Rozdział 24

724 27 7
                                    

Jedynym filmem, który grali i jednocześnie, który byliśmy w stanie obejrzeć była komedia romantyczna. Koniec końców i tak okazała się beznadziejna. Albo po prostu ja nie jestem fanką tego typu filmów. Po skończonym seansie poszliśmy jeszcze na gorącą czekoladę.

Obecnie staliśmy pod drzwiami mojego domu, a ja śmiałam się z żartu, który opowiedział Luke. Jakoś nie potrafiliśmy się rozstać.

- Może wejdziesz? – zapytałam w końcu chłopaka, bo czułam, że czubek nosa za chwilę mi odpadnie z zimna. Był listopad, ale tego wieczoru dało się odczuć lekki przymrozek.

- Kusząca propozycja – odparł i położył ręce na moich biodrach, przyciągając mnie tym samym do siebie – ale wrócę już do domu. Pogadam z mamą, zanim się rozmyślę i znów będziesz musiała mnie przekonywać.

- Słuszna uwaga. Więc widzimy się w poniedziałek? – zacisnęłam usta w wąską linię, jednocześnie próbując się uśmiechać.

- To oczywiste. Przyjadę po ciebie rano.

Luke nachylił się, by mnie pocałować. Nasze usta dzieliły dosłownie milimetry, kiedy drzwi się otworzyły. Momentalnie odskoczyliśmy od siebie z Hemmingsem. Blondyn schował ręce za plecy, jakby wcale mnie przed chwilą nie obejmował.

- Luke – powiedział poważnie mój ojciec.

- Pan Hale.

- Tato! – krzyknęłam i prawie tupnęłam przy tym nogą.

- Cassie – oderwał wzrok od Luke'a i spojrzał na mnie – Nie zaprosisz kolegi do środka?

- Chętnie bym wszedł – odezwał się od razu blondyn – ale muszę wracać do domu. Innym razem. Miło było pana widzieć – uśmiechnął się szeroko do mojego taty i zwrócił się do mnie: - Do poniedziałku, Cassie – pokiwałam tylko głową w odpowiedzi i delikatnie ułożyłam usta w uśmiech.

Odprowadziłam go wzrokiem do samochodu, po czym oskarżycielskim wzrokiem mierzyłam tatę. W środku chciało mi się śmiać z całej tej sytuacji, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać.

- No co? Nie chciałem, żebyście marzli. Cassandro, nie patrz tak na mnie – przewrócił oczyma.

- Obydwoje wiemy, że zrobiłeś to specjalnie, tato – poklepałam go po ramieniu i weszłam do środka – A teraz chodź, napijemy się herbaty, bo zmarzłam.

*

Zgodnie z umową w poniedziałek Luke przyjechał po mnie, byśmy razem pojechali do szkoły. Przez całą drogę śmialiśmy się z mojego taty, który w sumie przerwał nam nasze pożegnanie. Domyślaliśmy się, że stał w oknie i nas obserwował. Dlatego wiedział, w którym momencie wyjść. Gdy chłopak zatrzymał się pod szkołą, chciałam mu zadać jedno pytanie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że mogę popsuć mu tym humor.

- Rozmawiałeś z mamą? – od razu zrzedła mu mina.

- Rozmawiałem. Powiedziała mi, żebym się nie wtrącał, bo to sprawy dorosłych. Jakbym był jeszcze dzieckiem – wywrócił oczyma – Mówiłem Ci, że tak będzie.

- Przykro mi, Luke.

- Nie przejmuj się. Chodźmy do szkoły. Mamy jeszcze trochę czasu.

Wysiadłam z samochodu i zapatrzyłam się na budynek szkoły. Tak wiele się zmieniło odkąd pierwszy raz przekroczyłam jej mury. Spotykałam się z Luke'iem Hemmingsem. Chłopakiem, z którym od pierwszego dnia szkoły nie chciałam mieć nic wspólnego, ponieważ najlepiej mu wychodziło łamanie dziewczęcych serc. Miałam nadzieję, że mojego nie złamie.

- Idziemy? – Luke stanął obok mnie i wyciągnął rękę w moją stronę. Popatrzyłam na chłopaka i na jego wyciągniętą rękę.

- Idziemy – odpowiedziałam, splatając nasze palce.

Na naszej dwójce skupiły się chyba wszystkie spojrzenia dziewczyn, gdy weszliśmy do środka budynku. Musiałam się liczyć z tym, że cała żeńska część uczniów mnie znienawidzi, bo Luke postanowił się ze mną widywać.

W głębi korytarza zauważyłam Ashley, która stała i uważnie nam się przyglądała. Jej uśmiech mógł wskazywać na to, że wymyśliła idealny plan, jak zawładnąć światem. W tym przypadku jednak pewnie chodziło o zemstę na Luke'u i na mnie. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym.

- Widzę, że sobotnie spotkanie było bardzo owocne – rzucił Mike, spoglądając na splecione dłonie moją i blondyna. Czekał na nas przy mojej szafce.

- Nie da się ukryć – odparł wesoły Luke.

- Teraz musimy jedynie tobie znaleźć dziewczynę – spojrzałam na przyjaciela, po czym zanurzyłam się w szafce szukając odpowiedniej książki.

- Chyba żartujesz – prychnął – Dobrze mi samemu, poza tym jeśli pozwolisz, Cass, sam sobie znajdę dziewczynę.

- Dobrze, Michael – spojrzałam na niego, zatrzaskując drzwiczki od szafki – tylko żeby nie była pokroju Ashley, bo przysięgam, że cię uduszę – Luke zarechotał słysząc moje słowa, a Mike popatrzył na niego poważnie i powiedział:

- Ty się nie śmiej, stary. Ja zabiję ciebie, jeśli ty skrzywdzisz Cassie – pogroził blondynowi palcem.

- Spokojnie, rycerzu. Nie mam takiego zamiaru – Luke objął mnie i pocałował w skroń.

*

Dzień w szkole minął wyjątkowo spokojnie. Ale chyba to była zasługa poniedziałku. Po weekendzie wszyscy są jakby nie do życia. Łącznie z nauczycielami.

Całą naszą paczką szliśmy w stronę auta Michaela. Calum i Luke zostawali jeszcze po lekcjach na treningu.

- Cassie – zagadnął Mike – niedługo twoje urodziny, więc najwyższy czas, żeby pomyśleć o jakimś wypasionym prezencie. W końcu to twoja osiemnastka.

- Od roku ci powtarzam, że nie chcę żadnego wypasionego prezentu. Wystarczy mi, że będę mogła spędzić z wami wszystkimi ten dzień.

Mike chciał coś powiedzieć, ale wymienili z Luke'iem znaczące spojrzenia i Clifford odpuścił.

- I macie nic nie knuć za moimi plecami – zastrzegłam, patrząc to na jednego, to na drugiego – Ty Emmo również – odwróciłam się do przyjaciółki, która szeptała coś Calumowi do ucha. Widząc jego minę, zdecydowanie nie chciałam wiedzieć co takiego do niego mówiła. Raczej nie bardzo byli zainteresowani naszą wymianą zdań.

- I tak zrobimy po swojemu – oderwała się od swojego chłopaka.

-Miło się wam gawędzi – odezwał się Cal – Ale Luke, musimy się zwijać.

- Słuszna uwaga. Będziemy w kontakcie, Cass – dał mi szybkiego buziaka w usta. Nawet nie zdążyłam zareagować. Gapiłam się na niego, jak szedł w kierunku szkoły i uśmiechałam się sama do siebie.

- Miło się na was patrzy – podeszła do mnie moja przyjaciółka – Zasłużyłaś na coś dobrego, po tym co spotkało cię z Mattem – dodała tak, by Mike jej nie słyszał. Miał alergię na samo imię chłopaka.

- Idziecie? – krzyknął do nas.

Wsiadłyśmy do samochodu Clifforda. Ja wygodnie usadowiłam się na przednim siedzeniu obok przyjaciela. Moją uwagę przykuła Ashley idąca przez parking. Zatrzymała się przy samochodzie, z którego wyszedł ktoś kogo nawet bym nie podejrzewała o umówienie się z nią.

- Widzicie to co ja? – Emma szybko wetknęła głowę między siedzenia, tak by widzieć wszystko przez przednią szybę.

- Co on tu robi? – zmarszczył brwi szczerze zaskoczony Michael.

- I to z Ashley – dodała Em – Oni się chyba nie znają aż tak, prawda?

- Nie sądzę. Ale Ashley i Ashton? To nie wróży niczego dobrego. Mówię wam, będą z tego kłopoty.

______

Zaskoczyłam samą siebie, że udało mi się wydziergać rozdział. Dzisiaj taki bardziej lekki i nudnawy.

xx

Stalker || L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz