Rozdział.7.

28.2K 1.2K 182
                                    


Obudziłam się o świcie, Aron jeszcze słodko spał. Kiedy tak na niego patrzę wiem, że będzie ciężko mi od niego odejść. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju idąc wciąż schodami na dół. Kiedy wreszcie dotarłam do kuchni, stanęłam przed lodówką i wyciągnęłam sok. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie przeraźliwy ryk, roznoszący się po całym domu. Upuściłam szklankę a ta rozsypała się na drobny mak. Pośpiesznie zaczęłam to sprzątać. Dopóki nie poczułam okropnego bólu w wewnętrznej część dłoni. Gdy spojrzałam w dół na dłoni, zobaczyłam jak z rany sączy się spora ilość krwi.

- Alex, co ty tu robisz?- wzdrygnęłam się na zdenerwowany tan Arona.

- Przyszłam nalać sobie soku, bo chciało mi się pić. Ale się wystraszyłam i szklanka mi upadła, więc teraz sprzątam- dopiero w tym momencie Aron spojrzał w dół a jego wzrok zatrzymał się na mojej dłoni.

- Boże Alex ty krwawisz- złapał mnie za ramie.

- To nic takiego.- jednak kiedy spojrzałam w dół, zobaczyłam szkarłatną ciecz, która wypływałam bardzo szybko z rany.

- To jest nic?!- warknął. Chodzi trzeba to opatrzyć.- wziął mnie na ręce, tak jak zawsze i skierował się na nasze piętro. Przepraszam jego piętro. Weszliśmy do sypialni, a z niej poszliśmy do łazienki. Aron posadził mnie na krawędzi wanny a sam zaczął czegoś szukać. Po chwili podszedł do mnie z apteczką.

- To może trochę zaboleć- powiedział i wyciągnął mi pęsetą spory kawałek szkła, potem zlał mi ranę płynem antybakteryjnym i owinął mi bandażem ranę. Przez cały czas miałam zaciśnięte zęby, aby nie piszczeć, za każdym razem kiedy zaboli.

- Koniec. Dzielna dziewczynka- pocałował mnie w czoło i wziął na ręce. Położył nas na łóżku- Dlaczego wyszłaś sama z pokoju?

- Ponieważ chciało mi się pić.

- Mogłaś mnie obudzić.

- Tak słodko spałeś nie miałam serca ciebie budzić.

- Kochanie, następnym razem mnie obudź. Dobrze?

- Hej umiem jeszcze sama zejść po schodach. Nie potrzebuję niańki

- Alex nie denerwuj mnie.- warknął- Nie będziesz chodzić sama przy innych samcach.

- Zazdrosny?

- Tak i to bardzo. Przysięgam ci, że jeżeli ktoś na ciebie źle spojrzy, to bądź pewna, ta osoba zginie.

- Już się uspokój.- pogładziłam go po policzku to zawsze pomaga.

- Jesteś głodna.

- Nie.

- A chcesz spać?- spytał czule.

- Nie...Wyspałam się. Spałam prawie 24 godziny.

- To co chcesz robić?

- Możemy pójść na spacer- zaproponowałam pierwszą myśl jaka mi wpadła do głowy. Jednak Aron cały się spiął.

- Ok, ale mam zasady- pokiwałam głową na tak. Zrobię wszystko aby tylko wyjść z tej klatki- Nie patrzysz, nie rozmawiasz i nie dotykasz innych mężczyzn z wyjątkiem mnie.

- Dobrze. Zgadzam się

Ubraliśmy się dość szybko. Ja nałożyłam sukienkę w kwiaty do kolan i koturny. Aron nałożył czarne jeansy i białą koszulkę. Zeszliśmy na dół i szliśmy do drzwi wyjściowych, ale drogę zagrodziła nam plastikowa zdzira. Dosłownie. Laska miała wszystko wypchane plastikiem, a tona makijażu tylko pogarszała to, bo jej wygląd przyprawiał o wymioty.

- Kim jesteś?- spytałam ciekawa.

- To raczej ja powinnam się spytać o to ciebie- syknęła w moją stronę.- Jestem Tiffany narzeczona Alfy.

CO? CO TO WSZYSTKO MA ZNACZYĆ? JA CHYBA ŚNIĘ!!!


Mate - nasze przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz