Rozdział 5

1.1K 42 4
                                    

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy, który wcale nie był spowodowany ogromnym kacem, bo przecież wcale tak dużo nie wypiłam. Jeszcze zanim dobrze się rozbudziłam z niewyobrażalną siłą przytłoczyły mnie wydarzenia z ostatniej nocy. Impreza u Ashtona, rozmowa z chłopakiem, którego nie znałam i te wszystkie paskudne rzeczy, które robił. Miałam ochotę zniknąć, czułam obrzydzenie do samej siebie. Gdyby nie Luke, nie wyobrażam sobie jak mogłoby się to wszystko skończyć. No właśnie. Luke mnie uratował.

Przetarłam rękoma twarz i podparłam się na łokciach. Rozejrzałam się po pokoju. Nie znałam tego miejsca. To nie był ani mój pokój, ani pokój Michaela, a przecież u niego miałam nocować. Ściany w pokoju były pomalowane na kolor granatowy, stały w nim równie ciemne meble. Na ścianach wisiały plakaty rockowych zespołów. Obok szafki nocnej stała gitara. Wyjrzałam przez okno, które było zaraz nad łóżkiem. Gdzie ja jestem? Nie znam tej części miasta. Super. Jeszcze do tego ktoś mnie porwał. Cudowny weekend. Mimowolnie łzy zaczęły mi płynąć z oczu. Nie widzieć kiedy w końcu zasnęłam.

Nie wiem po jakim czasie się obudziłam. Otworzyłam powoli oczy. Na fotelu, który stał w rogu po przeciwnej stronie niż łóżko, ktoś siedział. Przyjrzałam się uważnie tej osobie.

- Luke? – szepnęłam, jednocześnie podciągając kolana pod brodę i szczelnie zakrywając się kocem, którym byłam przykryta.

Chłopak gwałtownie podniósł głowę z zagłówka fotela.

- Nie śpisz już – wstał i powoli podszedł do łóżka – Jak się czujesz?

- Tak jak wyglądam. Jak gówno – przeczesałam włosy ręką – Gdzie my jesteśmy?

- U mnie – chłopak wzruszył ramionami.

- Jak to u ciebie? – lekko się wystraszyłam.

- Po prostu. Michael nie chciał, żeby jego matka widziała cię w takim stanie, bo nieźle by się wystraszyła, do domu nie mogłaś wrócić, Emma gdzieś przepadła razem z Calumem, u Ashtona nie mogłaś zostać, bo wiadomo, więc zaproponowałem Michael'owi, że zabiorę cię do siebie – wymienił po kolei wszystkie możliwe opcje. Co tu się właściwie działo? Ledwo się obudziłam, a już miałam dosyć całego dnia.

- Luke, czy my, czy ty... no wiesz? – popatrzył na mnie nie rozumiejąc co mogłam mieć na myśli.

- Czy spaliśmy ze sobą? – pokiwałam twierdząco głową – Nie. Jeśli miałoby do czegoś między nami dojść, uwierz, wolałbym, byś była tego świadoma – próbował żartować, ale gdy zobaczył moją minę szybko się opamiętał – Przepraszam, to nie było na miejscu. Nie zrobiłbym nic wbrew tobie – dodał już poważnie.

Przez chwilę przyglądałam się jego twarzy, był bardzo zmęczony. Pod oczami miał ogromne sińce, które wskazywały, że nie spał zbyt wiele w ciągu tej nocy. Jego zawsze idealnie ułożone włosy, teraz były poczochrane i każdy sterczał w inną stronę.

Ale ja pewnie nie wyglądałam lepiej, rozczochrane i poplątane włosy, podkrążone oczy i rozmazany makijaż od płaczu, do tego rozdarta koszulka i rajstopy.

- Nie wyglądasz dobrze – wymsknęło mi się – Kurcze. Nie tak to miało zabrzmieć – miałam ochotę przyłożyć sobie w czoło. Luke się zaśmiał.

- Być może tak jest – spojrzał na mnie – Fotel nie jest najlepszym miejscem do spania – wskazał głową na miejsce swojego noclegu, nie rozumiałam. Spał tu? – Ale wolałem być blisko, jakbyś się obudziła i wpadła w panikę, bo nie wiesz gdzie jesteś – wyjaśnił, jakby czytał mi w myślach. Widząc, że nie jestem skora do rozmów, kontynuował – Pewnie chcesz się odświeżyć, naprzeciwko mojego pokoju jest łazienka, dam ci jakąś moją koszulkę. W między czasie zrobię ci coś do jedzenia i picia i zadzwonię po Mike'a. Przywiezie ze sobą twoje ubrania na przebranie i zabierze cię do domu.

Stalker || L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz