Rozdział.37.

13.5K 790 32
                                    


           *Alex*

 Nie wiem ile czasu już tu jestem. Nie wiem czy ktoś mnie szuka. Przestałam mieć nadzieje na ratunek. Ból jest niewyobrażalny. Kilka razy dziennie przychodzi mój porywacz, który jak się okazało ma na imię Jackson. Bije mnie nie mając żadnych skrupułów. Powtarza, że jeżeli dobrowolnie oddam mu swoją moc to mnie wypuści. Ale to nie prawda. Słyszałam co mówił do Any. Chce zabić Aron i przejąć jego stado. Nie dopuszczę do tego nawet za cenę życia. Wiem, że to nie jest zachowanie matki zważywszy na to, że jestem w ciąży ale nie pozwolę skrzywdzić Nathana i Arona a i tak nie mam pewność czy jeszcze to dziecko żyje tyle razy byłam tak brutalnie bita i dostawałam tak silnych krwotoków, że spodziewam się utraty dziecka. Nie chcę by Aron mnie ratował. Chcę aby zapewnił bezpieczeństwo sobie i stadu. Kocham go i nie mogę go stracić. A on nie może się narażać. To on i mój syn są najważniejsi. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Do środka wszedł Jackson.

- Witam.- gdybym mogła zedrzeć mu ten uśmieszek- Czas na zabawę.- powiedział radośnie i podszedł do swojej ulubionej szafki, wyciągnął z niej skórzany pas i odwrócił się do mnie z uśmiechem.- Czy nie lepiej by było gdybyś z nami współpracowała?

- Nigdy.- syknęłam w jego stronę

- Szkoda, wielka szkoda.

Znów ból. Pas uderzając o moją skórę otwierał poprzednie rany. Tworząc przy okazji następne. Nie hamowałam się. Krzyczałam, wiszczałam, płakałam. Tylko to mi zostało. To i śmierć.

********************************

              *Aron*

Nie daję bez niej rady. Minęło 5 dni. 5 długich dni. Nathan cały czas płacze. Uspokaja się tylko i wyłącznie przy jej rzeczach, które pachą nią. To trudna sytuacja zarówno dla niego jak i dla mnie. Staram się z nią skontaktować telepatycznie ale coś nas blokuje. To takie frustrujące. Kiedy miłość twojego życia cierpi a ty nawet nie wiesz gdzie ona jest. Czuje jej ból. Tak bardzo chciałbym jej pomóc zabrać ją stamtąd.

~ Skarbie, nawet nie wiesz jak mi ciebie brakuje.- westchnąłem zrezygnowany bo wiedziałem, że znów odpowie mi cisza.

~ A-aron.- z wrażenia wstałem szybko z krzesła

~ Alex to naprawdę ty?- byłem tak szczęśliwy słysząc jej głos

~ K-kocham cię A-aronie. Ż-żegnaj.- wyszeptał drżącym głosem. Usłyszałem tylko przerażający krzyk. Jej krzyk

- Alex! Odezwij się. Błagam cię!- krzycząc upadłem na kolana- James!!!- wezwałem tu mojego betę

- Alfo.

- Przygotuj 50 ludzi, wyruszamy na poszukiwanie Luny.

- Ale Alfo zapadła już noc.

- Do cholery jeżeli za 5 minut nie wykonasz mojego rozkazu zginiesz.- James tylko się ukłonił i wyszedł

Muszę ją znaleźć. Przez moją głowę przeszła myśl, że ona nie żyje. Szybko ją odgoniłem. Ona musi żyć. Musi. Nie może mnie zostawić. Nie potrafię już żyć bez niej.


Mate - nasze przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz