Rozdział.40.

13.9K 828 41
                                    

- Alfo dziecko przeżyło. To cud. Ale wątpię aby Luna je donosiła. Najpewniej w krótkim czasie je poroni bądź umrze ono po porodzie. Jeżeli jakimś cudem ono się urodzi i przeżyje będzie ono o wiele słabsze od normalnych wilkołaków.- powiedział po czym spuścił głowę. Moja cała radość wyparowała.

- Jaka jest szansa na to, że przeżyje?- spytałem cicho

- Jakieś 10%.- odparł ponuro

- Więc co trzeba zrobić.

- Hmm... usunięcie dziecka dałoby możliwość ponownego zajścia w ciąże Lunie.

- Alex nigdy się na to nie zgodzi.- zaprzeczyłem szybko. Znałem na tyle długo Alex by wiedzieć, że dla niej życie bezbronnej istoty jest bezcenne.

- Ale mógłbyś ją przekonać i...

- Powiedziałem nie.- ryknąłem- Nie będę jej do niczego zmuszał. To ona podejmie tą decyzję nie ja.- lekarz tylko pokiwał głową.- A teraz jak ona się czuję?

- Luna jest nieprzytomna nie wiemy dokładnie za ile się wybudzi.

- Jak to?

- Organizm Luny sam zdecyduje kiedy ona się obudzi, my jedynie możemy pilnować aby jej stan się nie pogorszył.

- Dobrze. Ja do niej teraz pójdę.

- Nie wiem czy to dobry pomysł.

- Nie obchodzi mnie to. Muszę przy niej być.- powiedziałem i nie czekając na odpowiedzi lekarza wszedłem do środka. Alex leżała na typowym szpitalnym łóżku. Całe jej ciało było po podłączane do różnych urządzeni.- Możecie już wyjść.- powiedziałem do reszty lekarzy. Oni tylko skinęli głowami i wyszli. Usiadłem na pobliskim krześle i złapałem Alex za rękę.

- Skarbie tak bardzo mi ciebie brakuje.- westchnąłem głęboko aby nie zacząć płakać- Brakuje mi twojej opiekuńczość, twojego ciętego języczka, twoich humorków, twojej miłość. Brakuje mi ciebie Alex. Nie umiem żyć bez ciebie. Błagam obudź się, pozwól jeszcze raz spojrzeć w twoje oczy, abym mógł znów w nich utonąć. Proszę nie zostawiaj m-mnie.- przy ostatnim słowie głos mi się załamał a po policzku spłynęła łza.- Kocham cię najdroższa.- nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Warknąłem w odpowiedzi, bo prosiłem aby nikt tu nie zaglądał. Drzwi się otworzył a ja nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To Nathan z Charlotte. Ale nie to mnie zdziwiło. Tylko to, że mój malutki synek stał na własnych nóżkach i właśnie kiwając się szedł w moją stronę z uśmiechem na twarzy.

- Próbowałam go powstrzymać. Ale tak się uparł. Po prostu wykapany tatuś.- zaśmiała się Charlotte

- Dziękuję Charlotte, że się nim zajęłaś teraz możesz już odejść.

- Dobrze.- wyszła.

- Chodź do mnie.- wyciągnąłem do niego ręce lecz mały miał inne plany skręcił trochę idąc do łóżka, na którym leżała Alex.

- Ma-ma.- to było jego pierwsze słowo a mnie napawała duma. Podszedłem do niego, wziąłem go na ręce i usadowiłem obok śpiącej Alex. Mały spojrzał na nią i zaczął potrząsać jej ramieniem- Ma-ma.- powiedział płaczliwym tonem

- S-skarbie.- odezwała się a ja znieruchomiałem


Mate - nasze przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz