Kiedy dotarliśmy do domu, Jazz zaparkował na podjeździe. Wcześniej odwiózł Adama.
Poszłam coś zjeść, a mama wzięła kąpiel. Później przebrałam się w strój do walki. Okay, może nie do końca do walki. Założyłam czarny T-shirt, skórzaną kurtkę, czarne spodnie i wysokie buty. Związałam włosy w koński ogon i przymocowałam kaliber do pasa. Całe szczęście, że żołnierze nie zabrali nam broni. Skoro mogła uszkodzić Decepticona, z pewnością zabiłaby człowieka.
Tylko, że ja nie chciałam tego robić. Zabijać. Ale musiałam. Dla Charlie.
Skierowałam się w stronę kuchni. Mama również była ubrana w strój "bojowy".
- Gotowa? - spytałam.
- Gotowa. - mama była zdeterminowana.
Inne matki zabroniłyby iść swoim dzieciom walczyć. Ale mama we mnie wierzyła i za to ją kochałam najbardziej na świecie.
Pojechaliśmy po Adama, a później skierowaliśmy się w stronę bazy. Popatrzyłam na zegar znajdujący się na dużym ekranie. 68:34:51.
Bumblebee podszedł do nas.
- Co z Ratchetem? - spytałam.
- Lepiej. Wieczny Energon działa cuda. - lecz miał zmartwioną minę.
- Co się stało? - spytał Adam. - Coś z moją siostrą? Mów!
- Nie o to chodzi. Ale to, co teraz powiem, może wam się nie spodobać.
Zobaczyłam, że Adam jest blady jak ściana. Bumblebee ciągnął:
- Przedtem Optimus powiedział, żebyście pojechali do domu i odpoczęli. - zamilkł.
- I co? - ponagliła go mama.
- Problem w tym, że powiedział to tylko dlatego, bo Adam nie chciał wracać do domu. Chodzi mi o to, że jest już późno i musicie wrócić.
- Po moim trupie! - Adam wpadł w furię. - Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedział?!
- Bo uznał, że jeżeli od razu ci powie, że nie ma na razie zamiaru rzucić cię w wir walki, ty nie zgodzisz się wrócić do domu. - Bumblebee podniósł ręce w obronnym geście. - Proszę was, musicie odpocząć. Jesteście na nogach prawie dwie doby.
Miał rację. Może i adrenalina dodawała mi sił, ale nie będzie działać wiecznie. Musieliśmy się przespać.
To było dla mnie trudne, bo też chciałam ratować Charlie, ale zwróciłam się do Adama:
- Posłuchaj, Adam. Optimus i Bumblebee mają rację. Musisz nabrać sił. Mamy jeszcze bardzo dużo czasu.
Chłopak kręcił głową. Zobaczyłam złość w jego oczach.
- Zupełnie się zmieniłaś, Chloe. Jeszcze dwa miesiące temu zrobiłabyś wszystko, by ratować bliskie ci osoby, a teraz wydaje ci się, że jesteś taką bohaterką, bo ocalisz moją siostrę w ostatniej chwili. Po kim to masz? Po ojcu. On też sam poszedł walczyć z Megatronem. I jak to się skończyło? Znasz odpowiedź. Ja nie popełnię tego samego błędu, co twój tata.
- Adam! Uspokój się! - krzyknęła moja mama.
Cios prosto w serce. I to niezbyt przyjemny. Spojrzałam na chłopaka ostatni raz, po czym nic nie mówiąc, wyszłam z bazy.
CZYTASZ
Obcy są wśród nas
FanfictionObcy są wśród nas. Nie widzimy ich, bo potrafią dobrze się kamuflować. Ale musimy wiedzieć, że gdzieś się ukrywają i nas obserwują. Dlatego bądźmy czujni. Nazywam się Chloe Jenkins i chociaż mam dopiero siedemnaście lat, razem z przyjaciółmi walczę...