Rozdział 27

606 23 2
                                    

Na ostatniej lekcji siedziałam, jak na szpilkach. Mocno pragnęłam wiedzieć, co Luke będzie miał mi do powiedzenia. Nawet Mike na wcześniejszych przerwach zauważył, że jestem poddenerwowana. Nie drążył jednak tematu. Kiedy już zadzwonił upragniony dzwonek, wybiegłam z sali, jak oparzona. Nawet zapomniałam pożegnać się z Emmą.

Przy wyjściu ze szkoły w oczy od razu rzuciła mi się blond czupryna chłopaka. Poprawiłam włosy, torbę na ramieniu, przybrałam poważną minę. Starałam się ukryć swoje zdenerwowanie.

- Już jestem – od razu odwrócił się w moją stronę i delikatnie uśmiechnął. Moje serce szybciej zabiło na ten widok – Mam nadzieję, że nie czekasz długo.

- Nie. To idziemy? – pokiwałam głową w odpowiedzi. Mój żołądek zaczął wiązać się w supeł.

W ciszy wsiedliśmy do samochodu Luke'a i przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. Pierwszy ciszę przerwał chłopak.

- Masz ochotę na jakąś kawę? – zapytał niepewny mojej reakcji.

- Możemy jechać na kawę – odpowiedziałam obojętnym tonem i oparłam łokieć o drzwi samochodu, a palcami ścisnęłam nos u jego nasady. Czułam, że od męczącego mnie kataru, zaczynają boleć mnie zatoki.

- Dobrze się czujesz?

- Nie musisz się martwić. Jedźmy już.

- Nie musisz taka być, Cassie – odpalił samochód i ruszył z parkingu.

- Jaka? – spojrzałam na niego.

- Jakby było ci wszystko jedno – zacisnął palce mocniej na kierownicy, ale nie spojrzał na mnie.

- A nie pomyślałeś, że się tak zachowuję, bo właśnie nie jest mi to wszystko obojętne?

Nie ułatwiałam mu tej rozmowy. Chyba nie był to najlepszy sposób, ale nie potrafiłam się inaczej zachowywać w tej chwili. Mój charakter jest straszny. Do tego byłam rozdrażniona i przeziębiona. To nie było najlepsze połączenie.

- Cassie, posłuchaj – zjechał na parking, który znajdywał się niedaleko szkoły. Zgasił auto i odwrócił się w moją stronę. Kontynuował dalej: - Naprawdę mi przykro z powodu tego, co powiedział mój ojciec. Pokłóciłem się z nim wczoraj, jak wyszłaś. I nie myślę tak, jak on. Gdybym chciał poznać kogoś...

- Lepszego? – wcięłam mu się w zdanie.

- Chciałem powiedzieć innego. Nie jesteś gorsza od żadnej dziewczyny, z którą się spotykałem. Wręcz przeciwnie, jesteś od nich dużo lepsza.

- Kim dla ciebie jestem? – wyszeptałam. Nie patrzyłam na Luke'a, trochę bałam się jego reakcji, ale od dłuższego czasu nurtowało mnie to pytanie.

- Co? – zmarszczył brwi. Nie spodziewał się takiego pytania, albo nie usłyszał.

- Zapytałam, kim dla ciebie jestem? – powtórzyłam nieco głośniej i spojrzałam na poważną twarz blondyna. Ze zdenerwowania zaczęłam przygryzać wewnętrzną część policzka.

- No... - zaczął i się zaciął. Nie był pewien co ma powiedzieć – Zależy mi na tobie, przecież wiesz.

- Tak, wiem. Ciągle to powtarzasz, ale kim dla ciebie jestem, Luke? Nie proszę cię o wyznanie miłości. Chcę, żebyś odpowiedział na to proste pytanie – w moim głosie dało się usłyszeć nutę desperacji. Zaczynałam czuć, że ta rozmowa nie zmierza w dobrym kierunku i nie skończy się najlepiej. Chłopak dalej milczał, więc kontynuowałam: - Spotykamy się, przytulamy, całujemy. Ale nie wiem, jestem koleżanką, przyjaciółką, dziewczyną? Może po prostu jestem koleżanką, która ma specjalne przywileje? Co? Pominę dzisiejszą sytuację, w której twoja znajoma, albo sama nie wiem już, kto to był, prawie się na ciebie rzuciła, a ty wyglądałeś tak, jakbyś nie miał nic przeciwko – złość zaczynała brać nade mną górę. W każdej chwili mogłam powiedzieć o te parę słów za dużo – Powiedziałeś mi kiedyś, że chcesz się zmienić. A nawet nie próbowałeś się pofatygować, żeby ze mną porozmawiać.

Stalker || L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz