Rozdział 27

7.6K 450 12
                                    

          Pogrzeb Amandy odbył się tydzień późnej. Stojąc nad jej ciałem, chwyciłam ją za rękę i obiecałam, że jej śmierć nie pójdzie na marne, że nie będę już płakać po nocach i że do czasu ostatecznej bitwy zrobię wszystko aby chronić tych, których kocham. Wiem, że może się to wydawać dziwne, ale kiedy to mówiłam, czułam jakby stała obok. Wiedziałam, że mnie słyszy i wspiera z zaświatów.
          Ten listopad był bardzo burzliwy. Najpierw umarła moja najlepsza przyjaciółka, złamałam rękę mojemu bratu i prawie udusiłam swojego chłopaka. Dodatkowo Hermiona i Ron nie odzywali się do siebie, bo Lavender zaczęła chodzić z Weasley'em, Harry otrzymał misję od Dumbledore'a, a Draco wypełniał rozkazy Czarnego Pana.
          Aktualnie siedzieliśmy na kanapie w naszym dormitorium.
  -Hermiona mówiła, że następne przyjęcie u Slughorna będzie przed świętami.-powiedziałam.-Chcesz iść tam ze mną?-spytałam.
  -Chętnie.-odpowiedział bawiąc się kosmykiem mich włosów.-To będzie miłe oderwanie od tych wszystkich problemów.
  -A właśnie. Nadal nie powiedziałeś mi na czym polega twoje zadanie.
  -Nie chcesz wiedzieć.
  -Przecież mi możesz powiedzieć o wszystkim.
  -Ale nie o tym. Znienawidziła byś mnie za to.-powiedział i upił kolejny łyk ognistej.
  -Draco. Przecież to oczywiste, że ludzie muszą zrobić czasami coś złego, żeby chronić innych.
  -Mówisz jakbyś tego doświadczyła, a przecież nie wiesz jak to jest.
  -Masz rację. Nie wiem jak to jest.-skłamałam. Przecież nie powiem mu: nie, nie masz racji, wiem jak to jest bo będę musiała umrzeć, żebyście wy mogli żyć. Bo póki ja żyje, Voldemort też będzie żyć. Nie, nie powiem mu tego. Jeszcze nie teraz. Zamiast tego odpowiedziałam.-Ale pamiętaj, że jesteśmy ze sobą na dobre i na złe, więc możesz mi o tym powiedzieć.
  -Dowiesz się w swoim czasie.-powiedział i na tym skończyła się nasza rozmowa.
* * *
          Na przyjęciu u Slughorna okazało się, że Hermiona zaprosiła Cormac'a, bo chciała wzbudzić zazdrość Rona. W efekcie cały wieczór przed nim uciekała. Harry zaprosił Lunę,chociaż i tak całe przyjęcie, podejrzliwie przyglądał się Draconowi. Za to ja i mój partner bawiliśmy się znakomicie. To przyjęcie naprawdę było małą odskocznią od problemów.
* * *
          Na drug dzień  jadłam śniadanie wraz z Harrym, Ronem i Hermioną. Żartowaliśmy ze zdenerwowanej Lavender. Ron w końcu z nią zerwał, po tym jak po wybudzeniu ze śpiączki, wypowiedział imię Hermiony. Myślałam, że ten dzień minie spokojnie, jednak grubo się myliłam. Kiedy do Wielkiej Sali weszła Katy Bell, Harry od razu do niej podbiegł, aby dowiedzieć się kto rzucił na nią urok, dając jej zaczarowaną kolię. Oskarżał Draco, pomimo moich ciągłych zaprzeczeń. Kiedy z nią rozmawiał, pojawił się Draco, który na ich widok pośpiesznie wyszedł z jadalni. Harry zrobił się czerwony ze złości i pobiegł za nim.
  -Zostańcie tutaj.-rzuciłam do gryfonów i ruszyłam za chłopakami.
         Krzyki doprowadziły mnie do łazienki prefektów na piątym piętrze. Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam istne pobojowisko. Umywalki były potłuczone, lustra pobite, a podłoga cała zalana wodą. Dostrzegłam pojedynkujących się uczniów.
  -Nel, wyjdź stąd!-krzyknął Draco uchylając się przed zaklęciem. 
  -Nie! Macie przestać! Natychmiast!-krzyknęłam, ale to nie poskutkowało.
          Oboje chcieli pozabijać się nawzajem, a ja stałam i nie mogłam nic na to poradzić. W pewnym momencie Harry wypowiedział czarnomagiczne zaklęcie z podręcznika Księcia Półkrwi.
  -Sectumsempra!-krzyknął celując w Malfoy'a.
  -Harry nie!-krzyknęłam zasłaniając sobą Dracona.
          Poczułam jak paraliżujący ból przechodzi przez całe moje ciało. Zaraz potem odczułam pieczenie. Upadłam na mokrą podłogę. Kątem oka widziałam jak woda wokół mnie barwi się na czerwono. Całe moje ciało było pokryte głębokimi ranami ciętymi. Było mi coraz zimniej. Harry podbiegł do mnie i złapał mnie za rękę. Draco usiadł pod ścianą i zakrył twarz dłońmi.
  -Odsuń się od niej Potter.-usłyszałam stanowczy głos Snape'a.
          Wybraniec spełnił polecenie a nauczyciel pochylił się nade mną i zaczął wypowiadać zaklęcie, którego nie zrozumiałam, bo zemdlałam.
  
          Obudziłam się dostrzegając mrok za oknem. Od razu rozpoznałam skrzydło szpitalne. Światła były pogaszone, ponieważ wszyscy spali. Chciałam podnieść się na przedramionach, lecz bolała mnie cała klatka piersiowa.
  -Radziłbym uważać panno Potter.-usłyszałam głos Snape'a.
  -Co pan profesor tu robi?-spytałam.
  -Dyrektor kazał mi zostać i poinformować go kiedy pana się obudzi.-odpowiedział jak zawsze opanowany.
  -Dziękuję za pomoc.-powiedziałam i patrzyłam jak wychodzi z sali.
          Dosłownie chwilę po wyjściu mistrza eliksirów do pomieszczenia wszedł Draco.
  -Co ty tutaj robisz? Jest już cisza nocna.-powiedziałam.
  -Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz.-odrzekł siadając na łóżku.-Poza tym zawsze mogę powiedzieć, że jestem na patrolu.
  -Dlaczego Snape mnie uratował?-spytałam prost z mostu.
  -Pewnie dlatego, że jesteś jego córką chrzestną.
  -To wiem. Pytam się o jeszcze jeden powód.
          Od razu zrozumiał o co mi chodzi.
  -Pamiętasz jak nie było mnie na niedzielnym treningu drużyny?-pokiwałam głową na tak.-Byłem wraz z matką i innymi śmierciożercami na takim jakby zebraniu Voldemorta. Snape też tam był. Czarny Pan powiedział, że mamy mieć ba ciebie oko i nie możemy dopuścić do twojej śmierci. Wiesz może dlaczego mu tak na tobie zależy?
  -Nie mam pojęcia. Mówił coś w tedy w bibliotece, ale do tej pory mam pustkę w głowie, w tym miejscu. Pewnie chodzi mu o moje zdolności, albo o to, że jestem siostrą Harry'ego.-skłamałam.
  -Kiedyś na pewno sobie przypomnisz, a teraz odpoczywaj. Widzimy się jutro.-pocałował mnie w czoło i wyszedł.
    
          Następnego dnia odwiedził mnie Harry. Przeprosił mnie chyba z dziesięć razy. Wybaczyłam mu przy pierwszym, ale tylko pod warunkiem, że zniszczy tę przeklętą książkę. Tak też zrobił.

Nel Potter - Hogwart Inna Historia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz