Rozdział 23

10.2K 489 40
                                    

Dzisiaj na TVN leci ostatnia część Harry'ego Potter'a więc leci do was dodatkowy rozdział!!
[Co to obrazka w mediach- Moja też😂😂😂😂]

Poczułam ulgę, że brała mnie na poważnie. Nie wahałam się natychmiast wyjść z łóżka. Zrobiłam to z małymi trudnościami po czym nałożyłam swój szlafrok w momencie, w którym McGonagall powiedziała do Rona:
-Ty też powinieneś iść Weasley.
Draco chwycił mnie pod ramię, gdyż jeszcze kręciło mi się w głowie i wyszliśmy na korytarz mijając milczące postacie innych prefektów.
Czułam jakby panika wewnątrz mnie mogła w każdym momencie przelać się i wybuchnąć. Chciałam biec, krzyczeć wzywając Dumbledore'a. Pn Weasley krwawił, a my dalej szliśmy spokojnie. Co jeśli te kły (uporczywie starałam się nie myśleć "moje kły") były jadowite?
Kiedy weszliśmy do gabinetu dyrektora ten podniósł głowę do góry i powiedział:
-Ach, to pani profesor McGonagall... i... o ...
-Profesorze Dumbledore, Potter miała... no cóż, koszmar senny.-powiedziała McGonagall.-Mówi...
-To nie był koszmar senny.-wyjaśniłam szybko.
Minerwa spojrzała na mnie marszcząc brwi.
-Zatem opowiedz o tym dyrektorowi.
-Ja...no, spałam.-zaczęłam i nawet w moim przerażeniu i desperackim pragnieniu, by Dumbledore mnie zrozumiał, poczułam się trochę poirytowana, ponieważ dyrektor nie patrzył na mnie tylko przyglądał się swoim skrzyżowanym palcom.-Ale to nie był zwyczajny sen... To działo się naprawdę. Ja widziałam jak to się stało...-wzięłam głęboki oddech.-Tata Rona... pan Weasley... został zaatakowany przez olbrzymiego węża.
-Jak to zobaczyłaś?-spytał Dumbledore nadal na mnie nie patrząc.
-No... nie wiem.-powiedziałam ze złością.-Czy to ma jakieś znaczenie? Przypuszczam, że wewnątrz mojej głowy...
-Nie zrozumiałaś mnie. Chciałem powiedzieć... czy pamiętasz gdzie byłaś kiedy oglądałaś ten wypadek. Stałaś obok ofiary, czy raczej patrzyłaś na nią z góry?
Przełknęłam stojącą mi w gardle gulę i powiedziałam:
-Ja byłam wężem. Widziałam wszystko z perspektywy węża.
Nikt się nie odezwał. Ciszę przerwał Dumbledore.
-Czy Artur jest poważnie ranny?
-Tak.-odpowiedziałam stanowczo.
Dlaczego oni wszyscy tak wolno to pojmują.-pomyślałam.-Czy nie zdawali sobie sprawy z tego, jak bardzo krwawi osoba przeszyta tak długimi kłami? I dlaczego Dumbledore nawet nie raczy na mnie spojrzeć?
-Profesor McGonagall...-zaczął Dumbledore.-Proszę przyprowadzić tu pozostałe dzieci Weasley'ów.
Czarownica wręcz wybiegła z gabinetu, a ten nie zwracając na nas uwagi zaczął wydawać polecenia portretom.
Czułam jak wzrasta we mnie złość. Po około do gabinetu weszła trójka rudzielców i Harry. W ich oczach można było dostrzec przerażenie i zmartwienie. Wszyscy patrzyli w moją stronę, a ja spuszczałam wzrok w podłogę ciągle opierając się o Draco.
-Znaleźli go.-powiedział jeden z portretów.-Przewożą go do Świętego Munga.
-Dobrze. Świstoklik zaraz zabierze tam jego dzieci.
Wtedy nie wytrzymałam. Cała skumulowana we mnie złość wypłynęła.
-Sójrz na mnie!-krzyknęłam do Dumbledore'a i ten w końcu się na mnie spojrzał.-Co się ze mną dzieje?!
-Wzywał mnie pan?-spytał spokojny głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam Snape'a.
-O Severusie.-powiedział Albus.-Nie możemy dłużej czekać.
Nie zdążyłam nic powiedzieć bo Snape wyrwał mnie z uścisku Dracona i wyprowadził z gabinetu.
Ruszyliśmy w stronę jego gabinetu. Kiedy do niego weszliśmy, posadził mnie na krześle i zaczął mówić:
-Na naszych zajęciach nauczysz się oklumencji. Podejrzewamy, że między umysłem Twoim i Czarnego Pana istnieje swojego rodzaju więź. Bez odpowiedniego przygotowania będzie mógł wejść do twojego umysłu i podsyłać ci różne wizje. Przygotuj się.-nie zdążyłam nic powiedzieć bo nauczyciel wypowiedział zaklęcie.-Legilimens!
Pokój się rozpłynął, a jego miejsce zastąpiły moje wspomnienia. Próbowałam zablokować ataki Snape'a, ale kompletnie mi to nie wychodziło. Ćwiczyliśmy przez całą noc.

Nad ranem byłam już kompletnie wycieńczona. Nie miałam już nawet siły sprzeciwiać się atakom. W końcu profesor ogłosił koniec dzisiejszych "zajęć". Wtedy rozległo się pukanie do drzwi. Spod półprzymkniętych oczu zobaczyłam jasną czuprynę.
-Wzywał mnie profesor?-spytał Draco.
-Tak. Pomóż jej dojść do pokoju.-powiedział nawet na mnie nie patrząc.
Chłopak podszedł do mnie i pomógł mi wstać.
-Dasz radę iść?-spytał. Pokiwałam twierdząco głową jednak kiedy potknęłam się o stołek rzucił.-Chyba jednak nie.-po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do naszego dormitorium.
-Co z nim? Z panem Weasley'em?
-W porządku.
-Nie kłam.-powiedziałam, a do moich oczu napłynęły łzy.-Jest aż tak źle?
Wziął głęboki oddech i odpowiedział:
-Tak. Jeszcze chwilę i byłoby po nim.
Wtedy wybuchłam głośnym płaczem.
-Ej, nie płacz.-powiedział przytulając mnie.
-To moja wina.
-Wcale nie.-odsunął się ode mnie.-To ty go uratowałaś. Gdyby nie ty, znaleźliby go dopiero rano. Uratowałaś mu życie. A teraz się połóż, potrzebujesz odpoczynku.-odrzekł i odwrócił się do wyjścia.
-Zostań ze mną, proszę.
-Z tobą zawsze księżniczko.
Położył się obok i chwile potem był już w objęciach Morfeusza, za to ja zasnęłam dręczona koszmarami.
* * *
Przez kilka dni dochodziłam do siebie. Cały czas myślałam o więzi łączącej mnie z Voldemortem. Tydzień temu Hermiona wpadła na pomysł aby Harry uczył nas OPCM, bo przy Umbridge niczego się nie nauczymy. Dwa dni temu odbyło się spotkanie Pod Świńskim Łbem, a dzisiaj miało odbyć się pierwsze spotkanie.
Weszliśmy do Pokoju Życzeń. Na pierwszych zajęciach zajmowaliśmy się zaklęciami oszałamiającymi typu "Drętwota". Opanowałam je do perfekcji. Po nocnym patrolu nauczyłam wszystkiego Draco. Tak mijały wszystkie spotkania GD, Harry był wspaniałym nauczycielem. Nie to co ta różowa landryna, która cały czas katowała nas teorią.
W końcu nadszedł jednak czas odpoczynku. Na święta pojechaliśmy do rodzinnego domu Black'ów. Okazało się, że Weasley'owie także spędzą tu gwiazdkę, a pan Weasley został już wypuszczony ze szpitala.
Nadszedł poranek bożonarodzeniowy. Jak zwykle wstałam ostatnia. Szybko ubrałam białą sukienkę, uczesałam warkocza, umyłam zęby i twarz i zbiegłam na dół. Tak jak myślałam, wszyscy czekali tylko na mnie. Wkroczyłam do jadalni i zasiedliśmy do posiłku.
Na kolacji otwieraliśmy prezenty. Zastanawiałam się nad wysłaniem prezentu Draconowi, ale uznałam, że to zbyt niebezpieczne i dam mu go w szkole. Od pani Weasley dostałam nowy sweter, od bliźniaków pełno słodyczy, od Ginny i Miony bransoletkę przyjaźni( miałyśmy takie we trzy, choć na moim nadgarstku będzie to druga, gdyż pierwszą mam z Amy), a od Harry'ego nową książkę. Niespodziewanie, podczas posiłku pan Weasley podniósł swój kieliszek do góry w geście toastu.
-Za panią Nel Potter, bez której nie byłoby mnie tutaj.-zmusiłam się do lekkiego uśmiechu choć na samo wspomnienie tego snu przed oczami stawał mi obraz kłów wbijających się w ciało pana Weasley'a.-Za Nel.-dokończył.
-Za Nel.-zawtórowali mu wszycy wraz z Syriuszem, który przed chwilą wkroczył do pokoju.
-Po kolacji rozmawiałam z Syriuszem. opowiedział mi też trochę o swojej rodzinie.
-Jesteś taka podobna do rodziców.-powiedział.
-Nie jestem pewna. Ja się bardzo zmieniłam, wiesz. Gdy widziałam atak na pana Weasley'a nie byłam tylko obserwatorem.-wzięłam głęboki oddech.-Ja byłam wężem. A potem w gabinecie była taka chwila kiedy...-mówiłam szybko.-kiedy chciałam go... Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że istnieje jakaś więź pomiędzy mną, a Voldemortem. Ostatnio jestem taka wściekła, taka zła... ja... boję się, że po tym co przeszłam coś się we mnie załamie, że stanę się taka jak on.
-Chcę, żebyś mnie uważnie posłuchała Nel. Nie jesteś wcale złym człowiekiem. Jesteś dobrym człowiekiem, któremu przydarzyło się wiele złych rzeczy. Rozumiesz? Poza tym...-mówił dalej.-Świat wcale nie dzieli się na dobrych ludzi i śmierciożerców. Bo każdy ma w sobie tyle samo dobra co zła, to od nas zależy, którą drogą pójdziemy. Taka jest nasza natura, a gdy wszystko się skończy, będziemy wreszcie rodziną. Ja, ty i Harry. Zobaczysz.-odrzekła przytulając mnie.
* * *
Po powrocie do Hogwartu wręczyłam Draco gwiazdkowy prezent. Powiedział, że dobrze zrobiłam nie wysyłając go, gdyż Czarny Pan urządził sobie siedzibę w Malfoy Manor, a nie chciałby żeby coś mi się stało. powróciliśmy także do spotkań GD.
Na dzisiejszej lekcji uczyliśmy się wyczarowywać patronusa. Harry pęczniał z dumy, gdy udało mi się to za pierwszym razem. mój patronus przybrał postać feniksa.
Podczas kolejnego spotkania zostaliśmy zdradzeni. Cho powiedziała o naszych spotkaniach Umbridge. Landryna rozwaliła ścianę zaklęciem i już po chwili staliśmy przed Brygadą Inkwizycyjną z Umbridge i Filch'em na czele. Wśród moich przyjaciół rozległy się szepty kiedy pośród nich zobaczyli Dracona.
-To ja go do tego namówiłam.-powiedziałam kiedy wracaliśmy z kary u Umbridge, która po sprawie z Gwardią Dumbledore'a i ucieczką dyrektora została mianowana dyrektorem Hogwartu więc mogła się na nas wyżywać bez skrupułów.

Nel Potter - Hogwart Inna Historia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz