Rozdział 18

215 10 0
                                    

Zaś te cholerne dzwonienie budzika... Cóż, ale tym razem trzeba wstać, bo jak odbiorę świadectwo ukończenia klasy? Tak dobrze słyszycie... JUTRO WAKACJE!
Ubrałam czarną elegancką sukienkę przed kolano do tego szpilki i naszyjnik, który dostałam na urodzinay. No po prostu cud miód! Zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół do kuchni.
Zjadłam musli owocowe, ponieważ muszę zchudnąć. Zack mówi, że moja figura jest idealna, ale ja tak nie myślę. Nie akceptuje siebie...
Mam dużo kompleksów...
Też się tnie, ale cii... Nie mówcie o tym Zack'owi.
Z zamyśleń o tych wszystkich rzeczach wyrwał mnie dzwonek do drzwi. To pewnie mój chłopak.
Moje podejrzenia były słuszne. Był to bronzowooki. Wzięłam torebkę i byłam gotowa.
Brunet otworzył mi drzwi do auta na co zachichotałam i powiedziałam:

-Jaki gentelmen
-No wiesz skarbie... Ma się to we krwi - poklepał się dumnie po piersi.

Zapomniałam wspomnieć w co był ubrany. Więc tak... Miał na sobie białą koszule, czarne spodnie, które opisały jego nogi i białe air force. No po prostu ideał...

-Gapisz się - zaśmiał się.
-Idioto jakbym o tym nie wiedziała - poklepałam go lekko piąstką po głowie.
-Ja? Ja Idiotą? - wzkazał palcem na siebie.
-Nie kurde Barack Obama!
-Aha, ok. Masz szczęście
-Czemu?
-Inaczej bym cię tak zerżną, że nie usiądziesz na tej seksi fleksi dupci przez przynajmniej rok. - odwrócił głowę w stronę drogi.
-Ale z ciebie zboczony pizdokleszcz! - Zaśmiałam się.
-Zapamiętaj to do końca życia! - zrobił pauze - Twój i tylko twój zboczony pizdokleszcz - na jego twarzy zaś pojawił się ten arogancki uśmieszek.
-Dobrze zapamiętam to do końca życia.
-Czyj jestem? - uniósł lewą brew.
-Mamusi - odpowiedziałam słodko.
-Masz słabą pamięć ptasi móżdżku.
-No chyba ty! - udawałam małe obrażone dziecko.
-Yhy... Wmawiaj sobie - dostał ode mnie kuksańca w prawe ramię.

Zaraz po tym Zack zaparkował swój wóz i mogliśmy wychodzić z tej "fajnej bryki" jak to powiedział brunet. Powolnym krokiem ruszyliśmy do szkoły.

               §§§§§§§§§§§§§§§§§

Właśnie wracamy do domu. Mamy dyplomy. Jest po prostu zajebiście!

-Toooooo - brunet przeciągnął wyraz - gdzie jedziemy na wakacje?
-Hmm... - zamyśliłam się - Nie wiem może nad morze lub jezioro? - zaproponowałam.
-Coś wymyślę - poruszał zabawnie brwiami.
-Yhy... A masz czym myśleć? - uśmiechnęłam się.
-No ba, że mam... Mam mózg - wskazał palcem na swoją głowę.
-Naprawdę? Masz? To ile to 2+2 - zaśmiałam się.
-Nic trudniejszego wymyślić nie umiesz? Oczywiście, że cztery - poklepał się dumnie po piersi.
-Nieprawda, bo dwadzieścia dwa - pokazałam mu język.
-I kto tu nie ma mózgu? - spytał z rozbawieniem.
-Ja! - krzyknęłam.
-Widzisz jestem lepszy!
-Tak jesteś - starłam niewidzialną łze.
-Jestem zwycięzcą! Jestem zwycięzcą! Je-je-je-jestem zwycięzcą!!! - zaśpiewał.
Ja wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.

Hej!
Przepraszam, przepraszam, przepraszam,  że tak dawno nie było rozdziałów. Przepraszam. Nie miałam czasu napisać, ale postaram się jeszcze dziś dodać jeden.
Kocham was! 💜💜

Samotna ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz