Ostatnia rzecz, jaką pamiętam z wczorajszej nocy, to moment, w którym otwieraliśmy drugą butelkę whisky. Mój stan świadczy o tym, że na niej się nie skończyło. Gdzie był wtedy Krycha, który nie pije? Pewnie śmiał się nas jak głupi. Mam nadzieję, że nie odwaliłam nic głupiego.
Otworzyłam oczy z cichym jękiem. Głowa cholernie mnie bolała a moje gardło było Saharą. Usiadłam powoli na, jak się okazało, kanapie i lekko, powoli przekręciłam głowę w lewo. Napotkałam rozbawione spojrzenie Grześka, który jako jedyny nie spał.
- Nie śmiej się , tylko podaj mi wodę - powiedziałam cicho, zachrypniętym głosem. Ku mojemu zaskoczeniu Grzesiek sięgnął ręką na stół i podał mi butelkę wody i tabletki na ból głowy. Zmarszczyłam brwi, ale przyjęłam obydwie rzeczy z wdzięcznością. Upiłam solidny łyk wody i odetchnęłam z ulgą. Połknęłam tabletkę i wypiłam jeszcze kilka łyków, po czym rozejrzałam się po pokoju. Wojtek spał rozwalony na fotelu, Kapi na dywanie, a ja siedziałam w bluzie Wojtka na kanapie. Spojrzałam na Grześka pytająco.
- Dlaczego mam na sobie bluzę Wojtka? - spytałam.
- Dał ci ją w nocy, bo było ci zimno - odparł tłumiąc śmiech.
- No i z czego rżysz? Kac nie jest śmieszny - prychnęłam.
- Nie wiem, nigdy nie miałem. - Spojrzałam na niego zszokowana.
- Żartujesz? Jak to możliwe?
- Normalnie, po prostu nie za wiele piję - powiedział spokojnie.
- No niech ci będzie. Która godzina? - spytałam.
- Trzynasta - powiedział spoglądając na telefon.
- Co? Jak? Cholera - powiedziałam i wstałam trochę zbyt gwałtownie. Zakręciło mi się w głowie i musiałam się czegoś złapać. Padło na oparcie fotela, na którym spał Wojtek. Spojrzałam na niego z nadzieją że się nie obudzi.
- Spokojnie, ma twardy sen - powiedział Grzesiek.
- To dobrze - mruknęłam i poszłam do swojego pokoju. Odetchnęłam głęboko i spojrzałam w lustro. Wyglądała jak zombie. Włosy sterczały na wszystkie strony, na twarzy rozmazany makijaż i ogromne wory pod oczami. Wyglądałam bardzo źle. A za trzy godziny mam spotkanie z Basiukiem. Zarąbiście. Wyjrzałam przez okno i stwierdziłam że jest zimno i pada. Jeszcze lepiej. Stanęłam przed szafą i spojrzałam na jej zawartość. Przez chwilę się zastanawiałam co założyć po czym wyciągnęłam z szafy moją ulubioną część garderoby - czarne rurki. Do tego biały oversizowy sweter i poszłam do łazienki. Pierwsze co zrobiłam to zmycie makijażu. Potem rozczesałam splątane włosy.
Stałam sobie spokojnie w samej bieliźnie i niezawiązanym szlafroku susząc włosy, aż tu naglę do łazienki wpadł Szczęsny. Spojrzałam na niego przerażona, wypuściłam z ręki suszarkę zakryłam się szlafrokiem i wrzasnęłam:
- SZCZĘSNY! TY IDIOTO! SPIERDALAJ! - Wojtek spojrzał na mnie, wytrzeszczył oczy i wybiegł krzycząc "Przepraszam!". Jaki idiota! Westchnęłam i wróciłam do przerwanego zajęcia.
Kiedy włosy były już suche ubrałam się i uczesałam włosy w luźnego kłosa. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju po skarpetki i buty. Wyszłam niosąc w ręce wiązane botki. Szczęsny siedział na kanapie obok Bartka. Obydwoje wyglądali jak nieszczęście. Krycha patrzył na nich wyraźnie rozbawiony.
- Oj chłopaki, to zabalowaliście - powiedziałam. Wyglądałam i czułam się już o wiele lepiej. Makijażem zamaskowałam wory pod oczami, a prysznic mnie rozbudził i nabrałam sił. Ból głowy był już mniej uciążliwy. Chyba mogę prowadzić. Czuję się na siłach.
- Och błagam - jęknął Bartek. - Mam kaca trzeci raz w życiu.
- I bardzo dobrze - stwierdziłam siadając na fotelu. Spojrzałam na zegar. Miałam jeszcze godzinę, więc za niedługo powinnam wychodzić. - Odwieźć was do domów czy zostajecie? - spytałam Szczenę i Krychę.
- Mogę zostać? Nie mam siły - jęknął Szczęsny.
- Jasne, a ty, Krycha?
- Też ostanę, jeśli to nie problem, przypilnuję tych dwóch.
- Żaden problem. Nie zróbcie nic głupiego - powiedziałam i wyszłam z domu biorąc do ręki kluczyki.
Po mniej więcej dwóch godzinach wracałam do domu. Podpisałam umowę na czas najbliższe dwa mecze, jak na razie. Dostałam rozpiskę treningów, wyjazdów i meczy zaplanowanych do końca roku. Nareszcie będę miała czym się zająć. Po drodze wstąpiłam do restauracji i wzięłam cztery zestawy na wynos, bo znając życie chłopaki nic nie zrobili, a ja umieram z głodu. Cały dzień (tak z cztery godziny) jestem na szklance wody i jednej tabletce na ból głowy.
Kiedy weszłam do domu nic nie usłyszałam. Dosłownie nic. Żadnego szmeru, śmiechu, rozmowy, nawet telewizora. Jak się okazało wszyscy trzej panowie siedzieli na telefonach.
- Ktoś głodny? - spytałam na wejściu unosząc do góry torbę z obiadem.
- Wszyscy! - zawołał Krychowiak i wziął ode mnie reklamówkę. - Gdzie macie sztućce? - spytał wchodząc do kuchni. Rzuciłam kurtkę na kanapę i weszłam do kuchni ignorując rozwiązane sznurówki.
- Tutaj - powiedziałam ziewając i otwierając szufladę.
- Dzięki - uśmiechnął się.
- Spoko. Zaraz przyjdę - powiedziałam i poszłam do pokoju uprzednio zostawiając buty w przedpokoju.
Przebrałam się w wygodne ubrania czyli dresy i bluzę Szczęsnego. Już jej nie odzyska. Przeszłam do salonu i zastałam chłopaków siedzących przy stole i rozmawiających.
- Ej, czy to moja bluza? - spytał Wojtek wskazując na mnie ręką.
- Która? Ta? - udałam zaskoczoną. - Nie, już jest moja.
- Nie odzyskasz jej stary - zaśmiał się Bartek. Usiadłam i zaczęłam jeść obiad składający się z ziemniaków, schabowego i surówki. Tylko mi się wydaje, że to typowy polski obiad?
- Grzesiek, zrobiłam wczoraj coś głupiego? - spytałam.
- Chciałaś zadzwonić do swojego ex z Anglii, ale zabrałem ci telefon - powiedział i zaczął się śmiać, zapewne z mojej miny. Obok usłyszałam donośny śmiech Szczęsnego.
- Ty się nie śmiej, Szczena. Ty chciałeś dzwonić do Mariny i prosić o przebaczenie - powiedział i parsknął śmiechem. Po chwili dołączyłam do niego razem z Bartkiem.
- Co? Dlaczego!? Przecież ja nic nie zrobiłem! To ona... - powiedział wyraźnie zdezorientowany.
- No właśnie - wydusił cały czas się śmiejąc Grzesiek.
- Ej! Grzesiek! - zawołałam, bo nagle coś zrozumiałam. - Czy ty nadal masz mój telefon?
- Aaa, no tak, zapomniałem - powiedział i wyciągnął z kieszeni mój telefon.
- Dzięki - mruknęłam i go odblokowałam.
- Dostałaś mnóstwo powiadomień - powiedział. - Ale masz blokadę i nie mogłem wyłączyć dźwięku.
- Mhm, nie narzekaj.
Okazało się, że to wszyscy kadrowicze zostali powiadomieni, że mam powołanie do żeńskiej reprezentacji i dostałam tryliard gratulacji i życzeń. Uśmiechnęłam się wchodząc na Messengera. Kilka wiadomości od Lewego, od Agaty (Błaszczykowskiej), Anki (Lewandowskiej), Mariusza Stępisńkiego, Fabiana, i od całej reszty chłopaków.
Lewy: Hej młoda! Błaszczu napisał, że masz powołanie do reprezentacji kobiet! Brawo! Jestem z ciebie dumny, Lena. Gratuluję, powodzenia <3 :*
Agata: Hej, hej! Kuba mówił, że masz powołanie! Gratuluję! Powodzenia!
Lewa: Hej! Kuba mówi, że masz powołanie do żeńskiej reprezentacji! Brawo! Gratuluję! Wiedziałam, że się dostaniesz!
I bardzo dużo tym podobnych wiadomości.*********************************************
Dzień dobry! Jak Wam życie leci? Mam nadzieję, że dobrze, bo mi tak :D Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba.
Ela^^
CZYTASZ
Siostra Kapustki || ZAKOŃCZONE
FanfictionŻycie dwudziestoletniej Leny obraca się o 180 stopni, kiedy FIFA zezwala na grę kobiet w męskich ligach. Is It Too Late To Change?