XVIII

980 74 2
                                    

Nie mogłam powstrzymać płaczu. Nie chciałam okazywać swojej słabości, ale nie potrafiłam opanować łez. Wiedziałam, że prędzej czy później Megatron to zrobi. Zabije ich.
- Wy, ludzie jesteście tacy słabi. - kontynuował Decepticon. - Dla was najważniejsza jest rodzina, przyjaciele - cmoknął i zaczął chodzić po sali. - A dla nas, Transformerów ważny jest pokój i wolność. Nie potraficie tego docenić. Tak bardzo się różnimy. - pokręcił głową.
- Autoboty tu przyjdą, zobaczysz. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Zaśmiał się.
- Oczywiście, że tu przyjdą. Sam ich zaprosiłem. Nie musisz dziękować. - uśmiechnął się do mnie.
Nie rozumiałam, o co mu chodzi.
- Przecież nie porwałeś mnie tylko dlatego, żeby Autoboty mogły mnie odbić.
Znów pokręcił głową.
- Myślałem, że będziesz bardziej bystra, Chloe. Już ci mówiłem. Chcę wymiany. Ty za Wieczny Energon.
- A jeśli się nie zgodzą?
- Wtedy cię zabiję.
Poczułam ukłucie strachu.
- Nie zrobisz tego. - powiedziałam, choć sama w to nie wierzyłam. Bez problemu mógłby mnie zabić.
Popatrzył na mnie, jakby brakowało mi piątej klepki.
- Nie doceniasz moich możliwości. Wysłałem im wiadomość. - znów zaczął chodzić. - Mamy się spotkać na Katarze. Oczywiście tam, gdzie ludzie nie będą nam przeszkadzać. Zaproponowałem im układ. - schował ręce za plecami. - Jeśli nie oddadzą mi Energonu, zginiesz. Proste.
- Po co ci ten Wieczny Energon? Założę się, że nie dla ciebie i twoich pomagierów. - znów zaczęłam być wredna, więc zacisnęłam usta.
Zobaczył mój gest, ale nie skomentował go.
- Myślisz, że tak ci się po prostu zwierzę? Że powiem ci, jakie są moje plany? Mylisz się.
Musiałam wiedzieć. Mogłabym wtedy ostrzec Autoboty...
- Ale... - zaczęłam, kiedy drzwi rozsunęły się, a w nich stanął Decepticon rozmiarów Megatrona.
- Panie, wybacz mi, że przeszkadzam, ale chciałem cię poinformować, że dolecieliśmy na miejsce.
- Moje serce zaczęło galopować. Teraz los zadecyduje o tym, czy będę żyła.
- W porządku, Breackdown. Idziemy. - wziął moją klatkę do ręki, po czym wyszedł z pomieszczenia razem ze mną, zamkniętą w tej szklanej puszce.

Obcy są wśród nasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz