Rozdział 12

846 35 1
                                    

- Mary? Co ty robisz w moim domu? – zapytała Liv, nadal nie puszczając mojego ramienia.

- Z tego co wiem, dom nadal należy do Jamesa, nie do ciebie. Ale zadałam inne pytanie – kobieta stojąca w wejściu do salonu uważnie przyglądała się całej sytuacji – Co tu się dzieje? Dlaczego szarpiesz moją wnuczkę? – macocha spojrzała na mnie z pogardą.

- Wyprowadziła mnie z równowagi – puściła mnie i odepchnęła lekko od siebie. Korzystając z okazji od razu podeszłam do babci i wpadłam w jej objęcia, dając upust łzom, które i tak już spływały mi po policzkach.

Babcia to mama mojej matki, mieszkała w Beverly Hills, mimo dużej odległości starała się często nas odwiedzać, a i w naszym domu była zawsze mile widziana. Przede wszystkim ojciec ją lubił i szanował. Nie była typową złośliwą teściową, o której często opowiada się dowcipy. Uwielbiała mojego tatę, nie popierała tego, że matka nas zostawiła. Wspierała nas, jak tylko mogła. No i nie była typową babcią. Miała swoje lata, ale figury mogła jej pozazdrościć niejedna nastolatka, nosiła modne ubrania w wyrazistych kolorach, włosy dość długie, pofarbowane na kolor mahoniowy. Całość dopełniał dość mocny makijaż. Nie do końca mi się podobał wygląd babci, ale ona już po prostu taka była. Nic, ani nikt nie mógł jej zmienić.

- To nie znaczy, że masz się nad nią znęcać.

- Cokolwiek – usłyszałam lekceważącą odpowiedź macochy, potem zobaczyłam ją, jak idzie na górę do siebie do pokoju.

- Kochanie – tym razem babcia zwróciła się do mnie – My sobie porozmawiamy, ale nie płacz już. Idź do kuchni, zaczekaj tam na mnie, a ja skoczę do samochodu i przyniosę coś na ukojenie nerwów – ucałowała mnie w czoło i pobiegła do samochodu. Ja sama udałam się do kuchni. Naprawdę cieszyłam się, że babcia postanowiła przyjechać akurat teraz. Z pewnością pomoże mi uporać się z problemami z macochą.

Siedziałam sobie spokojnie przy kuchennym stole, a babcia wpadła do pomieszczenia jak burza. Wyjęła z szafki po dwa kieliszki na wysokiej nóżce i nalała do nich czerwonej cieczy.

- Napij się – podsunęła mi pod nos pełny kieliszek – Nalewka wiśniowa, sama robiłam – spojrzałam na nią zdziwiona, nie znałam jej z tej strony – No co? To że jestem bogata i modnie się ubieram i być może faktycznie wyglądam nieco inaczej, niż większość babć - tutaj się zaśmiała - Nie oznacza to, że nie potrafię sama zrobić takich magicznych napoi. Pij, pij, bo procenty uciekną – ponagliła, a ja zaśmiałam się głośno. Babcia zawsze wiedziała, jak mnie rozbawić. Nie wahając się dłużej, wlałam całą zawartość kieliszka do gardła. Na początku poczułam słodki smak, po chwili dołączyło do tego pieczenie w przełyku.

- A teraz opowiadaj – babcia usiadła naprzeciwko mnie i patrzyła na mnie poważnie. Napełniła jeszcze raz kieliszki. Nie wiedziałam w sumie od czego mam zacząć opowiadać. Słowa same zaczęły wypływać z moich ust. Opowiedziałam o wszystkim. O wszystkich latach, kiedy to macocha z Ashley traktowały mnie jak służącą, o wyzwiskach kierowanych pod moim adresem, o upokorzeniach, w końcu powiedziałam o tym, jak Liv mnie po raz pierwszy uderzyła.

- Co na to twój ojciec? – zapytała w końcu.

- Nic nie wie. Liv przy nim zachowuje się, jak idealna macocha – wypiłam kolejny kieliszek nalewki.

- To też ci ona zrobiła? – wskazała na ranę na moim czole, ja jedynie pokiwałam głową potwierdzając – A dzisiaj? Też cię uderzyła?

- Tak – spojrzałam niepewnie na kobietę – Nie pytaj mnie za co, proszę. Na ten temat muszę sama z tatą porozmawiać. Obiecaj tylko, że będziesz wtedy przy mnie. Będzie mi wtedy prościej o tym mówić.

- Wiesz, że możesz na mnie liczyć – babcia podeszła do mnie i mocno przytuliła.

- Dziękuję ci, a teraz chodźmy po twoje torby do samochodu. Zaniesiemy je do pokoju gościnnego – wstałam, ale moja równowaga została trochę zachwiana. Nalewka babci musiała uderzyć mi do głowy. Kobieta się zaśmiała.

- Po torby pójdę sama i do pokoju też trafię – uśmiechnęła się czule – A ty idź się połóż, miałaś ciężki dzień dzisiaj. Ja jeszcze porozmawiam z twoim ojcem.

- Późno wraca z pracy.

- Nie szkodzi. Poczekam na niego. Muszę to zrobić przed Liv – imię macochy wypowiedziała z wyraźną niechęcią.

Kiedy dotarłam do pokoju i położyłam się na łóżku, na którym jeszcze niedawno siedzieliśmy razem z Lukiem, wcale nie byłam zmęczona. Sięgnęłam po telefon i postanowiłam napisać smsa.

Ja: chyab się upiłam

Na odpowiedź nie musiałam czekać zbyt długo.

Stalker: Co? Gdzie? Kiedy? Z kim? Dlaczego?

Ja: skad ta cała torska?

Stalker: To źle, że się martwię?

Ja: nie, to nawet urocze

Ja: babcia upiła mnie swoją nalewką hihihi

Dzisiejszy dzień mnie przytłaczał. Najpierw Luke, później macocha i ukojenie w osobie babci. Chciało mi się śmiać na cały głos.

Stalker: Babcia? Nieładnie tak upijać nieletnich.

Ja: mam prawie 18 lat, jestem dorosłą

Stalker: i pijana.

Ja: oj ciii, nei psuj

Ja: jest mi też trochę smutno :(

Stalker: dlaczego?

Ja: Hemmings był dzisiaj u mnie.

Stalker: Hemmings? Ten dupek co kiedyś mi o nim wspominałaś?

Ja: ten sam.

Stalker: iii?

Ja: prawie mnie pocałował

Ja: a najśmieszniejsze jest to że chyba tego chciałam

Ja: ale moja przybrana siostra musiała wszystko zepsuć

Stalker: czemu? Co się stało?

Ja: wparowała do mojego pokoju

Ja: a Hemmings mało nie pożarł jej wzrokiem

Ja: on naprawdę jest dupkiem

Ja: najpierw chce mnie pocałować, a potem?

Ja: prostak.

Ja: zaczynałam go nawet lubić, ale on jak zwykle schrzanił

Ja: nie chcę fo znać

Musiałam dać upust swoim emocjom względem Luke,a, a anonim wydawał mi się do tego idealnym osobnikiem. Nie znałam go, przynajmniej nie osobiście, więc łatwiej mi było o tym pisać. Wypity alkohol tylko to potęgował i dodawał odwagi, przez co nie panowałam nad tym co piszę. Powieki same zaczęły mi opadać, aż w końcu zasnęłam.

_______

Ten rozdział miał wyglądać kompletnie inaczej, pojawiła się postać mega wyluzowanej babci, której wcześniej też nie planowałam. Efekt końcowy zostawiam do Waszej oceny, buziaki.

xx


Stalker || L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz