Środek nocy. Ciemno, zimno i cicho. Nagle obudziło mnie pukanie do drzwi. Niechętnie otworzyłam oczy i czekałam aż pukanie ustanie i będę mogła się spokojnie położyć. Ale nic takiego się nie działo, więc zwlokłam się z łóżka i podeszłam do drzwi nie zwracając uwagi na swoją piżamę składającą się ze stanika sportowego i szortów. Otworzyłam drzwi pół przytomna. Spojrzałam na osobę proszącą się o śmierć. Nie zdziwiło mnie zbyt kiedy zobaczyłam Wojtka. Zmierzył mnie uważnie spojrzeniem, a ja zarumieniłam się lekko.
- Co ty tu robisz, Szczęsny? - warknęłam. - Jest środek nocy.
- Wiem, przepraszam. Potrzebuję twojej pomocy, błagam.
- Co żeś zrobił? - spytałam podejrzliwie pobierając rękoma twarz żeby trochę się rozbudzić. - Chcę zrobić Grześkowi kawał i musisz mi pomóc - szepnął rozglądając się nerwowo po korytarzu. - Ukryj mnie. Nawałka idzie.
- Wojtek nie. Radź sobie sam. A kawały rób w dzień A nie... - zaczęłam ale nie skończyłam bo Szczęsny popchnął mnie do tyłu i wszedł do pokoju zamykając cicho drzwi. - Szczęsny debilu... - znowu chciałam na niego naskoczyć, ale zatkał mi usta ręką.
- Ciiicho - szepnął, a ja zmierzyłam go spojrzeniem "Zabierz tą rękę albo Cię zabiję". Uśmiechnął się tylko, a kiedy odgłosy kroków na korytarzu ucichły Wojtek podziękował mi za schowanie go, przeprosił za najście, pocałował mnie w czoło, życzył dobrej nocy i wyszedł. Przez chwilę patrzyłam otępiała na miejsce w którym zniknął po czym położyłam się i starałam się zignorować pukanie do drzwi obok, a później cichą rozmowę.*POPOŁUDNIE*
Kiedy później widziałam Wojtka ani ja ani on nie poruszaliśmy tematu nocnego najścia. Na treningu urządziliśmy debatę na temat tego czy Harry Potter jest lepszy od Igrzysk Śmierci. Podzieliliśmy się na dwa obozy jeden Igrzysk, a drugi Harry'ego. Wiśnia miał z nas ubaw po pachy nagrywając to. W gruncie rzeczy to większość nie widziała, ani tym bardziej nie czytała, Igrzysk, więc za Igrzyskami były raptem trzy osoby. Grzesiek, Bartek i Artur.
- Ale Harry Potter przecież jest kompletnie nierealny, poza tym to bajka dla dzieci! - zawołał Grzesiek.
- A Igrzyska to niby są realne?! - odparłam i zamknęłam mu twarz na jakiś czas. Później, kiedy wszyscy już dali sobie spokój próbował jeszcze kilka razy rzucić jakimś porządnym argumentem, ale za każdym razem miałam sensowniejszą odpowiedź, więc dał sobie w końcu spokój.
Trener powiadomił mnie, Wojtka i Grześka, że o siedemnastej mamy konferencję prasową rozpoczynającą zgrupowanie w Arłamowie. To była moja pierwsza konferencja po tym moim "wyskoku". Przebiegła wyjątkowo spokojnie, a Sergiusz trzymał się z dala ode mnie i nie zadał mi ani jednego pytania. W sumie to ucieszyło mnie to.
Wieczorem Wojtek i Grzesiek robili pierogi w ramach "finału" programu "Łączy nas gotowanie". Stwierdziłam, że pójdę do kuchni popatrzyć i pośmiać się trochę. Wiedziałam, że będą jaja. Ale nie wiedziałam, że aż takie. Na samym początku, jeszcze zanim zaczęliśmy robić cokolwiek Tomek kazał chłopakom założyć fartuchy. Już wtedy zaczęłam się śmiać. A najlepsze miało się dopiero zacząć. Chłopaki w ogóle nie umieli zrobić ciasta o klejeniu nie mówiąc. Byłam stronicowa i pomagałam Grześkowi, bo ten baran sam by sobie nie poradził. Ale skoro Tomek pomagał Wojtkowi, to ja mogłam Grześkowi.
Kiedy łaskawie skończyli ja jako pierwsza miałam zaszczyt próbowania (to znaczy zabrałam Wojtkowi jednego, którego chciał spróbować). Stwierdziłam, że ja zrobiłabym lepsze i usiadłam na blacie, za co zostałam zbesztana przez Tomka, bo "Na tym się gotuje, a nie siedzi!". Sorry Tomek. Więcej nie będę. Skończyło się na tym, że każdy po kolei chciał spróbować jak im poszło i zostały im po cztery pierogi. Tak, starczy na jutro, oczywiście. Grzesiek poszedł bawić się w kelnera. Wojtek poczekał aż Grzesiek wyjdzie i posmarował jego pierogi oliwą z oliwek, ale jako, że on nie umiał tego zrobić i zostawił tłuste plamy na talerzu zabrałam mu ścierkę i wytarłam talerz na tyle dokładnie na ile się dało.
Skończyliśmy dopiero koło dwudziestej pierwszej, a Tomek narzekał, że musi jeszcze tutaj siedzieć i robic pierogi na jutro. Byłam bliska zaoferowania pomocy, ale później przyszło mi powiadomienie z messengera. "Kto wpada na popijawę?" - brzmiał treść wiadomości, którą wysłał Grosik na grupę "REPREZENTACJA DEBILI". Natychmiast spłynęła masa wiadomości "Ja", "Pewnie" i wisienka na torcie, wiadomość Piszcza "Ktoś musi was przypilnować.".
Tak więc pół godziny później siedziałam w pokoju Kamila i wykłócałam się z chłopakami, którzy chcieli grać w "Nigdy Przenigdy", czyli podobno standard reprezentacyjnych imprez. Chodziło o to, że każdy z nas ma kieliszek z wódką i ktoś mówi na przykład "Nigdy przenigdy nie oglądałem Gwiezdnych Wojen" i ten, który to robił musi wypić kieliszek. To taki lajtowy przykład, bo z opowieści wiem, że były i takie, że "Nigdy przenigdy nie uprawiałem seksu w miejscu publicznym". W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że ktoś (nie wiem kto, bo Kuba stwierdził, że nie będzie pogrążał kolegów) wypił wtedy wódkę. W końcu uległam i się zgodziłam, na co panowie zareagowali bardzo energicznie. Grzesiek natomiast kategorycznie odmówił picia wódki, więc zgodziliśmy się na niskoprocentowe piwo. Zaczynałam ja. Przez chwile zastanawiałam się co powiedzieć, po czym powiedziałam:
- Nigdy przenigdy nie lizałam się z osobą tej samej płci. - Ku mojemu zaskoczeniu kieliszki podnieśli Wojtek i Fabian, a po pokoju rozniosło się głośne "UUUU".
- Zaczynasz z grubej rury, siostra - parsknął Bartek, siedzący obok mnie.
- Tak, tak , dawaj młody - mruknęłam.
- No dobra. Nigdy przenigdy - posłał mi znaczące spojrzenie - nie wymiotowałem na chodniku.
Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem i sięgnęłam po kieliszek w tym samym momencie co Kuba i Piszczu, którzy wymienili rozbawione spojrzenia, po chwili dołączył do nas Teo, Artur, Peszkin, Grosik, Glik i, o dziwo, Robert. Wypiłam zawartość kieliszka jednym łykiem po czym gwałtownie odsunęłam naczynie od ust.
- Mocne to cholerstwo - powiedziałam szczerze zaskoczona.
- Więc obyś miała mocną głowę - powiedział Bartek klepiąc mnie po ramieniu. On jeden wiedział, że będzie mało rzeczy, których nie robiłam.
Kiedy po raz szósty nadeszła moja kolej na mówienie nie miałam już żadnych pomysłów, czego to ja nie robiłam. Robiłam wszystko. Moje życie w Anglii było bardzo... bujne. Ciężko jest tak o wymyślić czego się nie robiło.
- Eh, to tak. Nigdy przenigdy nie upiłam się grając w nigdy przenigdy - wymamrotałam. Czułam, że następnego dnia kac mnie nie ominie.
- Aż do teraz - mruknął Peszko podnosząc kieliszek.
- Aż do teraz.********************************************************************
Dobry! Jestem zdania, że jest to jeden z najgorszych rozdziałów jakie kiedykolwiek napisałam, jestem tego świadoma nie musicie mnie dobijać. Proszę o komentarze itp. i lecę się kurować, bo jestem chora :(
xoxo Ela
CZYTASZ
Siostra Kapustki || ZAKOŃCZONE
FanficŻycie dwudziestoletniej Leny obraca się o 180 stopni, kiedy FIFA zezwala na grę kobiet w męskich ligach. Is It Too Late To Change?