.
-W niczym Ci nie pomogę Voldemort.-powiedziałam wojowniczo.
-Daj mi z nią porozmawiać...
-Ale panie, nie jesteś jeszcze dość silny.-mówił do siebie nauczyciel.
-Na to wystarczy mi sił.
Profesor zaczął odwiązywać turban, a moim oczom ukazała się druga twarz.
-T...t...to niemożliwe.-wyjąkał Harry
-Potterowie... Spotkanie po latach...-powiedział Czarny Pan i zaczął swój monolog.-Nie mogę stworzyć własnego ciała. Ale jest coś, co może mi je dać. Coś co panno Potter znajduje się w twojej kieszeni. Brać ją!
Rzuciliśmy się do ucieczki, ale Quirrell wyczarował dookoła nas ogień. Gryfon rzucił się na profesora, jednak ten rzucił nim o podłogę tak mocno, że nastolatek stracił przytomność. Nauczyciel rzucił się ku mnie. Przygwoździł moją szyję do podłogi, kamień wypadł mi z kieszeni. Próbowałam rękoma oddalić dłoń atakującego od mojego gardła. Wtedy stało się coś dziwnego. Moje ręce zaczęły palić ciało czarodzieja. Skorzystałam z okazji i chwyciłam go za twarz. Ta zaczęła powoli zamieniać się w pył. Wyswobodziłam się z jego uścisku i patrzyłam jak ciało profesora się rozsypuje. Sięgnęłam po kamień i podbiegłam do nieprzytomnego brata. Po raz ostatni spojrzałam na martwego Quirrella. Z jego ciała unosił się dym, który z czasem uformował się w twarz Voldemorta. Poleciała ku mnie i przeszła przez moje ciało. Upadłam na ziemię nie upuszczając kamienia. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam była twarz mojego brata. Zemdlałam.
* * *
Obudziłam się w skrzydle szpitalnym. Rozejrzałam się dookoła jednak nigdzie nie było mojego brata. Obok mojego łóżka stał profesor Dumbledore.Rozpakowywał jakieś słodycze.
-Witaj Nel. Prezenty od wielbicieli?-zapytał.
-Od kogo?
-To, co wydarzyło się w lochach jest ściśle tajne, więc oczywiście cała szkoła o tym wie.-dyrektor uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech po czym spytałam:
-Co z Harrym, Ronem i Hermioną?
-Wszyscy są cali i zdrowi.-mówił spokojnie Dumbledore.-Twój brat wyszedł stąd wczoraj.
-A co z kamieniem?-spytałam.
-Został już zniszczony.
-Czy to znaczy, że Voldemort już nie wróci?
-Obawiam się, że będzie próbował w jakiś sposób tego dokonał.
-Dyrektorze. Dlaczego profesor Quirrell nie mógł znieść mojego dotyku?
-Ponieważ to, kiedy jako dziecko stanęłaś w obronie swojego brata zostawiło ślad w twoim ciele. Nazywa się miłość.-uśmiechnęłam się ciepło.
-Pożegnam cię już, gdyż widzę, że masz gościa.
Faktycznie. W drzwiach zauważyłam blond czuprynę. Draco podbiegł do mojego łóżka i mocno mnie przytulił. Kątem oka zauważyłam jak dyrektor puszcza do mnie oko.
-Jak się czujesz? Nic ci nie jest?-pytał Draco.
-Wszystko w porządku.-powiedziałam uśmiechając się szerzej.-Czekoladkę?-spytałam.
Dopiero teraz zwrócił uwagę na otaczające mnie prezenty. Pochwycił pudełko Fasolek Wszystkich Smaków i siadając na łóżku wziął jedną do ust. Od razu ją wypluł.
-Wymiociny.-powiedział po czym dał mi jedną do skosztowania.
-Mmm. Brzoskwinka.-powiedziałam po czym oboje się zaśmialiśmy. Rozmawialiśmy tak przez około godzinę. Dowiedziałam się, że spędziłam tu trzy dni. Potem ślizgon zmienił się z gryfonem. Przytuliłam się do brata mówiąc:
-Dziękuję, że próbowałeś mnie chronić.
-Nie ma za co, w końcu gdyby nie ty zginąłbym jako dziecko.
Na rozmowie minęła nam kolejna godzina. Do lekcji wróciłam dwa dni później.
* * *
Minęły ostatnie dwa tygodnie szkoły. Wszystkie rzeczy miałam już spakowane. Nadszedł czas ostatniej kolacji i przyznania Pucharu Domów. Punktacja przedstawiała się następująco. O dołu: Hufflepuf, Ravenclaw, Gryffindor, Slytherin. Profesor Dumbledore wstał od stołu i zaczął przyznawać dodatkowe punkty:
-Dla Hermiony Granger, za logiczne myślenie-20 punktów. Dla Ronalda Weasley'a, za najlepiej rozegraną partię szachów w historii Hogwartu-20 punktów. Panu Harry'emu Potterowi za cechy godne naśladowania-25 punktów. Neville'owi Longbottomowi za lojalność wobec przyjaciół-10 punktów.
-No to teraz na pewno przegramy.-powiedział Goyle, ale ja uciszyłam go machnięciem ręki.
-I wreszcie za zasługi Nel Potter, jej zimną krew i niespodziewaną odwagę, przyznaję Slytherinowi 60 punktów. Tak więc Puchar Domów wędruje do Slytherinu!
Z naszego stołu rozległy się krzyki i brawa. Takim akcentem zakończył się mój pierwszy rok nauki.
* * *
Jechaliśmy pociągiem z powrotem na dworzec King Cross. Siedziałam w przedziale z moimi przyjaciółmi. Na chwilę wymknęłam się, kierując się w stronę wagonu dla ślizgonów. Dosiadłam się do Draco, Crabbe'a i Goyle'a. Rozmawialiśmy ponad godzinę.
-Zobaczymy się po wakacjach.-pożegnał się Malfoy przytulając mnie.
-Będę czekać.-powiedziałam, po czym ruszyłam w stronę rodziców.

Nel Potter - Hogwart Inna Historia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz