Poprzedniego wieczora zasnęłam na kanapie w salonie. Obudziłam się przytulona do kurtki Luke'a, której po odwiezieniu mnie nie zabrał. Musiało to wyglądać wyjątkowo żałośnie.
Najbardziej dobijające było to, że nadszedł poniedziałek i nie miałam żadnej dobrej wymówki, by nie pójść do szkoły. Nie chciałam się konfrontować z Hemmingsem, choć doskonale wiedziałam, że to mnie nie ominie. Nie można było odkładać tego w nieskończoność.
Niechętnie wygrzebałam się spod koca i poszłam doprowadzić się do w miarę wyjściowego wyglądu. Mimo nalegań taty i babci wyszłam do szkoły bez śniadania. Nie czułam głodu. Poza tym nawet nie dałabym rady przełknąć czegokolwiek.
Przed domem stał samochód mojej przyjaciółki. Dziwne. Nie przypominałam sobie, bym się z nią umawiała.
Emma widząc moją zdziwioną minę, gdy wsiadłam do środka, od razu uprzedziła moje pytanie, które cisnęło mi się na usta:
- Pomyślałam, że potrzebujesz podwózki, albo towarzystwa – patrzyła na mnie wzrokiem pełnym troski – Albo jedno i drugie.
W duchu dziękowałam jej, że nie zaczęła tego spotkania od pytania: jak się czujesz? Wolałabym pójść wtedy na pieszo. Nie miałoby znaczenia to, że przemoczyłoby mnie całą.
- Rozmawiałaś z Lukiem? – zaczęło się, troska przerodziła się w ciekawość. Szanse na ucieczkę jednak mi uciekły, bo brunetka już ruszyła. Pokręciłam przecząco głową – Nie? To czemu masz jego kurtkę na sobie?
- Nie pytaj. To było dziwne. Poza tym nawet nie gadaliśmy – pewnie w tym momencie wyszłam na desperatkę, zakładając kurtkę Luke'a. Sytuacja była beznadziejna, ale nie umiałam poradzić sobie z tęsknotą i moimi uczuciami. A kurtka tak bardzo pachniała blondynem – Nie pytaj – powtórzyłam swoją prośbę, widząc, że Emma ma zamiar coś powiedzieć.
Przyjaciółka na szczęście nie drążyła tematu. Zaczęła mówić o totalnie błahych rzeczach. Byłam wystarczająco dobita tym wszystkim, a jej paplanina jeszcze by to spotęgowała.
Parking szkolny był pełen samochodów, ale wśród tych wszystkich maszyn nie znajdywała się ani jedna żywa dusza. Wszystko przez panującą paskudną pogodę. Zbliżała się zima, nikt nie chciał narażać się na chłód.
Po wejściu do środka budynku otuliło nas przyjemne ciepło. Skierowałam się od razu do swojej szafki, a następnie pod salę lekcyjną. Perfekcyjnie znałam szkolne korytarze, ale przemierzałam je wyjątkowo niepewnie. Wszystko przez obawę spotkania się z Lukiem.
Nie wiedziałam co mam zrobić, ani jak się przy nim zachować. Nawet nie miałam pojęcia, w jaki sposób z nim rozmawiać. Nie chciałam mu robić dzikiej awantury przy całej szkole. Bylibyśmy wtedy głównym tematem do rozmów przez najbliższe miesiące. Nie spotkałam go jednak.
Dostrzegłam go dopiero z Michaelem, Calumem i Emmą pod klasą. Wyglądał jak żywy trup. Włosy, które zawsze miał ułożone idealne, w tej chwili były oklapnięte. Blada cera mocno podkreślała jego podkrążone oczy. Chyba w ogóle nie spał. Intensywnie niebieskie oczy straciły swój blask. Zrezygnowany wyraz twarzy blondyna sprawił, że ścisnęło mi się serce.
Popatrzyłam na pozostałych przyjaciół. Ich miny także nie napawały optymizmem. Wszyscy wyglądali, jakby ktoś umarł. Ja w sumie nie wyglądałam lepiej.
Szłam już w ich kierunku, kiedy to jakby spod ziemi wyrosła przede mną Ashley. Miała przyklejony do twarzy uśmiech od ucha do ucha.
- Cześć, Cassie – wyszczerzyła się do mnie sztucznie – Jak się udały twoje urodziny?
CZYTASZ
Stalker || L.H. ✔
Fanfiction18.03.2017 #885 w ff 26.03.2017 #780 w ff Jak smsy od nieznajomego zmienią życie osiemnastoletniej Cassandry? Co się stanie, kiedy dziewczyna dowie się kto jest jej stalkerem? Okładka: oneyellowbee