Rozdział 30

617 17 2
                                    

Kolejny tydzień zaczął się niezwykle nudno. Wszystko układało się wręcz perfekcyjnie. Z tyłu głowy krążyła mi myśl, że to tylko cisza przed burzą, ale szybko ją odrzucałam. Z resztą moi przyjaciele długo nie pozwalali mi się skupiać na tych myślach. Wszyscy przeżywali zbliżającą się imprezę z okazji moich osiemnastych urodzin. Mimo mojego sceptycznego nastawiania co do tego pomysłu, udzielił mi się ich entuzjazm i także nie mogłam się doczekać soboty.

Zaskoczenie przyniósł środek tygodnia, kiedy to razem z Lukiem przyjechaliśmy do mnie do domu. Standardowo już od progu poinformowałam babcię, że wróciłam. Byłam pewna, że babcię. Dopóki z kuchni nie dobiegł nas głos mojego ojca:

- Jesteśmy w kuchni – zdziwiona spojrzałam na mojego chłopaka. Co prawda mój tata ostatnio wracał wcześniej z pracy, ale nie aż tak.

Pokierowaliśmy się z blondynem w stronę kuchni. Jakże wielkie było moje zdziwienie, że razem z tatą w kuchni wcale nie siedziała babcia.

- Dzień dobry, pani Clifford – mama Mike'a uśmiechnęła się do nas szeroko.

- Cześć, dzieciaki – odezwał się od razu mój tata – Napijecie się z nami herbaty?

Byłam tak zaskoczona obecnością mamy mojego przyjaciela, że nie mogłam wyjść z osłupienia. A może coś z Michaelem się działo?

- Coś się stało? – podeszłam bliżej stołu przy którym siedzieli dorośli – Coś z Michaelem?

- Nie, nie – uspokoiła mnie od razu kobieta – Wpadliśmy na siebie z Jamsem na mieście przez przypadek. Dawno w sumie się nie widzieliśmy i twój tato zaprosił mnie na kawę.

Kamień spadł mi z serca. Ale słowa wypowiedziane przez tatę ścisnęły mi żołądek.

- Za dwa tygodnie sprawa rozwodowa – odruchowo złapałam Luke'a za rękę. Spotkanie z macochą było ostatnią rzeczą, jaką w tej chwili chciałam – Będziecie zeznawać, razem z Michaelem.

- Wiem, wiem – posłałam tacie niepewny uśmiech – Pójdziemy z Lukiem do mnie.

Nie miałam z tą kobietą do czynienia odkąd tata kazał jej się wyprowadzić. Nie myślałam o niej. Nie chciałam o niej myśleć. Do tej pory nie byłam świadoma tego, jaki paniczny strach może wywołać u mnie ponowne jej spotkanie.

- Cassie, nie musisz się jej bać – powiedział Luke, gdy weszliśmy do mojego pokoju i zamknęły się za nami drzwi – Ona ci już nic nie zrobi. Z resztą nie pozwolę jej na to – przyciągnął mnie do siebie i objął ramionami, które dały mi odrobinę ukojenia. Zaciągnęłam się jego pięknym zapachem. Uwielbiałam zapach perfum chłopaka. Jego delikatny dotyk pomógł mi unormować oddech.

- Dziękuję – wyszeptałam, ciągle tuląc policzek do jego koszuli – Luke? – podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć.

- Hmm?

- Pójdziesz razem ze mną do sądu? Wiem, że będzie Mike i mój tata... - trochę zaczęłam się plątać we własnych słowach – Ale... ale chcę, żebyś był tam ze mną.

- Nie musiałaś pytać – uśmiechnął się cwaniacko – I tak bym tam z tobą poszedł. Nawet jeśli byś o to nie poprosiła – uśmiechnęłam się w odpowiedzi i wspięłam na palce, by móc go pocałować. Żadne słowa w tej chwili nie były potrzebne. Ważne dla mnie było to, że mogłam liczyć na Luke'a.

Gdy się oderwaliśmy od siebie, Luke poszedł i położył się u mnie na łóżku. Założył ręce za głowę, opierając się o zagłówek mebla i rozbawiony zapytał:

Stalker || L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz