Rozdział 19

847 33 7
                                    

- Co ty tu robisz? – byłam wściekła z powodu późnej wizyty blondyna. Luke był ostatnią osobą, której bym się tu spodziewała – Ashley już tu nie mieszka. Z pewnością o tym wiesz.

- W zasadzie... - zaczął niepewnie chłopak – przyszedłem do ciebie – podszedł do mnie bliżej i dopiero wtedy zobaczyłam w jakim stanie był.

Pod jego lewym okiem dało się zauważyć ogromny siniak, lewy łuk brwiowy rozcięty, w podobnym stanie była jego warga. Do tego zaschnięta krew 'przyozdabiała' część jego twarzy. Nie wyglądało to zbyt dobrze.

- Boże, Luke! Kto ci to zrobił? – złość i wściekłość jak szybko się pojawiły, ustąpiły równie szybko.

- Wystarczy Luke, chociaż do Boga mi całkiem blisko – próbował się uśmiechnąć, ale przez rozciętą wargę wyszedł z tego jakiś grymas. Ja pokręciłam jedynie głową. Nie było sensu reagować na takie gadanie Hemmingsa. Zawsze był zbyt pewny siebie.

- W takim razie wejdź – przesunęłam się odrobinę w drzwiach, żeby Luke mógł wejść do środka. Chłopak jednak patrzył na mnie, jakbym była jakimś elfem, albo zombie. Widocznie nie spodziewał się tego, że wpuszczę go do środka – Na co się tak gapisz? Przyszedłeś do mnie, więc wchodź, pogadamy. Przy okazji cię opatrzę, bo twoja twarz naprawdę nie wygląda najlepiej.

- Już drugi raz mówisz mi, że nie wyglądam najlepiej. Chyba wpadnę przez ciebie w kompleksy.

- Hemmings i kompleksy, przecież to się nawet nie łączy – odparłam – Wchodzisz, czy nie? Bo się zaraz rozmyślę.

Luke uniósł ręce w geście obrony, nie odezwał się już nic, ale powolnym krokiem wszedł do środka. Działał mi na nerwy, ale szkoda było mi odprawić go z kwitkiem, skoro już się tu pofatygował. Do tego pobity.

- Więc? – padło pytanie z ust blondyna.

- Więc chodźmy na górę, tam jest łazienka. Opatrzę ci te rany.

- Uuu... do łazienki – zmierzałam już na górę, gdy usłyszałam za sobą kpiący głos Luke'a. Natychmiast się odwróciłam – Nie spodziewałem się po tobie takich propozycji – poruszył dwuznacznie brwiami.

- Jesteś albo głupi, albo pijany. Albo jedno i drugie.

- Raczej pijany.

- Świetnie, jeszcze tego brakowało – powiedziałam bardziej do siebie, niż do niego – A teraz chodź, zanim zacznę żałować, że cię zaprosiłam do środka.

Weszliśmy do łazienki. Luke usadowił się wygodnie na brzegu wanny. Być może nie było to najwygodniejsze miejsce, ale skoro jemu było tak dobrze. Ja zajęłam się szukaniem niezbędnych rzeczy, by móc przemyć rany na twarzy chłopaka. Wyjęłam z apteczki wodę utlenioną, kilka sztuk gazików i plastry.

Mając wszystko gotowe odwróciłam się w stronę chłopaka. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niego. Namoczyłam gazik wodą utlenioną i ostrzegłam Luke'a:

- Będzie trochę szczypać – nic nie odpowiedział, ale kiedy przyłożyłam gazik do zranionego łuku brwiowego lekko się skrzywił i syknął. Dalej jednak się nie odzywał – Więc?

- Więc co?

- Może zacznijmy od tego komu tak podpadłeś? – próbowałam jakoś zacząć rozmowę. Chciałam po prostu wyciągnąć od niego parę informacji, bo przecież bez powodu by tu nie przyszedł.

- Źle sformułowałaś pytanie – odparł – Mi ktoś podpadł, a dokładniej mówiąc Ashton.

- Ashton? A co on ci niby takiego zrobił? Chyba nie mówisz poważne, przecież jesteście kumplami – ze zdziwienia przerwałam oczyszczanie rany i wgapiałam się w twarz wyraźnie zadowolonego z siebie blondyna.

Stalker || L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz