Rozdział.38.

13.7K 804 47
                                    

*Aron*

Szukamy Alex już od 5 godzin. Jest godzin 2 w nocy. Moi ludzie nie dają już rady. Ale mnie to gówno obchodzi. Muszę znaleźć Alex. Oni się nie liczą. W pewnej chwili coś czuj a raczej kogoś. Ja znam ten zapach. ALEX!!! Podążam za zapachem. To na pewno ona. Muszę ją znaleźć.

~ Za mną.- wydaje polecenie i puszczam się biegiem za cudownym zapachem wanilii mojej kruszynki.

Biegniemy przez las, potem przez pola i znowu lasem. Nie czuję łap ale mnie to nie obchodzi. Muszę ją szybko znaleźć bo inaczej zwariuje. Muszę poczuć jej miękkie i ciepłe ciało. Po jakiś 3 godzinach biegu stajemy przed wielkim domem. Czuję zapach zbuntowanych. Jest ich dość sporo. Zamieniam się w człowieka i nakazuję aby reszta też to zrobiła. Ubieramy na siebie spodenki, bo nie chcę ratować Alex w stroju Adama. Odwracam się do moich ludzi i mówię.

- Teraz tak biorę 10 ludzi i James ze sobą reszta ma nas osłaniać czy to jasne?

- Tak Alfo.- odpowiada mi chórem mój zespół.

- No to ruszamy.- wychodzę za krzaków i pierwsze co to rzucam się na ludzi stojących przed domem. Muszę zlikwidować zagrożenie i ocalić moją kruszynkę. Wchodzimy do środka i zabijamy wszystkich po kolei. Oni ją porwali i znęcali się nad nią. Zasługują tylko na śmierć. Powinni mi dziękować. Zabijam ich szybko. A mogłem zabijać ich powoli. Ale nie mam na to czasu. Najważniejsza jest Alex. Tylko ona się liczy. Kiedy otwieram drzwi prowadzące do piwnicy. Staje przed mną ta zdrajczyń, nazywająca się przyjaciółką mojego skarba. Podchodzę do niej szybko i przyszpilam ją do ściany.

- Gdzie jest Alex?!- warczę na nią

- Ona u-umiera.- z trudnością łapała powietrze

- Co to znaczy gdzie ona jest?!- wrzeszczę

- Na d-dole. A-ale i t-tak już nie z-zdążysz. Jackson już z nią kończy.- nie wytrzymałem wbiłem pazury w jej szyję. Przebijając skórę i główną żyłę. Krew bryzga na wszystkie strony. Ale ja mam to w dupie. Teraz liczy się tylko Alex. Rzucam jej już nieżywe ciało i ruszam na sam dół. Słyszę przeraźliwe wycie a potem cisze. Wbiegam do pomieszczenia. Na środku leży Alex. Obok niej stoi przywódca zbuntowanych i uśmiecha się od ucha do ucha. Alex ma zamknięte oczy. Nie słyszę jej serca. Wpadam w czystą furię. Rzucam się na niego i zaczynamy walkę. Kiedy mam zadać śmiertelny cios w jego stronę on mówi:

- Możesz mnie zabić, ja dokonałem już swojego dzieła. Zabrałem ci twoją mate.- nie wytrzymuję i rozrywam jego ciało.

Podbiegam do ciała Alex i biorę ją na ręce.

- Kochanie oddychaj, otwórz oczy.- Alex delikatnie uchyla oczy, słyszę teraz jej serce ale bije ono strasznie wolno jakby za chwile miało przestać.

- K-kocham cię A-aronie.- szepcze i zamyka na powrót oczy.

- Nie Alex spójrz na mnie, Błagam nie zostawaj mnie!!!- krzyczę aby została lecz to nic nie daję. Wyję z rozpaczy.


Mate - nasze przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz