Rozdział.39.

13.4K 757 40
                                    

*Aron*

Czekam już obecnie 4 godzinę aż skończą operować Alex. Nie mogę sobie wybaczyć. To wszystko co ją spotkało to tylko i wyłącznie moja wina. To przeze mnie. Gdyby mnie nie skopała nic złego by się jej nie stało. Jestem na tyle samolubny, że nie żałuję, że to ona jest moją mate. Jest cudowną partnerką, kochającą matką i wspaniałą Luną. Ma tak wielkie serce. Chciałaby uratować najlepiej cały świat. Dla niej każdy ma w sobie ziarenko dobra. Kocham ją. Przypominam sobie ostatnie chwile.

- Nie Alex spójrz na mnie, Błagam cię nie zostawiaj mnie!!!- krzyczę aby została lecz to nic nie daje. Wyję z rozpaczy.- Nie, nie, nie pozwolę ci odejść! Nie możesz!- podrywam się z ziemi i wybiegam z pomieszczenia, w którym przetrzymywano Alex. Jest jeszcze nadzieja. Ona musi żyć.- James wezwij wszystkich członków stada.

- Co się dzieje Alfo?- spytał zaniepokojony

- Luna umiera, wszyscy lekarze mają być gotowi kiedy tam dotrę.- nie czekam na odpowiedzi tylko puszczam się biegiem w stronę willi.- Alex, kochanie, nie zostawiaj mnie. Nie mogę żyć w świecie, w którym ciebie nie ma.- szepcze jej na ucho

Kiedy docieram do willi przed nią stoją prawie wszyscy członkowie watahy. Wszyscy wiedzą co się dzieje i co się stanie jeśli ona umrze. Stado wtedy zginie. Ale ono gówno mnie ro obchodzi, najważniejsza jest Alex. Wbiegam do środka. Czeka tam jeden z lekarzy, który każe iść za sobą. Podążam za nim. Wchodzimy do sali operacyjnej.

- Alfo musisz wyjść.- tłumaczy jedne z całej trójki

- Nie!- krzyczę- Nie zostawię jej.

- Alfo mamy mało czasu.- panika w jego oczach ostatecznie przekonuje mnie do wyjścia.

To wszystko mnie przetłacza. Boję się, że ją stracę. Żyje tylko dla niej. Normalny człowiek by powiedział "Dzieci są na pierwszym miejscu". Ale nie ja. Dla mnie już na zawsze na pierwszym miejscu będzie Alex. Zawsze była tylko ona. I na zawsze już tylko ona zostanie. Nagle z sali wychodzi jeden z lekarzy, nie mogę zobaczyć nic co się dzieje w środku bo zamyka szybko drzwi.

- Alfo.- mówi formalnie

- Co z Alex?- pytam bo nie mam teraz czasu ani ochoty na jego okazywanie szacunku do mnie

- Luna miała krwotok wewnętrzny, udało nam się go zatamować ale dziecko...- zaciął się

- Czy ono nie żyję?- spytałem bo spodziewałem się najgorszego

- Żyje ale...- nie dałem mu dokończyć

- To wspaniale.- w przypływie emocji przytulam lekarza.- Mogę już do niej wejść?

- Jeszcze nie. Alfo dziecko...

- Żyje tak bardzo się cieszę.

-Alfo dziecko...



Mate - nasze przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz