XV

1.1K 80 10
                                    

- Żyje? - spytałam, czując, jak panika ściska mnie za serce. - Błagam, powiedz, że żyje.
- Tak, zabrałam go do bazy. Ścigali mnie, ale w końcu straciłam ich z oczu.
Poczułam, że uginają się pode mną kolana. Żyje. Całe szczęście. Przez to całe zamieszanie zapomniałam, że Charlie jest w moim pokoju.
- Chloe, co się dzieje?
- Zaraz będę w bazie. - poinformowałam Arcee i rozłączyłam się.
- Co się dzieje? - ponownie spytała Charlie. - Kto żyje?
Nie mogłam jej okłamywać. Chodziło o jej brata.
- To, co ci teraz powiem, może cię trochę przerazić, ale obiecaj mi, że nie ulegniesz panice, dobrze?
Kiwnęła głową, jednak w jej oczach ujrzałam strach.
- Był... zamach na wasz dom. Adam jest ranny. Ale nic mu nie będzie, jest w dobrych rękach.
Charlie zasłoniła usta dłonią.
- Chcę go zobaczyć. Proszę. Gdzie on teraz jest?
Milczałam. Jak miałam jej to powiedzieć?
- Chloe, proszę, to mój brat! - zaczęła płakać. - Jeśli coś mu się stało...
W tej chwili nic mnie nie obchodziło, że Charlie może poznać prawdę. Widząc, jak bardzo przeżywa to, że Adam został ranny, musiałam zaryzykować. Ona miała prawo wiedzieć.
- Chodźmy, zabiorę cię do brata. - powiedziałam.
Wyszłyśmy z domu. Na podjeździe czekał Bumblebee.
- Zawieź nas do bazy. - powiedziałam ostrym tonem.
Bee milczał. Tak, jak się tego spodziewałam.
- Chloe, dlaczego gadasz do samochodu? - Charlie już się trochę uspokoiła.
Zignorowałam ją i podeszłam do pojazdu.
- Bee, to siostra Adama. Ona powinna znać prawdę. Zasłużyła na to, a ja jej ufam. Jej brat ją teraz potrzebuje. Biorę pełną odpowiedzialność za Charlie.
Nie spodziewałam się tego, lecz Bumblebee odpalił. Otworzył nam drzwi. Charlie odskoczyła. Otworzyła szeroko oczy, w których widziałam strach i przerażenie.
- Chodź. - pokazałam jej samochód. - On nie gryzie.
- Jak...? - wyszeptała.
- Chcesz zobaczyć swojego brata? - odezwał się Bumblebee. - To lepiej wsiadaj.
Charlie coraz bardziej kręciła głową.
- Zaufaj mi, proszę. - powiedziałam łagodnym tonem.
W końcu ustąpiła. Kiedy usiadłyśmy, Bee zaczął się rozpędzać. Jechałyśmy w stronę bazy.
Charlie była przerażona, ale nie zadawała pytań. Bardziej martwiła się o Adama.
Dotarliśmy na miejsce. Charlie miała szeroko otwarte oczy, gdy chłonęła widok Autobotów.
Adam leżał na stole operacyjnym. Moja mama przy nim była i akurat zmieniała mu bandaż. Przecież miała być w szpitalu. Najwidoczniej Ratchet ją wezwał.
- Adam! - Charlie wybiegła z samochodu i popędziła w stronę brata.
- Chloe, coś ty narobiła? - syknął Ratchet. - Co ona tutaj robi?!
- W tej chwili to nieważne. To jego siostra. - powiedziałam, po czym zwróciłam się do mamy. - Jaki jest jego stan?
- Stabilny. - odpowiedziała mama. - Został trafiony w ramię i prawą nogę, ale wyjdzie z tego.
Charlie jęknęła.
- Boże, dlaczego ktoś chciał go zabić? - popatrzyła na mnie błękitnymi oczami przepełnionymi smutkiem. Objęłam ją.
- Dobrze, że ciebie tam nie było, bo mogłoby być gorzej.
Optimus, który nie odzywał się do tej pory, zawołał Charlie.
Dziewczyna nie chciała się ze mną rozstawać. Ale powiedziałam jej:
- On ci wszystko wytłumaczy. Będę przy Adamie. Nie bój się.
Skinęła prawie niedostrzegalnie głową, po czym ruszyła za Optimusem.

Witam po dłuższej przerwie! :) Udostępniłam kolejny rozdział, a jutro pojawi się następny ;) Zauważyłam, że nic nie komentujecie. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia albo jeśli podoba Wam się to opowiadanie, piszcie śmiało! :) Chciałabym wiedzieć, czy "Obcy są wśród nas" przypadł Wam do gustu :D

Pozdrawiam! ~Ola00417

Obcy są wśród nasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz