ROZDZIAŁ #36

942 40 3
                                    

Znacie to uczucie, kiedy budzicie się obok osoby, którą kochacie, ale nie możecie jej przytulić, bo ostatnimi słowami jakie ta osoba do was powiedziała było "nie mam ochoty się kłócić"? Nie? No to mam nadzieję, że nigdy go nie poznacie. Potrafi zdołować człowieka jeszcze zanim wstanie z łóżka. Tak było i tym razem.

       Pierwszą rzeczą po obudzeniu się było wyłączenie budzika. Jak zawsze. Drugą natomiast przypomnienie sobie wczorajszego wieczoru. I tu znowu - jak zawsze. Z tym, że przeważnie po tej czynności nie mam ochoty skoczyć z okna, jak było wtedy. Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek Wojtek wstał i zniknął w łazience. A ja kolejny raz obwiniałam siebie. W sumie nada uważam, że to po części moja wina. Ale tylko po części, bo Wojtka też. Uważam tak teraz. Wtedy myślałam, że to tylko i wyłącznie moja wina. Może dlatego, że moja psychika jeszcze wtedy nie była w najlepszym stanie i miałam już nawyk obwiniana siebie o całe zło na świecie.


- Wojtek? - powiedziałam cicho, kiedy wyszedł on z łazienki.
- Co? - mruknął nie patrząc na mnie.
- Możemy porozmawiać?
- Przecież rozmawiamy. - Założył koszulkę i spojrzał na mnie.
- Wiesz, o co mi chodzi. - Wstałam. 
- Ta - mruknął. - Musimy teraz?
- A chcesz żeby wszyscy za chwilę pytali, co się dzieje? Nie sądzisz, że lepiej to wyjaśnić teraz?
- Dobra, jak chcesz. - Usiadł w fotelu.
- Wojtek, proszę cię - jęknęłam. - Zachowuj się jak dorosły.
- Znowu wyjedziesz z tekstem, że zachowuję się jak dziecko? - Ironia w jego głosie autentycznie mnie zabolała.
- A nie robisz tego? - warknęłam.
- Uczę się od mistrza.
- Dobra, wiesz co? Tak do niczego nie dojdziemy. Chcesz ze mną rozmawiać, czy nie?
- Nie. - Po tym słowie wyszedł. Tak po prostu. Wstał i wyszedł zostawiając mnie na środku pokoju.

        Patrzyłam tępo w miejsce, w którym przed chwilą siedział, próbując ogarnąć co właśnie się stało i przygotować się psychicznie na milion pytań typu "Co się stało?", na które nie mam odpowiedzi. Ale ciężko jest się przygotować na cokolwiek, jeżeli chce się po prostu zacząć płakać. Jak dziecko, któremu zabrano zabawkę.

      Nie było dobrze. Kiedy wyszłam z pokoju byłam już spóźniona na śniadanie, co oznaczało karne okrążenia na treningu. Ale w sumie mało mnie to wtedy obchodziło. Bardziej zależało mi na tym, żeby nie spotkać Wojtka tak długo, jak było to możliwe. Ale oczywiście, jedyne miejsce jakie było wolne w jadalni było obok niego. I Piszcza. Jak zawsze. Chcąc, nie chcąc musiałam usiąść. Innej opcji nie było, bo przecież nie mogłam wyjść i poczekać aż Wojtek wyjdzie. Więc postanowiłam zachować się "dorośle" i go ignorować. No muszę przyznać, to było w cholerę dorosłe. Ale wracając. Kiedy tylko usiadłam przy stole zapanowała cisza.

- No co? - burknęłam patrząc w talerz.
- Nie, nic. - Wzrok Kuby mówił coś innego.
- Jasne - mruknęłam i zerknęłam na Wojtka, który z kolei patrzył na mnie.
- Jak po wczoraj? - zagadnął Robert, zmieniając temat.
- Chujowo - stwierdziłam, co spotkało się z karcącym spojrzeniem Piszcza. - Sorry.
- Nie no, masz rację, było chujowo. - Spojrzałam na niego zdziwiona, tak jak Kuba i Fabian.
- Co powiedziałeś? - Grzesiek zakrztusił się sokiem.
- Że było chujowo - odparł z anielskim spokojem.
- Lena, demoralizujesz nam Piszcza - zaśmiał się Kuba.
- Jasne. - Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Nie no, o co wam chodzi? - spytał chyba serio nie wiedząc, o czym mówimy.
- Przekląłeś. TY - powiedział Wojtek. - Ty NIE przeklinasz.
- Każdemu się zdarzy, no bez przesady - parsknął.

        Możecie sobie wyobrazić moją minę, kiedy to powiedział. Musiałam wyglądać wyjątkowo głupio, bo kiedy na mnie spojrzał wybuchnął śmiechem, a ja tylko pokręciłam głową z uśmiechem i zaczęłam jeść jajecznicę.

      Chciałabym, żeby cały tamten dzień wyglądał tak, jak to śniadanie. Ale chcieć to ja sobie mogę, nie? W sumie od początku dnia wiedziałam, że czeka mnie poważna rozmowa z Wojtkiem, trenerem i pewnie jeszcze kimś. I co? Miałam rację. Po śniadaniu zatrzymał mnie Łukasz. No bo kto inny? No i o co mógł spytać? "Wszystko w porządku, Lena?". Miałam ochotę powiedzieć, że absolutnie nic nie jest w porządku, ale nie chciałam mieć pogadanki, na temat tego, że mogę mu zaufać, że on zawsze chętnie porozmawia i takie tam. Więc wmówiłam mu, że wszystko dobrze, tylko się nie wyspałam. W sumie wiedziałam, że mi nie uwierzył, ale mniejsza z tym. Najważniejsze wtedy było, że dał sobie spokój. Z trenerem też poszło w sumie łatwo. Nie widział mnie ani wcześniej, ani później, tylko kiedy weszłam do jadalni. Więc pytał tylko o to, dlaczego się spóźniłam. "Koleżanka do mnie zadzwoniła i straciłam poczucie czasu". Łatwo mu wcisnąć kit. Tylko trzeba umieć kłamać. Tylko z Wojtkiem poszło ciężej. Ale tego można się było spodziewać, nie?

- Lena? - powiedział cicho, wchodząc do pokoju.
- Tak? - mruknęłam nie odrywając wzroku od telefonu i siląc się na chłodny ton.
- Możemy pogadać? - Usiadł obok mnie na łóżku.
- Musimy teraz? - prychnęłam ironicznie.
- Słuchaj, ja wiem, że to było chamskie. - Położył mi rękę na kolanie, ale ją zepchnęłam. - Ale naprawdę nie chciałem cię urazić - podniosłam brwi kpiąco - po prostu byłem trochę wkurzony.
- Jasne, ale teraz ja jestem troszkę wkurzona - warknęłam. - Zachowałeś się jak dupek, wiesz?
- Wiem, Lena, naprawdę przepraszam - westchnął.
- Wyszedłeś drugi raz w ciągu tygodnia - szepnęłam. - Coś poszło nie tak.
- Wiem, kotek - szepnął i pogłaskał mnie po policzku.
- Co się dzieje? - Odsunęłam twarz. - Z  n a m i?
- Spędzamy ze sobą mało czasu, dużo się dzieje - westchnął, pocierając rękami twarz. - Nie wiem, Lena. Naprawdę nie wiem.
- Kocham cię, kurwa - jęknęłam i go przytuliłam.
- Ja ciebie też - szepnął i pocałował mnie w czubek głowy. - Tak bardzo cię przepraszam.
- Mam propozycję. - Odsunęłam się lekko. - Zapomnijmy o ostatnim tygodniu. Po prostu wymażmy go z pamięci.
- Wspaniały pomysł.

      Ja wiem, że pewnie teraz myślicie, że to przecież krótka i łatwa rozmowa. Ale kosztowała mnie o wiele więcej wysiłku niż cały mecz z Kazachstanem.

****************************************************************

Dzień dobry wieczór! Tak, ja żyję. Tak, wiem, że rozdział ostatnio był prawie miesiąc temu. Tak, wiem, że ten nie jest najlepszy. Ale jest! I mam nadzieję, że mi wybaczycie tą serio długa nieobecność. Postaram się wrócić do regularnego dodawania, ale nie obiecuję.

xoxo Ela

Siostra Kapustki || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz