Rozdział.29.

17.3K 890 20
                                    

     *Tydzień później*

Mam tego dosyć. Każdy przez ostatni tydzień robił wszystko za mnie. "Tego nie dotykaj" "Tu nie pochodź" "Uważaj co jesz". Mam dość. Muszę odpocząć od wszystkich a przede wszystkim od Arona. Owszem rozumiem to, że się martwi ale bez przesady. Ja nawet nie mam prawa zejść z łóżka bez pomocy. To jest chore.

- Koniec tego!- krzyknęłam na pokojówkę tak, że ta podskoczyła. Poczułam się winna. Ona nie robi nic złego. Wykonuję tylko rozkazy swojego Alfy.- Przepraszam.- postanowiłam się uspokoić mój zły nastrój źle wpływał na Nathana- Proszę cię, wyjdź z stąd.- starałam się być miła

- Ale Luno, Alfa...

- Powiedziałam wyjdź!- wiem, że nie powinnam ale mam już dosyć tego wszystkiego. Pokojówka szybko wybiegła z pokoju.

Zeszłam ostrożnie z łóżka. Zignorowałam ból w podbrzuszu. Rana jeszcze się nie zagoiła. Zaczęłam się ubierać w rzeczy pierwsze z wierzchu. Padło na podarte jeansy trampki i bluzę Arona. Mamy listopad więc jest zimno. Kiedy byłam gotowa zajęłam się ubieraniem Nathana.

- Nareszcie trochę odpoczniemy.- szepnęłam czule do synka i ruszyliśmy na dwór.

**************************

Spacerowaliśmy tak po lesie już jakąś dobrą godzinę. Kiedy zrobiło się naprawdę zimno postanowiłam, że już czas wracać. Kiedy miałam już ruszyć drogą prowadzącą do willi przed mną zmaterializowała się kobieta. Była cała we krwi.

- Nic ci nie jest?- spytałam a kobieta się odwróciła. O MÓJ BOŻE. To Ana.

- Czekałam na ciebie Alex.-  powiedziała z jadem w głosie

- C-co ty t-tutaj r-robisz?- wyjąkałam mocniej przytulając Nathana do pierś. Ana w nadludzkim tempie znalazła się koło mnie i wysyczała mi do ucha

- Myślisz, że śmierć Dereka ujdzie ci na sucho?- zaśmiała się- Szkoda, że nie dosypałam tego więcej do twojego jedzenia, nie musiałabyś się teraz męczyć i patrzeć jak umierają ci których kochasz.- dotknęła główki Nathana na co ja od razu cofnęłam się o krok do tyłu.

- To ty to spowodowałaś?- nie mogłam uwierzyć. Ana moja przyjaciółka była dla mnie jak siostra.

- To dopiero początek Alex, zginiesz szybciej niż myślisz.- odbiegła kawałek od mnie- Do zobaczenia- powiedziała i zniknęła w gęstwinie drzew.

Rzuciłam się biegiem do domu. Ignorowałam ból najważniejsze było bezpieczeństwo Nathana.

Kiedy wbiegłam na posiadłość stada w oddali zobaczyłam Arona. Kiedy nas dostrzegł podbiegł do nas. Oddam mu dziecko na ręce, bo czułam jak ogrania mnie senność.

- Alex gdzie ty do cholery byłaś?- krzyknął na mnie.

- Ana ona tam była.- wyszeptałam i straciłam przytomność.

Wiedziałam jedno nie pozwolę skrzywdzić mojej rodzimy. Aron i Nathan muszą być bezpieczni bez względu na to jaką cenne przyjdzie mi zapłacić.


Mate - nasze przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz