Ósemka na koszulce, orzełek na piersi, biało-czerwony strój, spięte wysoko włosy i dziecko trzymające mnie za rękę. Już w szatni słyszałam krzyk kibiców, a kiedy wyszliśmy z szatni myślałam, że zemdleję. To mój drugi mecz, a już wychodzę w pierwszej jedenastce. Muszę dać z siebie wszystko, a może jakimś cudem pojadę do Francji. W moich uszach nadal rozbrzmiewały nasze głosy krzyczące "POLSKA!". Cały dzień dzisiaj nucę "Superheroes" The Script. Zwłaszcza te wersy:
She's got a lions in her heart,
A fire in her soul,
He's got a beast in his belly,
That's so hard to control,
Cos they've taken too much hits,
Taking blow by blow,
Now light a match, stand back, watch them explode.
Nawet gdy powinnam się skupić i po prostu patrzeć przed siebie moje usta prawie niewidocznie poruszały się szepcząc słowa piosenki. Dopiero kiedy rozbrzmiały pierwsze nuty hymnu wyrzuciłam z umysłu wszystko inne. Teraz była tylko nasza drużyna i mecz. Mecz, który musieliśmy wygrać. Mecz Polska - Finlandia we Wrocławiu dwudziestego szóstego marca. Mój pierwszy mecz reprezentacyjny w pierwszym składzie.
Dwudziesta minuta. Wspaniałe podanie Kamila do mnie, biegnę na bramkę, strzelam, a piłka muska tylko palce bramkarza i wpada do siatki. Z mojego gardła wydobywa się krzyk zwycięstwa. W oczach stanęły mi łzy. Dawno tak się nie cieszyłam z czegokolwiek. Nie potrafię opisać uczucia, które mi wtedy towarzyszyło. Duma, szczęścia. Bartek podbiegł do mnie i rzucił się na mnie z wesołym okrzykiem. Zaraz po nim dobiegli do nas Krycha i Arek, później Glik i Pazdan. Chwile się pocieszyliśmy i gra zaczęła się na nowo.
Sześćdziesiąta szósta minuta, Lewy jest blokowany, podaje do mnie w powietrzu, wyskakuję i uderzam piłkę głową. Bramkarz patrzy zdezorientowany jak wpada ona do siatki, a ja po raz kolejny tego dnia wrzeszczę z radości. Rzucam się na Lewego i po chwili kontynuujemy grę.
Pod koniec meczu strzela jeszcze Grosik i dzięki temu wygrywamy mecz 5:0. Finlandczycy schodzą z boiska załamani, a my szczerzymy się jak głupi (zwłaszcza ja), a Wiśnia chodzi między nami z kamerą. W szatni, jak zawsze po wygranym meczu, była mini balanga. Wszyscy śpiewali disco polo, Jodła tańczył, wszystko przebiegało tak, jak zawsze, dopóki w drzwiach szatni nie stanął mój ojciec. Najpierw zorientowali się ci, którzy stali blisko drzwi, później ci stojący do nich przodem, a na końcu ci stojący tyłem i daleko. Czyli między innymi ja.
- Lena? - usłyszałam jego głos i zamarłam, a wraz ze mną duża część piłkarzy.
- Tata - powiedziałam cicho odwracając się do niego. Teraz zamilkli już wszyscy. Chyba wszyscy już wiedzieli jakie stosunki mam z rodzicami. Spojrzałam niepewnie na Bartka i podeszłam do ojca. Wypchnęłam go trochę chamsko na korytarz i zamknęłam drzwi.
- Co ty tu robisz? - spytałam szorstko.
- Przyjechałam cię trochę wesprzeć na meczu, teraz tylko chciałem pogratulować dwóch bramek. - Nie wiem co on knuje, ale mu na to nie pozwolę. On nigdy nie był dla mnie miły, więc teraz musi czegoś ode mnie chcieć.
- Wesprzeć? Teraz? Teraz, kiedy wszystko zaczęło się w końcu układać? Nie mogłeś mnie wesprzeć kiedy naprawdę tego potrzebowałam? Mam gdzieś twoją pomoc, tak jak ty miałeś mnie. Nie przyjeżdżaj więcej, a jeżeli już musisz to albo mnie uprzedź, albo nie pokazuj mi się na oczy. Nie chcę tego. Zawołać Bartka?
- Tak, gdybyś mogła.
Odwróciłam się na pięcie i weszłam do szatni, która nagle zrobiła się przygnębiająco cicha. Skinęłam tylko głową do Bartka, a on wyszedł. Usiadłam na swoim miejscu między Robertem, a Arkiem i zamknęłam na chwilę oczy. Kiedy je otworzyłam większość piłkarzy była już zajęta swoimi sprawami, za co byłam im niezmiernie wdzięczna, bo gdyby się na mnie gapili naprawdę by mi nie pomogli. Patrzył na mnie tylko Kuba, który siedział na przeciwko, i Robert. Ten ostatni położył mi pokrzepiająco rękę na ramieniu, a ja uśmiechnęłam się blado. Bartek po wejściu nawet na mnie nie spojrzał. Za to kiedy szliśmy do autobusu zaczął rozmowę.
- Lena?
- Hm?
- Wszystko w porządku? Tata mi powiedział co powiedziałaś. Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? Wiesz, że on to wziął na poważnie.
- Tak, Bartek. Wiem, że on to wziął na poważnie i mnie to cieszy, bo ja mówiłam to na poważnie. I tak, wszystko w porządku.
- No dobra. Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
Nie wiedziałam. Nie miałam najmniejszego pojęcia. Właśnie powiedziałam swojemu ojcu, że go nienawidzę i nie chcę go znać. Nie miałam pojęcia co to znaczy, ani co robię. Wiedziałam natomiast, że chcę się upić. Wiedziałam też, że nie mogę tego zrobić, więc zaraz po powrocie zaszyłam się w sowim pokoju z książką. Miałam nadzieję, że nikogo nie weźmie na odwiedziny. Ale myśląc, że naprawdę mi się upiecze i wszyscy mnie zignorują byłam naiwna. Po kilkudziesięciu minutach ktoś zapukał,a po mojej odpowiedzi do pokoju wszedł Kuba z dwoma piwami w rękach. Odsunęłam się trochę robiąc miejsce, żeby mógł usiąść. Kiedy to zrobił wręczył mi jedno piwo, a swoje otworzył i pociągnął duży łyk.
- Trzymasz się? - spytał cicho.
- Nie.
- Nienawidzisz ojca, prawda?
- Jak cholera.
- Aż tak źle?
- Gorzej.
- Chcesz się schlać?
- W trzy dupy.
- Rozumiem.
- Wiem.*************************************************************************
xoxo Ela
CZYTASZ
Siostra Kapustki || ZAKOŃCZONE
FanfictionŻycie dwudziestoletniej Leny obraca się o 180 stopni, kiedy FIFA zezwala na grę kobiet w męskich ligach. Is It Too Late To Change?