ROZDZIAŁ #32

1.2K 41 5
                                    

@lena_kapustka: Po wielu latach, w końcu się widzimy (i mnie przerosłeś już nie niski kolego) @patyksiodmy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


@lena_kapustka: Po wielu latach, w końcu się widzimy (i mnie przerosłeś już nie niski kolego) @patyksiodmy

                                                                                    653k like
                                                                                   10k coms

@patyksiodmy: Mówiłem, że jeszcze cie przerosnę!
@paulodybala: czyli dla mnie i @antogriezmann też jest nadzieja!
@antogriezmann: Nadzieja umiera ostatnia, co @paulodybala
@lena_kapustka: nie, @paulodybala, nie ma dla was nadziei
@wojciechszczesny1: Nie niszcz im marzeń, @lena_kapustka
@_rl9: Popieram @wojciechszczesny1

                                                                                         ***

       Moja mina, kiedy dotarliśmy z Wojtkiem do hotelu, na zgrupowanie, z pewnością była bezcenna. Nic dziwnego nie było w dziennikarzach i kibicach w holu, ani w małym tłumie na korytarzu, na którym mieliśmy mieć pokoje. Natomiast dziwne było, że na tym korytarzu stał jakiś mężczyzna na oko w moim wieku i rozmawiał z moim bratem, który szturchnął go kiedy tylko mnie zobaczył. Mężczyzna obrócił się, a na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Przez chwilę nie potrafiłam rozpoznać tak dobrze znanej mi twarzy. Kilka kroków przede mną stał Patryk Smażewski. Mój zdecydowanie najlepszy przyjaciel z Tarnowa, z ktorym nie widziałam się od pięciu lat. Wyjechał z rodzicami na drugi koniec Polski kiedy mieliśmy po siedemnaście lat. Później ja wyprowadziłam się do Londynu i kontakt się urwał, tak samo, jak z resztą. Ale z resztą widziałam się w lipcu w Tarnowie, a o nim nikt nic nie wiedział.

       Możecie więc wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy rozpoznałam go. Do teraz nie chce powiedzieć mi jakim cudem znalazł się wtedy w Warszawie, akurat w tym hotelu. Podejrzewam, że stało się to przez przypadek i po prostu zatrzymał się tam, a że reprezentacja miała taki sam plan, to spotkaliśmy się. 

- Patryk? - powiedziałam do szczerzącego się przede mną mężczyzny. - Urosłeś.
- A ty nic się nie zmieniłaś - powiedział podchodząc. - Chodź tu, n i s k a.
- Niemożliwe! - zawołałam. - Nie mogłeś urosnąć aż t a k. - Wskazałam na niego ręką zszokowana.
- Mogłem i urosłem - odparł zamykając mnie w szczelnym uścisku.
- Jezu, ile myśmy się nie widzieli? - powiedziałam z uśmiechem na twarzy przyglądając mu się.

         Urósł, to po pierwsze. Kiedyś miał jakieś metr siedemdziesiąt cztery, a teraz jest wyższy ode mnie. Magia po prostu. Zmężniał, teraz rzeczywiście wygląda jak mężczyzna. Nie jest chuderlakiem, którego żegnałam ze łzami w oczach przed jego dawnym domem w Tarnowie. 

- Pięć lat. Co do dnia - powiedział z uśmiechem. - Dokładnie zaplanowałem to spotkanie. Łatwo cię teraz namierzyć.
- Co ty nie powiesz - parsknęłam. - Tęskniłam za tobą.
- Jednak się zmieniłaś.
- Słucham?
- Kiedyś byś tego nie przyznała, choćby nie wiem co.
- Dorosłam, nie zmieniłam się.
- No czyli się zmieniłaś, kobieto, myśl. - I wszystko wróciło do normy.
- Nie chce mi się. W ciągu ostatnich dwóch dób przespałam sześć godzin. Mój mózg nie działa jak powinien.
- A ile litrów kawy wypiłaś? - spytał Piszczu, który jako razem z innymi chłopakami przysłuchiwał się naszej rozmowie.
- Gdzieś koło dziewiętnastu - powiedziałam po krótkim zastanowieniu. Mina Łukasza mówiła sama za siebie. Nie była to normalna liczba. - A tak przy okazji, dzięki za wczoraj - dodałam i go przytuliłam.
- Do usług, młoda - zaśmiał się. - Chyba naprawdę jesteś niewyspana.
- A żebyś wiedział - mruknęłam. - Dobra, nieważne, później pogadamy. Mam z Patrykiem do nadrobienia pięć lat, więc żegnam panów. Pewnie będziemy pili kawę. Wojtku, weźmiesz moją torbę, prawda?
- Dawaj - powiedział rozbawiony.
- Dzięki. - Pocałowałam go w policzek i poszłam z Patrykiem w stronę windy.

         Jak się okazało chłopak miał mieć samolot trzy godziny później, więc przez trzy godziny siedzieliśmy w kawiarni na parterze i rozmawialiśmy. Ja oczywiście wypiłam dwie kawy. Okazało się, że Patryk właśnie skończył studia dziennikarskie i dostał pracę na pół etatu w Orange Sport. Okazało się też, że będzie brał udział w konferencjach reprezentacji, więc się jeszcze spotkamy. Spytałam dokąd w takim razie leci. Powiedział, że leci odwiedzić siostrę, która mieszka obecnie we Włoszech i to całkiem niedaleko mnie. Wynikiem naszego spotkania było dodane zdjęcie na mojego Instagrama, nowy numer telefonu, długie My Story na Snapchcacie i milion pytań "Kim jest ten szczęściarz?" i takie tam. Tego dnia byłam zdecydowanie najszczęśliwszą osobą w hotelu. Nie miałam kompletnie żadnych problemów, którymi powinnam się w tamtym momencie martwić. Nawet gdybym chciała, nie mogłabym narzekać. Jedynie moje niewyspanie było uciążliwe, ale byłam już tak przyzwyczajona, że nie robiło to na mnie żadnego wrażenia.

        Ten dzień był jednym z najlepszych w moim życiu i zdecydowanie będę go wspominać jeszcze długo. Dawno nie rozmawiałam tyle z kimś innym niż Wojtek. Jakbym zamknęła się trochę na ludzi. Nie rozmawiam tyle co kiedyś, ale co się dziwić. Długo uczyłam się języka, nadal nie do końca włoski znam. Nie ze wszystkimi mogę rozmawiać po angielsku, a mam dość ciągłego przerywania i pytania po angielsku jak dane słowo wymawia się po włosku. W Turynie nie ma żadnego Polaka, z którym mogłabym porozmawiać, nie licząc mojej nauczycielki włoskiego, ale za nią nie przepadam. Tak więc zostały mi rozmowy z Wojtkiem wieczorami i czasem w nocy. Ciężko jest prowadzić związek na odległość. Zwłaszcza, że obydwoje mamy treningi i nie możemy ich tak po prostu zostawić. Mecze przeważnie w tym samym dniu, więc zwykłe odwiedziny na meczu również odpadają, chyba, że gramy w tym samym mieście. Na przykład ja u siebie z kimś, a Roma z Torino na stadionie Byków.

        Później dowiedziałam się, że trener odpuścił mi trening, żeby nie przerywać mojego wspaniałego spotkania po latach. Stwierdziłam, że to z jego strony bardzo, ale to bardzo miłe. Adam Nawałka to najlepszy trener na jakiego mogłam trafić.

       Spodziewałam się tego dnia jakiegoś zwrotu akcji, który wywróci mój świat do góry nogami, jednak nic takiego się nie stało i kiedy leżałam w łóżku pierwszy raz od dłuższego czasu uświadomiłam sobie, jaką jestem szczęściarą i jakie moje życie jest wspaniałe.  Nie zmieniłabym go za nic na świecie. Jest idealnie, tak, jak jest. Nie zawsze jest łatwo i kolorowo, ale nie na tym polega życie. Jest perfekcyjnie.

********************************************************************

         Dzień dobry wieczór! Ja wczoraj na chwilę pomyślałam, że jestem szczęśliwa, ale chyba życie stwierdziło, że mi za dobrze i dało mi wczoraj w kość. Ale nie o tym chciałam pisać! Chciałam napisać, że ten post z Instagrama u góry jest pomysłem zaczerpniętym od alabsta. 

Bardzo serdecznie jej dziękuję za ZGODĘ na użycie tego pomysłu u mnie, bo tak, spytałam. Zapraszam wszystkich na jej opowiadania, bo są genialne.  Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział. Dajcie znać proszę co o nim myślicie i jak Wam się podoba ten pomysł z postami. 

xoxo Ela

Siostra Kapustki || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz