Rozdział 36

447 16 2
                                    

Poranek przed rozprawą rozwodową mojego taty był dla mnie wyjątkowo stresujący. Nie bałam się tego, że rozwód nie dojdzie do skutku. Zakończenie tego małżeństwa to pewniak. Obawiałam się spotkania z macochą. Nie miałam wcale ochoty jej oglądać. Nienawidziłam jej , ale i wywoływała u mnie strach jednocześnie. Przez to wszystko nie byłam w stanie nawet przełknąć nic na śniadanie.

Przed salą sądową siedziałam jak na szpilkach. Tata krążył gdzieś obok po korytarzu, a Michael mocno ściskał mnie za dłoń, dodając tym samym otuchy. Spojrzałam na nasze złączone dłonie i nagle przypomniała mi się obietnica Luke'a, że miał tu być ze mną i mnie wspierać.

Nie rozmawiałam z nim od naszego ostatniego spotkania. Zakuło mnie w sercu na tą myśl. Tęskniłam za nim i brakowało mi go. Przez cały ten czas tłumiłam to w sobie i nie dopuszczałam tego do siebie. Tęsknota teraz wzięła nade mną górę.

- Cassie? Słuchasz mnie? – dotarły do mnie słowa mojego przyjaciela. Popatrzyłam na niego tępo.

- Mówiłeś coś? – zamrugałam kilkakrotnie powiekami, by odpędzić od siebie myśli o Luke'u.

- Pytałem o czym myślisz – Mike troskliwie na mnie patrzył – Trzy razy.

- Przepraszam, że cię nie słuchałam – oparłam głowę o jego ramię. Cieszyłam się, że przynajmniej jego w tej chwili mam obok siebie.

Nagle po całym sądowym korytarzu rozległo się stukanie obcasów i głośny krzyk. Głos tej osoby sprawił, że jeszcze bardziej mój żołądek się ścisnął.

- Ty mała suko! – w naszą stronę prawie biegła moja macocha – To przez ciebie! Przez ciebie cały ten cyrk! – Michael od razu podniósł się z miejsca i zasłonił mnie swoją osobą, odgradzając mnie tym samym od wściekłej kobiety. Obok mojego przyjaciela po chwili zjawił się mój tata.

- Nie masz prawa, tak zwracać się do mojej córki – wysilił się na spokojny ton ojciec i gestykulował przy tym rękoma – I to nie jej wina, tylko twoja, Liv. Przez ciebie cały ten cyrk.

- Popamiętacie mnie! – kobieta wygrażała się i przy tym aż kipiała ze złości. Gdyby nie spora ilość podkładu na twarzy, byłaby ona w kolorze purpurowym.

- Daruj sobie – wypalił Michael. Liv spojrzała na niego zdziwiona tym, że chłopak nie zwrócił się do niej per pani. Zaskoczenie tym nie pozwoliło jej wydusić z siebie już ani jednego słowa.

- Chodźmy na salę, dzieci. Już czas – zwrócił się do nas mój tata.

*

Rozprawa skończyła się dość szybko. Rozwiązanie małżeństwa taty było tylko zwykłą formalnością. Zdjęcia, które zrobił Mike podczas naszych wagarów były wystarczającym dowodem na zakończenie tego związku, jednak całość przypieczętowały zeznania taty i Michaela dotyczące znęcania się macochy nade mną.

Rozpierała mnie radość. Koszmar się skończył. Nigdy więcej nie będę musiała oglądać tej kobiety, a mój tata od nowa będzie mógł sobie ułożyć życie.

- Muszę już lecieć do pracy – poinformował nas ojciec, gdy kierowaliśmy się w stronę wyjścia z sądu – Poradzicie sobie? – pokiwaliśmy twierdząco głowami razem z przyjacielem – Byłaś dzielna – mężczyzna objął mnie z całych sił. Byłam z niego dumna, że w końcu zdecydował się zakończyć coś co mu zdecydowanie nie służyło – Dzięki, Mike – tym razem zwrócił się do niebieskowłosego i uścisnęli sobie ręce.

- Nie ma za co, panie Hale.

Kiedy zostaliśmy już sami Clifford zwrócił się do mnie:

- Gotowa na spotkanie życia? – nie był zadowolony z moich planów. Odkąd się pogodziliśmy próbował mnie kilka razy odciągnąć od pomysłu spotkania z anonimem. Na próżno. Byłam pewna, że chcę to zrobić.

Stalker || L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz