ROZDZIAŁ #3

2.6K 76 15
                                    

      I w co ja mam się ubrać? Idę spotkać się ze Szczęsnym, ale to nie będzie randka tylko przyjacielskie spotkanie. Na zewnątrz jest z trzydzieści stopni Celsjusza. Stałam przed łóżkiem na którym leżał biały crop top na ramiączkach, krótkie jeansowe spodenki z wysokim stanem, szary crop top z napisem Rock'n'roll i czarne spodenki z wysokim stanem. Patrzyłam na te rzeczy już z dziesięć minut i nie potrafiłam zdecydować co ubrać. Do pokoju wszedł Bartek i spojrzał na mnie.
- Szczena dzwoni i pyta czy mógłbym ci go dać - powiedział podając mi telefon i patrząc na łóżko.
- Halo? - powiedziałam.
- Cześć, pamiętasz o naszym spotkaniu? - spytał i mogę się założyć, że się uśmiechał.
- Pewnie, że tak - powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie. - Ale jest dopiero siedemnasta, mam u ciebie być za godzinę - dodałam patrząc na zegar.
- Tak, tak, tylko upewniam się, że o mnie nie zapomniałaś - zaśmiał się.
- Nie, nie zapomniałam - powiedziałam ze śmiechem. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - powiedział i się rozłączył. Podałam telefon Bartkowi.
- Czyżby moja siostrzyczka miała randkę? - spytał patrząc na mnie z uniesionymi brwiami.
- Nie, to nie randka, młody - odparłam. - Co ja mam założyć? - jęknęłam i usiadłam na pufie.
- Ten jasny jest lepszy - powiedział patrząc na ubrania rozłożone na łóżku.
- Myślisz? - spytałam wydając gwałtownie.
- Mhm - mruknął. - Ale żaden ze mnie znawca, mogę zadzwonić do Krychy jak chcesz...
- Nie! - zawołałam. - W żadnym wypadku. ON NOSI FUTRA. FUTRA TO ZŁO - powiedziałam bardzo wyraźnie. Właściwie to nie wiem dlaczego tak nie lubię futer, ale ich nie lubię i według mnie ludzie, którzy ne noszą to bezguścia.
- Ok... - powiedział powoli. - To ja już pójdę.
- Ta, dzięki za pomoc - powiedziałam kiedy ten już wychodził z pokoju.
    
*PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ*
Mam na sobie biały crop top, czarne spodenki z wysokim stanem i złotymi guzikami, czarną, pikowaną torebkę i białe trampki przed kostkę. Włosy uczesałam w luźnego kłosa na lewej stronie, a w uszach miałam kolczyki stokrotki. Na twarzy lekki makijaż tylko puder, błyszczyk i tusz do rzęs. Wrzuciłam do torebki szczotkę, błyszczyk, perfum, portfel, okulary przeciwsłoneczne, klucze od mieszkania i telefon i wyszłam z pokoju.
- No i jak? - spytałam Bartka siedzącego na kanapie przed telewizorem. Spojrzał na mnie zaskoczony, chyba że pytam go o zdanie.
- Bardzo ładnie wyglądasz, siostra. Uważaj, bo jeszcze Szczęsny się zakocha - powiedział całkowicie serio. Uśmiechnęłam się.
- Nie sądzę - odparłam. - Idę. Na razie.
- Cześć!
     Postanowiłam, że się przejdę, bo Wojtek mieszkał jak się okazuje blisko nas. Miałam do niego jakieś piętnaście minut spacerkiem. Ulice Warszawy jak zwykle były zatłoczone i głośne, więc wsadziłam do uszu słuchawki i włączyłam szybką playlistę składającą się z prawie wszystkich rodzajów muzyki. Mówię prawie, bo nie słucham rapu, hip hopu i tym podobnych. Naprawdę próbowałam polubić tą muzykę, znaleźć jakiegoś wykonawcę, który przypadłby mi do gustu, ale nie ma takiego.
     Przy dźwiękach She Wolf weszłam do ogromnego budynku. Wyłączyłam muzykę i podeszłam do windy, ale zatrzymał mnie głos portiera.
- Do kogo pani się wybiera? - spytał uprzejmie, ale patrzył na mnie nie ufnie.
- Do Wojciecha Szczęsnego - odpowiedziałam odchodząc od windy.
- Proszę chwileczkę poczekać - powiedział biorąc do ręki słuchawkę. - Dzień dobry, panie Szczęsny - powiedział po chwili. - Tutaj na dole przyszła do pana... - spojrzał na mnie pytająco, a ja podałam mu nazwisko - ...Lena Kapustka, wpuścić ją?
     Po chwili powiedział, że mam wjechać windą na trzydzieste piętro i od razu na przeciwko mnie będą drzwi i mam w nie wejść. Podziękowałam i weszłam do windy. Nawet nie wiedziałam, że na trzydzieste piętro jedzie się tak długo. W windzie leciała jakaś muzyczka, stałam w niej sama od początku do końca. Na trzydziestym piętrze wysiadłam i wzięłam głęboki wdech. Spojrzałam na dębowe drzwi i miałam ochotę uciec, ale zebrałam się w sobie i zapukałam. Otworzył prawie od razu. Był ubrany w jeansowe spodnie do połowy łydek i zwykłą granatową koszulkę. Uśmiechał się do mnie miło.
- Cześć - powiedział przepuszczając mnie w drzwiach. Uśmiechnęłam się promiennie.
- Cześć - odparłam rozglądając się. Mieszkał w penthousie. Penthouse'y zawsze mnie jarały. Zawsze chciałam mieszkać w penthousie.
- Zapraszam - powiedział wskazując ręką ogromną, granatową kanapę, przed którą stał stolik kawowy, na którym stało wino i dwa kieliszki. No tak, zapomniałam o winie. Uśmiechnęłam się. Kocham wino.
- Ładnie tu masz - powiedziałam siadając trochę niepewnie. Byłam dosyć mocno skrępowana.
- Dziękuję, ale nie mieszkam tutaj - powiedział. - We Włoszech, bo...
- Wiem, grasz w AS Roma - przerwałam mu. Uśmiechnął się.
- Racja, zapomniałem z kim rozmawiam - zaśmiał się. - Wina?
- Chętnie - powiedziałam z uśmiechem. Nalał mi kieliszek wina i podał mi go. Podziękowałam skinieniem głowy i uśmiechnęłam się promiennie. Upiłam mały łyk i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. - Półwytrawne siedemdziesiąty czwarty? - spytałam patrząc na niego.
- Prosto z Rzymu - dodał patrząc na mnie z niedowierzaniem. - Skąd wiedziałaś?
- Kocham wino, znam się - powiedziałam. Po chwili milczenia Wojtek włączył na telewizorze Open FM (darmowa reklama, polecam Dop. Autorki).
- Więc... - zaczął Wojtek.
- Więc... - powtórzyłam po nim.
- Może zagramy w pięć pytań? - zaproponował.
- Zaczynaj - powiedziałam. Grałam w to przeważnie z ludźmi, których chcę, bądź muszę poznać.
- Od kiedy grasz w piłkę?
     Przygryzłam dolną wargę zastanawiając się nad odpowiedzią. Od kiedy ja gram? Od zawsze.
- Od zawsze, zaczęłam grać zanim zaczęłam mówić, ale kiedy miałam sześć lat... chyba... W każdym razie w międzyczasie jeszcze tańczyłam balet, taniec nowoczesny, pływałam, strzelałam z łuku i ćwiczyłam kapueirę - powiedziałam. - No, i do teraz gram na gitarze.
- Aktywne życie miałaś - powiedział. Uśmiechnęłam się. - Gdzie nauczyłaś się grać?
- Od ojca, a później w Tarnovii Tarnów - powiedziałam bez zastanowienia. - No i trochę sama.
- Samouk? - Pokiwałam głową i wyszczerzyłam się. - Czy to prawda, że uczyłaś Bartka grać?
- Jak najbardziej, beze mnie nie umiałby połowy z tego co umie, tak skromnie mówiąc - powiedziałam poważnie, ale po chwili dołączyłam do śmiejącego się głośno Szczęsnego. - Ale nie miałby też złamanej ręki w wieku dwóch lat....
- CO!? -krzyknął dalej śmiejący się Wojtek.
- No bo jak miałam cztery lata, a on dwa bawiłam się piłką i on uczył się chodzić, a ja stwierdziłam, że kopnę do niego piłkę... No i kopnęłam... I on jako, że nie umiał jeszcze chodzić... Zamiast kopnąć piłkę do mnie to... Potknął się o nią i złamał rękę - powiedziałam śmiejąc się. Wojtek ryknął jeszcze głośniejszym śmiechem.
- Nie wierzę - powiedział ocierając łzy śmiechu.
- Dawaj czwarte pytanie, a nie. - Tu wskazałam na niego.
- Umiesz grać w Fifę?
- Pewnie! Kocham grać w Fifę!
- Ostatnie pytanie: gramy w Fifę?
- TAK! - krzyknęłam podnosząc gwałtownie ręce do góry, co nie było mądrym pomysłem, bo w prawej ręce trzymałam prawie pełny kieliszek wina. Kiedy podniosłam rękę kieliszek się przechylił i na mojej bluzce pojawiła się wielka plama. - Cholera - jęknęłam.
- Poczekaj, dam ci jakąś swoją koszulkę, a na twoją zaraz coś poradzimy - powiedział Wojtek wstając.
- Dziękuję - powiedziałam kiedy wchodził do jakiegoś pomieszczenia. Po chwili wrócił niosąc zieloną koszulkę i laptopa.
- Pierwsza jaką znalazłem - powiedział podając mi koszulkę. Spojrzałam na nią. Była ogromna, na plecach miała jedynkę i napis "Szczęsny", a na przodzie tylko jedynkę. Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję, gdzie mogę się przebrać? - spytałam wstając.
- No wiesz - powiedział drapiąc się po karku i wskazując ręką pokój.
- Wojtek, gdzie jest łazienka?
- Tam - powiedział udając smutnego i wskazując białe drzwi.
- Dziękuję - mruknęłam idąc w ich stronę.
- Za dużo dziękujesz - powiedział, kiedy byłam już przy drzwiach. Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Trzeci raz mi już dziękujesz, a kompletnie nie masz za co.
     Uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki. Pomieszczenie było utrzymane w czerni i bieli. Było ogromne. Tak na oko wielkości mojego pokoju. Od razu po wejściu zobaczyłam kabinę prysznicową, dwie umywalki, muszlę i ogromne lustro na pół ściany. Przeszłam trochę dalej i zobaczyłam pół okrągłą ścianę, za którą, jak później zobaczyłam, znajdowała się ogromna, okrągła wanna. Powiesiłam koszulkę Wojtka na wieszaku wiszącym na przeciwko umywalek i ściągnęłam swoją. Założyłam za dużą koszulkę Wojtka i spojrzałam na siebie w lustrze. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Rękawy sięgały mi prawie do łokci, a brzeg znajdował się się tuż za spodenkami, więc wyglądałam jakbym miała na sobie tylko koszulkę. Zielony to zdecydowanie nie jest kolor, w którym wyglądam dobrze, ale kogo to obchodzi? Poprawiłam włosy i wyszłam uprzednio biorąc do ręki brudną koszulkę. Wojtek spojrzał na mnie kiedy tylko usłyszał zamykane drzwi. Uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Uroczo wyglądasz - powiedział. Czułam jak na moje policzki wstępuje rumieniec. - Teraz jeszcze bardziej.
     Uśmiechnęłam się delikatnie, zawstydzona i uciekłam wzrokiem gdzieś w bok. Po chwili spojrzałam na niego jeszcze raz.
- Czyżbym cię zawstydził? - spytał jak gdyby nigdy nic. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Czułam jak moje policzki płoną, więc postanowiłam nie odpowiadać. - Daj tą koszulkę, tu jest napisane, że trzeba plamę zamoczyć i posypać dużą ilością soli, albo zalać białym winem, ale nie mam białego wina. - Podałam mu koszulkę dalej się nie odzywając. - Ej no, aż tak cię zawstydziłem?
- Nie, nie aż tak - odparłam.
- Ale jednak troszeczkę?
- Oj przecież widziałeś - powiedziałam sprzedając mu kuksańca w żebra. Zaśmiał się tylko i poszedł do kuchni, połączonej z salonem. Usiadłam za długim barem na stołku barowym i obserwowałam jego ruchy przygryzając policzek od środka. Korciło mnie, żeby zadać jedno pytanie, ale nie wiedziałam czy wypada. Nalał wody do zlewu i włożył do niego koszulkę, po czym wyciągnął z szafki sól. Położył ją na blacie i oparł się o niego rękami. Spojrzał na mnie.
- O czym myślisz? - spytał nagle.
- Hm?
- Pytam, o czym myślisz?
- Tak, słyszałam, ale dlaczego?
- Nie wiem, tak jakoś. Powiesz mi? - spytał i usiadł na stołku obok mnie.
- Zastanawiam się, czy wypada mi o coś cię spytać - powiedziałam szczerze. Na jego twarz wślizgnął się uśmiech.
- Dawaj - powiedział i usiadł wygodniej.
- Ale ja nie wiem czy... - zaczęłam.
- Ale ja wiem. Pytaj - powiedział stanowczo. Westchnęłam.
- Dlaczego rozstałeś się z Mariną? Wydawaliście się być tacy... - przez chwilę szukałam odpowiedniego słowa, nie chcąc mówić "idealni" -... idealni. Co się stało?
     Zmarkotniał nieznacznie słysząc moje słowa.
- Idealni - powtórzył po mnie. - Byliśmy idealni i to chyba właśnie dlatego wszystko się skończyło. Zbyt długo byliśmy idealni, a później staliśmy się swoim własnym przeciwieństwem. Wypaliliśmy się. Marina nie mogła tego wytrzymać, więc znalazła sobie kogoś mniej idealnego.
- Przepraszam, nie powinnam pytać - powiedziałam cicho.   
- Nie, to ja naciskałem, nie przepraszaj - powiedział i odszedł do zlewu. Wyciągnął koszulkę i położył ją na blacie obok soli, którą po chwili wysypywał na plamę. - Chyba powinniśmy to tak zostawić - powiedział kiedy skończył.
- Chyba tak - powiedziałam cicho.
    
*NARRATOR*

Siostra Kapustki || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz