Rozdział 28

8.1K 482 17
                                    

Na czas świąt wróciliśmy do Nory. Przyjechali bliźniacy oraz profesor Lupin i Tonks. W domu było gwarno i wesoło. Harry, Ron i pan Weasley ozdobili salon, Ginny ubierała choinkę, bliźniacy testowali nowy wynalazek, a ja z panią Molly, piekłyśmy ciastka. W pewnym momencie zostałam sama w kuchni, ponieważ pani Weasley poszła po coś do spiżarni. Po paru minutach usłyszałam czyjeś kroki. Nie zwracałam na to uwagi, bo myślałam, że gospodyni wróciła do kuchni. Okazało się jednak, że grubo się pomyliłam. Do moich uszu dotarły dwa radosne głosy.
-Wydaje nam się...-zaczął Fred.
-Że powinnaś dać więcej kremu na te ciastka.-dokończył George.
-Macie rację, jeszcze tu brakuje.-odpowiedziałam i wysmarowałam im obu poliki.-Tak, teraz jest idealnie.
-Tak, teraz jesteśmy już wystarczająco słodcy.-powiedzieli razem próbując kremu.-Powinnaś spróbować.-odrzekli, zdejmując trochę kremu ze swoich policzków i smarując nim moje.
-Teraz ty też jesteś słodka.-powiedział Fred, a ja uderzyłam go ścierką, którą zaraz potem wytarłam sobie twarz.
Gdy skończyliśmy robić ciasteczka, postanowiłam pomóc Ginny rozwieszać ozdoby na wyższych częściach choinki. Wieszałam ozdoby, przysłuchując się rozmowie, która toczyła się w salonie. Harry oskarżał Snape'a, na co Lupin bardzo się zdenerwował.
W tym momencie usłyszeliśmy przerażający krzyk zmieszany z mrożącym krew w żyłach śmiechem. Doskonale znałam te złowieszczy rechot. Zeskoczyłam z taboretu i ile sił w nogach pobiegłam przed dom. Bliźniacy stali obok mnie. Zatrzymaliśmy się na ganku. Stali tam Lupin i Tonks z wyciągniętymi różdżkami. W drzwiach stali państwo Weasley i Harry. W krzakach dostrzegłam Belatrix. Pełen gniewu Harry rzucił się za nią w pościg. Ta cały czas śpiewała, że zabiła Syriusza, co bardziej go rozwścieczyło. Od razu zrozumiałam, że to pułapka. Drugi smierciożerca, chcąc udaremnić pomoc aurorów, wyczarował wokół Nory ognisty krąg. Poczułam jak ktoś odpycha mnie na bok. To była Giny, która ruszyła na pomoc Harry'emu. Pani Weasley, zaczęła wołać ją ze strachem w głosie, a ja nie czekając ani chwili, przeskoczyłam rzez płomienie i ruszyłam za nią.
Biegłam przez zarośla, w kierunku niebieskich świateł. Znalazłam Harry'ego i Ginny na małym wzniesieniu. Zaraz potem dobiegli do nas Tonks, Lupin i pan Artur. Stanęliśmy w kręgu, plecami do siebie. Ginny kazaliśmy wejść do środka, aby ją chronić. Czekaliśmy na ponowny atak śmierciożerców, ale ten nie nadszedł. Chwilę później usłyszeliśmy krzyk pani Molly. Pan Weasley zerwał się jak poparzony, a my ruszyliśmy za nim. Kiedy dotarłam na miejsce, stanęłam jak osłupiała patrząc, czego dokonali śmierciożercy. Wznieśli się w powietrze i przelatując przez piętra domu, podpalali go. Uciekli, śmiejąc się triumfalnie, a my obserwowaliśmy jak Norę pochłaniają płomienie. Wyczarowałam ogromną chmurę, mając nadzieję, że to chociaż trochę złagodzi straty, po czym wściekła odwróciłam się do Harry'ego.
-Ty idioto! Nie zauważyłeś, że to była pułapka!?
-Już zapomniałaś, że zabiła Syriusza!?-Harry też podniósł głos. Widać było, że zaskoczyła go moja reakcja.
-A teraz mogła zabić Ginny tylko dlatego, że żyjesz gniewem i chęcią zemsty!-rzuciłam mu prosto w oczy.
-Nie wiedziałem, że za mną pobiegnie. Nie myślałem...
-No własnie! Ty nie myślisz!-zaczęłam.-Nie rozumiesz ego, że nie możesz się narażać! Twoje życie jest ważne, nie rozumiesz tego!? Masz zadanie do wykonania! Oddałabym ci swoje gdybym musiała.-dodałam już spokojniej.
-To mogłaś oddać je za Syriusza, albo za rodziców skoro już jesteś do tego taka chętna!-krzyknął, a ja poczułam się jakby ktoś przebił mi serce nożem.
Poczułam jak moja lewa ręka zaczyna drgać. Wiedziałam, że zaraz stanie się coś złego.
-Nel, uspokój się.-powiedział spokojnie Fred.
-Nie! Wy nic nie rozumiecie!-krzyknęłam i nie zważając na niczyje prośby, ruszyłam w stronę lasu.
Nie zważałam na to czy jest mi zimno, czy nie, po prostu szłam wydreptaną ścieżką "Wdech, wydech." Powtarzałam sobie, próbując się uspokoić. Szłam tak, dopóki nie doszłam na moją polanę do ćwiczeń. Usiadłam na pniu i wpatrywałam się przestrzeń. Niechcący poruszyłam w pył pięć, może dziesięć głazów.
"Dlaczego to tak boli?"-myślałam.-"Dlaczego oni nic nie rozumieją?" No tak, przecież im nie powiedziałam, ale jak mam powiedzieć najbliższym osobom, że będę musiała zginąć. Że mam w sobie cząstkę potwora, przez, którego to wszystko się zaczęło. Że jeżeli stchórzę, oni wszyscy zginą? Nie, nie są na to jeszcze gotowi, a może ja nie jestem? W każdym razie nie stchórzę. Wytrwam do samego końca, a na pewno nie oddam się w łapy Voldemorta. Wytrwam. Ale przede wszystkim śmierciożęrcy nieźle mnie popamiętają. Zobaczycie.
Z taką myślą, wróciłam do reszty.
* * *
Wróciliśmy do Hogwartu. Z Harrym pogodziłam się jakieś dwa dni temu, ale ciągle miałam w głowie dwa pytania.
1.Jaką misję otrzymał Draco.
2.Jak Harry ma wyciągnąć informacje od Slughorna.
Siedziałam właśnie w bibliotece wraz z gryfonami kiedy mnie olśniło.
-Wiem jak możesz wyciągnąć informacje od Slughorna.-powiedziałam.-Potrzebujesz tylko odrobiny szczęścia, płynnego szczęścia!
-Nel, jesteś genialna!-powiedział wybraniec.
-Spotkamy się za dwadzieścia minut w waszym pokoju wspólnym. Podajcie mi hasło.
-Miecz Gryffindora, ale czemu nie możesz iść z nami od razu?-spytała Miona.
-Idę po więcej szczęścia.-rzuciłam ii wybiegłam z biblioteki.
Dwadzieścia pięć minut później Harry wypił zawartość dwóch flakoników i udał się na poszukiwania mistrza eliksirów. Postanowiłam zostać z Mioną i Ronem póki mój brat nie wróci z informacjami. Mogłam tu zostać całą noc. Jutro niedziela, a co za tym idzie, nie ma zajęć. I całe szczęście, bo wybraniec wrócił po około pięciu godzinach.
-No nareszcie stary.-zaczął Ron.-Gdzieś ty był?
-Czego się dowiedziałeś?-wypaliła Hermiona.
-Słowo, którego szukał Dumbledore, to horkruks.-na to słowo, moje serce chwilowo przestało bić, ale spytałam:
-Co to jest horkruks?
-To przedmiot, w którym człowiek ukrył cząstkę swojej duszy. Nawet jeśli człowiek zginie, to nie można umrzeć, bo cząstka duszy wciąż pozostaje na ziemi. Voldemort stworzył ich siedem.-wytłumaczył dobrze mi już znaną rzecz.
-Trzeba je wszystkie zniszczyć, żeby go zabić?-spytałam niby niczego nieświadoma.
-Tak, trzeba zniszczyć wszystkie. Co do jednego.
* * *
Jakieś dwa tygodnie potem Dumbledore wezwał Harry'ego na wieże astronomiczną. Jako dobra siostra postanowiłam mu towarzyszyć, szczególnie dlatego iż miałam wrażenie, że dzisiaj stanie się coś złego. Okazało się, że dyrektor powierzył mojemu bratu misję odnalezienia i zniszczenia horkruksów. Gdy to mówił popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach, a może tylko mi się wydawało?
Chwilę później deportowali się poza Hogwart, a mi pozostało tylko czekać.
Po długim czasie dostrzegłam jak nad wieżą astronomiczną rozpościera się Mroczny Znak. Sekundę później na wieżę dotarli Dumbledore i Harry. Staruszek nie wyglądał najlepiej, ale prosił tylko o spotkanie ze Snape'm. Już chciałam po niego biec, kiedy usłyszeliśmy czyjeś kroki. Dyrektor kazał nam się schować pod podłogą i niczego nie robić. Chwilę później na przeciw dyrektora stanął Draco. "To jest to zadanie, o którym nie chciał mi powiedzieć." Już chciałam do niego pobiec, ale Harry mnie zatrzymał.
-Pamiętaj o co prosił mnie Dumbledore.-powiedział bezgłośnie.
Spełniając prośbę stałam wraz z bratem i słuchałam jak Draco wyjaśnia, że śmierciożercy są w zamku, do którego dostali się przez Szafkę Zniknięć w Pokoju Życzeń, którą on naprawił i że musi go zabić bo inaczej Czarny Pan zabije go i jego najbliższych. Dostrzegłam jednak, że chłopak nie jest wystarczająco silny, żeby to zrobić.
Chwilę później do pomieszczenia weszli inni śmierciożercy wraz ze Snape'm, który dokończył zadanie za młodego Malfoy'a i zabił dyrektora.
Nie mogłam w to uwierzyć. Dumbledore ufał mu ponad życie, a on go zabił. Patrzeliśmy jak ciało dyrektora uderza z hukiem o ziemię i nic nie mogliśmy zrobić. Kiedy czarodzieje wyszli z pomieszczenia, ruszyliśmy za nimi. Harry krzyczał do Snape'a coś o zaufaniu, a ja obrałam sobie inny cel.
-Draco! Nie idź z nimi! Nie jesteś taki jak oni!-krzyczałam.
Odwrócił się i podbiegł do mnie. Chwycił moją twarz w dłonie i pocałował mnie.
-Nie idź z nimi. Nie musisz.-powiedziałam kiedy się odsunął.
-Muszę. Aby chronić ciebie i matkę.
-Nie zostawiaj mnie samej. Nie teraz.
-Jeszcze się zobaczymy.-powiedział całując mnie w czoło.-Już niedługo.-powiedział i odszedł.

Nel Potter - Hogwart Inna Historia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz