ROZDZIAŁ #29

1K 45 6
                                    

        Po EURO miałam niecały miesiąc wolnego, zresztą jak wszyscy. Byłoby więcej, ale w sierpniu zaczyna się sezon i muszę być w Turynie przynajmniej tydzień wcześniej.Ogarnąć papiery, dom, samochód, poznać się z drużyną. Wszystko. Słabo mi się robi na samą myśl o tym. No i obóz przedsezonowy. To będzie dobry moment na aklimatyzację.
       Wakacje miałam spędzić z Wojtkiem. Prawie wyszło. No cóż. Ja chciałam pojechać w kilka miejsc, odwiedzić kilka osób, on musiał jechać do Warszawy, do rodziny, ja do Tarnowa, też do rodziny. Stanęło na tym, że razem polecimy do Anglii, bo ja chciałam spotkać się  z Emily i Ann. No więc pojechałam do Tarnowa sama.
       Kiedy tylko zaparkowałam przed domem rodziców wiedziałam, że jak tylko wyjdę z samochodu zostanę napadnięta przez zgraję mężczyzn w moim wieku, którzy ostatnio widzieli mnie tuż przed moim wyjazdem do Anglii. Tak jak pomyślałam tak się stało. Moja wspaniała drużyna (prawie cała) z Tarnovii zmówiła się i przyjechała dokładnie w tym momencie, w którym przyjechałam ja.
- Cześć! - zawołałam z uśmiechem.
       Zwabieni hałasem rodzice wyszli przed dom i stali chwilę przed wyjściem próbując zrozumieć dlaczego grupa mężczyzn przytula się przed ich domem. Dopóki nie zobaczyli mnie.
- Lena! - zawołała moja mama, kiedy dopatrzyła mnie w samym środku głośnej i roześmianej grupy.
- Cześć mamo - powiedziałam przeciskając się przed chłopaków. - Cześć tato - dodałam patrząc na niego  szerokim uśmiechem. Nie miałam zamiaru pozwolić mu zepsuć mojego dobrego humoru w żaden sposób.
      Z chłopakami umówiłam się za godzinę pod stadionem Tarnovii. Podobno trener chce się ze mną spotkać i przy okazji mogę się załapać na trening chłopaków, którzy w dużej części grają jeszcze w drużynie U23. Powiedzieli, że to byłby zaszczyt, więc pod stadion przyjechałam ubrana w dresy, w których uwielbiam ćwiczyć i z korkami w torbie. Trener rzeczywiście był bardzo szczęśliwy, że się spotykamy. Pogratulował mi, że  zaszłam tak daleko i zaproponował ćwiczenie z chłopakami. Nie mogłam się nie zgodzić. Przez cały trening nie potrafiłam odpędzić od siebie wracających wspomnień, zwłaszcza kiedy na trybunach pojawiły się moje koleżanki ze szkoły. Pamiętałam wyraźnie jak uczyłam je grać na tym boisku, jak kiedyś prawie złamałam jednej nogę (długa historia). Ci mężczyźni, z którymi ćwiczyłam byli tymi samymi chłopcami, z którymi ćwiczyłam pięć lat temu.
       W Tarnowie spędziłam pięć dni. Pięć wspaniałych dni z przyjaciółmi. Byłam we wszystkich miejscach, w których kiedyś bywałam często. Pozwolili mi nawet wejść do szkoły, chociaż były wakacje. A szkoda, bo chciałam się spotkać z dzieciakami. Wyjeżdżałam z Tarnowa z piętnastoma nowymi numerami telefonów i z kolejnymi wspaniałymi wspomnieniami. Ale wszystko co dobre się kończy. Tyle tylko, że w tym przypadku jedna dobra rzecz zamienia się w drugą. Kolejne spotkanie z przyjaciółmi. Tym razem w Anglii i z chłopakiem. Czego chcieć więcej?
       Emily i Ann nie zmieniły się nic a nic. Jedyna różnica to to, że Ann w końcu znalazła sobie chłopaka. I to porządnego. Lubił piłkę i ogólnie był całkiem spoko. Jedyny minus pobytu tam to długość. Zostaliśmy w Londynie jedynie trzy dni. Ale lepsze to niż nic. Po odwiedzinach Londynu pojechaliśmy na wakacje. Takie z prawdziwego zdarzenia. Szczerze, nie pamiętam kiedy na wakacjach byłam gdzieś, gdzie jest ciepło.
       Nowa Zelandia to naprawdę przepiękne miejsce. W sumie nie za dużo zwiedziliśmy, ale nie narzekam, bo plaża tam też jest wspaniała. Wojtek wprawdzie narzekał, że całe dnie przesiadujemy na plaży i w sumie nie robimy nic ciekawego, ale ja potrzebowałam regeneracji. Musiałam kilka dni przeleżeć i nie robić kompletnie nic, a że przyszło mi to robić na plaży w Nowej Zelandii to już nie moja wina. W końcu stwierdził, że idzie beze mnie, ale wrócił po czterdziestu minutach, bo "głupio tak samemu". Cztery dni przez wyjazdem zaczęliśmy w końcu zwiedzać, ale jak się okazało nie było tam prawie nic ciekawego, więc nie straciliśmy dużo i z czystym sumieniem mogłam na plaży przeleżeć jeszcze ostatni dzień naszego pobytu. 

*OSTATNI TYDZIEŃ LIPCA, TURYN, DOM LENY*

      Za pół godziny ma po mnie przyjechać samochód z Juventusu. Zawiezie mnie na ostatnie testy sprawnościowe. Poznam drużynę, podpiszę kontrakt i takie tam. W domu podobno mam być po mniej więcej czterech godzinach. Jak się okazało nie musiałam przechodzić przez to sama, tylko z Gonzalo Higuainem, który też miał dzisiaj kontrakt podpisać.
       Jedyny minus gry w tym kubie to to, że nie mogę grać z moją ulubioną ósemką, bo zajmuje ją Marchisio. Ale za to dostałam dziesiątkę, co według niektórych pokazuje jak ogromne nadzieje są we mnie pokładane. W końcu z dziesiątką grają tylko mistrzowie. Miałam ogromną nadzieję, że okażę się godna tego numeru.
       Kibice przywitali mnie i Gonzalo dosyć głośno. Drużyna przywitała nas natomiast ciepło. Wszyscy siedzieli przy ogromnym stole, w jadalni. Pierwszy wstał oczywiście Gianluigi Buffon, kapitan drużyny i według wielu, w tym mnie, jeden z najlepszych bramkarzy świata. Zaraz po nim przywitał się z nami złodziej mojego numeru koszulki - Claudio Marchisio. 
       Wyjątkowo pomocny w poznawaniu terenu ogromnego ośrodka okazał się Paulo Dybala. Całe szczęście mówił płynnie po angielsku, więc nie było problemu z dogadaniem się. Paulo grał w Juventusie od zeszłego sezonu. Jest Argentyńczykiem z polskimi korzeniami, stąd pewnie jego zainteresowanie Polską. Ciekawiła go nasza kultura, język, historia ogólnie wszystko. Zadawał strasznie dużo pytań i zaproponował, że pokaże mi miasto. Odpowiedziałam, że bardzo chętnie, ale nie dzisiaj, bo padam na twarz i chcę wrócić do domu. Zaoferował, że mnie podwiezie. Dowie się przy okazji gdzie mieszkam, gdybym potrzebowała kiedyś podwózki. Zgodziłam się bardzo chętnie, bo nie chciałam jechać taksówką, a nie miałam jeszcze samochodu we Włoszech. Miły z niego gość. Miałam ogromną nadzieję, że pomyślał o mnie to samo.
     W ciągu następnego tygodnia zrobiłam ogromnie dużo rzeczy. Kupiłam samochód, załatwiłam sobie papiery włoskie, poznałam miasto i zaczęłam na poważnie uczyć się języka z wyjątkowo szybkimi postępami. Nie miałam czasu na dosłownie nic co nie było związane z piłką bądź moją aklimatyzacją we Włoszech. Szybko się odnalazłam w zespole, a dwa tygodnie obozu przedsezonowego minęły mi zadziwiająco szybko.
     Byłam szczęśliwa.

****************************************************************************

Dzień dobry wieczór! Witam w 2017 roku! Mam nadzieję, że będzie lepszy pod wszystkimi względami chociaż dla Was. Nie wiem czemu, ale mam przeczucie, że ten rok nie będzie dobry. Oby moje obawy się nie spełniły.
Standardowo proszę o komentarze, bo są znacznie ważniejsze niż gwiazdki, chociaż te też możecie zostawić, nie obrażę się.
xoxo Ela
      

Siostra Kapustki || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz