Rozdział 11

966 38 3
                                    

- To co dziewczyny, widzimy się na trybunach? – Mike od samego rana entuzjazmował się meczem Caluma i Luke'a. Ja w przeciwieństwie do niego nie podzielałam jego radości. Co prawda obiecałam przyjaciołom, że pójdę z nimi na ten mecz, ale z drugiej strony obawiałam się późniejszego gniewu macochy, gdybym nie wróciła od razu po zajęciach do domu.

- Wiecie co, ja chyba sobie odpuszczę – zaczęłam niepewnie – Nie chcę mieć później w domu problemów, rozumiecie.

- Daj spokój – Emma złapała mnie za rękę – Ustaliliśmy, że codziennie któreś z nas będzie z tobą wracać do domu. Poza tym musisz się jej postawić, nie możesz się jej ciągle bać.

- Łatwo ci mówić – zrobiłam sceptyczną minę, słowa przyjaciółki nie do końca mnie przekonywały.

- Em, ma rację. Poza tym masz te zdjęcia, które ci wysłałem. Zrób z nich w końcu porzytek – wtrącił się Mike – A tak w ogóle już nam obiecałaś, a do tego... - zrobił pauzę – Luke się ucieszy, że tam będziesz – poruszył zabawnie brwiami.

- Nie wygłupiaj się, Clifford.

- Mówię ci poważnie, Cass. Chłopak naprawdę cię polubił i moim skromnym zdaniem wpadłaś mu w oko. A on tobie – chciałam już zaprzeczyć temu co powiedział przyjaciel – Nie próbuj ze mną nawet dyskutować na ten temat. Widzę, jak na siebie patrzycie. Te ukradkowe spojrzenia, kiedy myślicie, że nikt nie widzi. Moja droga, ja widzę wszsytko – popatrzyłam na Emmę, żeby znaleźć u niej jakiś ratunek, ale ta tylko entuzjastycznie pokiwała głową na znak, że zgadza się z Michaelem. Ja się z nim nie zgadzałam, ale poczułam przyjemne ciepło na sercu. Może i było tak, że Hemmings mi się podobał, tylko nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli. W końcu to był Luke, on podobał się wszystkim dziewczynom w szkole. Prawie wszystkim, ja do tej pory nie zwracałam na niego uwagi. Wszystko się zmieniło, kiedy zaczął się mną przejmować. Chyba faktycznie zaczęłam mieć do niego słabość.

- Dobrze, już dobrze. Pójdę na ten mecz – odpuściłam sobie dyskutowanie z nimi i tak nie miałam szans.

- Świetnie, w takim razie ja pójdę zaczekam jeszcze na Ashtona przed szkołą – świetnie, jeszcze Ashton ma być. Był ostatnią osobą, której się tu spodziewałam. Nie widziałam się z nim od ostatniego spotkania, kiedy to przyjechał do mnie pod szkołę, ale po tym co Luke wygadywał jakoś nie miałam ochoty na spotkania z nim.

Po wygranym meczu przez naszą drużynę szkolną, czułam, że mam zdarte gardło. Emma miała na mnie taki wpływ. Wydzierała się chyba na całe boisko, a ja razem z nią. Nie dziwiło mnie jej zachowanie. Chciała wesprzeć swojego chłopaka, a dzięki niej ja oderwałam się od swoich domowych problemów.

Czekaliśmy na Luke'a i Caluma pod szatniami. Michael z Ashtonem omawiali plany na dalszą część piątkowego popołudnia. W końcu chłopcy wyłonili się z pomieszczenia.

- No panowie, gratulacje. Pięknie zagrany mecz – Ashton odezwał się pierwszy.

- Luke był dzisiaj gwiazdą, gdyby nie on, raczej byśmy przegrali – odezwał się Hood.

- Ok, mamy propozycję. Chodźmy na pizzę, uczcimy wasze zwycięstwo – wtrącił Mike.

- Ooo tak, umieram z głodu.

- Calum, ty jesteś wiecznie głodny – zaśmiała się ze swojego chłopaka Emma.

- Wiecie co – odezwałam się cicho – Ja pójdę już do domu. Pewnie i tak mam już wystarczająco przerąbane.

- Ale... - Mike chciał powiedzieć pewnie coś mądrego i jestem przekonana, że miałby rację, ale szybko mu przerwałam.

- Nie, Michael. Nie mam ochoty na kolejną awanturę w domu – powiedziałam na tyle cicho, aby tylko moi przyjaciele usłyszeli.

Stalker || L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz