Leżałam na plecach oddychając z trudem jakbym zdyszała się po biegu. Przebudziłam się z bardzo realistycznego snu, z dłonią przyciśniętą do przedramienia. Blizna paliła mnie tak, jakby ktoś przed chwilą przyłożył do niej rozgrzany do białości pręt.
Próbowałam sobie przypomnieć o czym śniłam. To było takie żywe, takie realne... Dwoje znajomych ludzi i jeden, którego nie znam... Zmarszczyłam brwi starając sobie przypomnieć...
Nawiedził mnie niewyraźny obraz jakiegoś pokoju... przypomniałam sobie węża zwiniętego na dywaniku przed kominkiem... drobnego człowieka tak, to Peter o przezwisku Glizdogon... i piskliwy głos... głos Lorda Voldemorta.
Zacisnęłam powieki usiłując sobie przypomnieć jak wyglądał Voldemort, ale okazało się to niemożliwe... Pamiętałam tylko, że w tej samej chwili, w której odwrócono fotel Voldemorta i zobaczyłam co w nim siedzi, przeszył mnie spazm przerażenia i obudziłam się... A może obudził mnie piekący ból?
I kim był ten starzec. Na pewno był tam jakiś starzec. Widziałam jak upada na podłogę. Ale wszystko się zacierało. Zasłoniłam twarz dłońmi ogradzając się od sypialni, by zatrzymać pod powiekami obraz tamtego mrocznego pokoju, ale szczegóły wyciekały z mojej pamięci jak woda ze stulonych dłoni. Tym szybciej im mocniej starałam się je zatrzymać. Voldemort i Glizdogon rozmawiali o kimś kogo zabili., ale nie mogłam sobie przypomnieć jego imienia... i planowali nowe morderstwo... ale kto miał być ofiarą? "O nie"-pomyślałam.-"Harry"
Odjęłam ręce od twarzy i rozejrzałam się po pokoju. Na razie mieszkaliśmy u Weasley'ów, ale mi to pasowało. Wczoraj pan Weasley powiększył pokój, który dzieliłam z Ginny i wstawił tu trzecie łóżko gdyż niedługo miała zjawić się Hermiona. Zerknęłam na zegarek. Była piąta nad ranem, jednak wiedziałam, że nie ma szans abym ponownie zasnęła. Wyszykowałam się więc jak najciszej, żeby nikogo nie obudzić i wyszłam na dwór. Nora zewsząd otoczona była różnorodnym krajobrazem. Z jednej strony polem, z drugiej lasem, a jeszcze z trzeciej-jeziorem. Słońce zaczynało wschodzić, a od wody wiała lekka bryza. Idealna pogoda na trening. Weszłam do lasu gdzie odnalazłam miejsce, w którym zawsze trenowałam. Była to niewielka polana cały czas oświetlona przez słońce. Było tu dużo kamieni i kamyczków, a przez jej środek przepływał strumyk. Usiadłam na pieńku drzewa i skupiłam się na wodzie. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie jak formuje się z niej strumień płynący ku górze. Kiedy otworzyłam oczy z koryta wznosił się prawie dwumetrowy strumień wody. Poruszyłam ręką we wszystkie strony świata, a ciecz naśladowała ruchy mojej dłoni. Kiedy odwróciłam się od strumienia zajęłam się kamieniami. Podnosiłam je (oczywiście siłą woli) i rzucałam jak najdalej chcąc pobić swój dotychczasowy rekord. Nagle usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Błyskawicznie obróciłam się do tyłu. Wśród drzew i krzewów ujrzałam czarną czuprynę. Poklepałam kawałek pieńka mówiąc:
-Chodź Harry.
Chłopak usiadł obok mnie. Nastała chwila ciszy po czym wybraniec przerwał ją pytając:
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-O czym?
-O tym...-naśladował ruchy moich dłoni.-Wszystkim.
-Ty też długo nie powiedziałeś mi o Zgredku.-uśmiechnęłam się pod nosem.
-W takim razie jesteśmy kwita. A teraz powiedz mi co to jest.
Opowiedziałam mu wszystko od początku do końca. Kolejne pół godziny zabrało mi prezentowanie swoich zdolności, aby dowieść, że nie kantowałam. Około ósmej wróciliśmy do Nory. Nikt już nie spał, a w domu panował typowy dla niego gwar. Weszliśmy do kuchni. Przy kuchennym stole siedzieli dwaj rudzielcy, których nigdy wcześniej nie widziałam. Domyśliłam się, że to najstarsi chłopcy z rodzeństwa Weasley. Bill i Charlie.
-Jak leci dzieciaki?-zapytał bliższy, szczerząc do nas zęby i wyciągając wielką dłoń najpierw w stronę Harry'ego, a potem w moją. Potrząsnęłam nią, wyczuwając palcami stwardnienia i pęcherze. To musiał być Charlie, który bada smoki w Rumunii. Charlie był zbudowany jak bliźniacy. Niższy i tęższy od Percy'ego i Rona, którzy byli wysocy i chudzi. Miał szeroką, dobroduszną twarz, posiekaną od wiatru, a piegów tyle, że wyglądały jak opalenizna. Ramiona miał muskularne, a na jednej ręce widniał duży, błyszczący ślad po oparzeniu.
Bill wstał, uśmiechając się i również uścisnął nam dłonie. Harry'ego trochę zdziwiło jego zachowanie, gdyż zawsze wyobrażał go sobie jako starszą wersję Percy'ego. Ja za to wyobrażałam go sobie jak... właściwie wogóle nad tym nie myślałam. Chłopak był wysoki. Miał długie włosy, które związał z tyłu w kucyk. Z ucha zwisał mu kolczyk z czegoś co wyglądało jak kieł. Ubrany był jak na koncert rockowy, a na nogach miał buty ze smoczej skóry. Jego styl można określić jednym słowem-"cool".
CZYTASZ
Nel Potter - Hogwart Inna Historia [ZAKOŃCZONE]
FanfictionNel Potter - Hogwart inna historia Co by było gdyby Voldemort nigdy nie zabił Potterów? Gdyby James i Lily żyli? Gdyby Harry nie wychowywał się u wujostwa? Gdyby miał siostrę? I gdyby Nel zmieniłaby wiele w życiu naszych bohaterów? Poznajcie histor...