Rozdział 25

742 30 3
                                    

- Co ty znowu knujesz?! – zapytałam Ashely, kiedy to w trakcie przerwy udało mi się ją znaleźć, jednocześnie gubiąc przyjaciół, którzy tego dnia nie odstępowali mnie na krok. Odkąd zobaczyłam ją w towarzystwie Irwina, chciałam ją znaleźć i zadać to pytanie, choć wiedziałam, że są nikłe szanse na uzyskanie jakiejkolwiek odpowiedzi.

Dziewczyna powolnym ruchem zamknęła swoją szkolną szafkę i popatrzyła na mnie pytająco.

- Nie rozumiem pytania – rzuciła swoim przesłodzonym głosikiem.

Zbliżyłam się do niej, by nikt kto znajdywał się obok, nie mógł mnie usłyszeć.

- Widziałam cię wczoraj z Ashtonem. Bez żadnego konkretnego powodu byś się z nim nie spotkała.

- W sumie. Trochę jest podobny do Luke'a, nie sądzisz? – wyprostowała się i teatralnie przyłożyła palec do ust, jakby się nad czymś poważnie zastanawiała. Po chwili dodała: - Chociaż nie. Luke ma piękne, niebieskie oczy i całuje dużo lepiej – posłała mi złośliwy uśmiech. Triumfowała i doskonale zdawała sobie z tego sprawę, a we mnie na te słowa aż się zagotowało. Na samą myśl, że Ashley całowała się z Luke'iem robiło mi się niedobrze. Miałam ochotę rzucić jej parę niemiłych słów.

- Cassie, nie miałaś być przypadkiem w bibliotece? – usłyszałam za sobą głoś Luke'a.

- Uznajmy, że się zgubiłam po drodze – spojrzałam na chłopaka, który stanął obok mnie. Nie odpowiedział nic, jedynie pokręcił ze zrezygnowaniem głową, po czym skierował wzrok na Ashley.

- Hej, Luke – powiedziała rozradowana i delikatnie potarła ramię chłopaka. Ten patrzył na poczynania dziewczyny z wysoko uniesionymi brwiami i powiedział:

- Nie rób tak więcej.

- Dlaczego? Przecież podobało ci się, kiedy cię dotykałam i nie tylko to – chciała dotknąć dłonią jego policzka, ale Luke złapał ją za nadgarstek. Ja z kolei odsunęłam się trochę za Hemmingsa i przyglądałam się całej tej szopce. Przysięgam, że gdyby wzrok mógł zabijać, Ashley już by nie żyła – Seksownie wyglądasz w tym zaroście – kontynuowała swoje wywody blondynka.

- Daruj sobie – zaczął poważnie blondyn i odsunął od siebie rękę mojej niedoszłej siostry – Twoje teksty nie robią na mnie wrażenie.

- Jeszcze zobaczymy, Lukey – uśmiechnęła się słodko i odeszła.

- Lukey? Naprawdę? – zapytałam Hemmingsa, gdy już zostaliśmy sami – A z resztą, chyba jednak nie chcę wiedzieć, bo zwymiotuję – powiedziałam, kręcąc przy tym głową. Chyba faktycznie, nie było mi potrzebne do wiadomości, to w jakich okolicznościach Ashley zwracała się do Luke'a – 'Lukey'.

- O co ci chodzi?

- O nic. Nie będę rozmawiać o tobie i Ashley.

- Jesteś zazdrosna? – Luke się do mnie przybliżył. Uważnie mi się przyglądał, mrużąc oczy i bawiąc się kolczykiem w wardze. Bawiło go to. Nie uśmiechał się, ale widziałam rozbawienie w jego oczach.

- Och, wcale nie jestem zazdrosna – wywróciłam oczami i skrzyżowałam ręce na piersi.

- Och, jesteś. Między brwiami robi ci się wtedy taka urocza zmarszczka – powiedział i pocałował mnie dokładnie w to miejsca. Nie wytrzymałam i zaśmiałam się z tego. Udawanie powagi nigdy nie wychodziło mi najlepiej. Objęłam go w pasie i mocno przytuliłam.

- Nie musisz być zazdrosna – dodał poważnie, gdy zorientował się, że nie mam zamiaru się odzywać – Teraz tylko ty się liczysz.

Oderwałam się od niego i spojrzałam na jego twarz. Przyglądał mi się z uwagą i delikatnie się uśmiechał. Wspięłam się na palce i sprzedałam mu szybkiego całusa w usta. Przechodząca obok nas dziewczyna prychnęła pod nosem na ten widok.

Stalker || L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz