Rozdział 1

122 12 0
                                    

- Gdzie ona jest?! - krzyknął, czując coraz większy strach.
Wielka, ciemna postać będąca postrachem galaktyki bez słowa przesunęła się na bok, ukazując stojącą za nim kobietę w kajdanach. Uprowadzona z niedowierzanem, ale i z obawą podniosła spuszczony wzrok i spojrzała mu w oczy, a potem rzuciła krótkie spojrzenie pełne lęku na czarne monstrum.
- Juno... - tylko tyle zdołał wyszeptać, zanim zakuty w stal mężczyzna zacisnął pięść i chwycona za gardło mocą Juno uniosła się w górę.
- Jeśli nie poddasz się, ona zginie - zapowiedział obojętnym, metalicznym głosem, wciąż dusząc kobietę.
Jeszcze przez chwilę stał, mając nadzieję, że jego mistrz żartuje,ale widząc ból w oczach Juno, przeraził się.
- Czekaj, nie! - krzyknął, wyciągając dłoń, jakby chciał go powstrzymać.
- Nie...- szepnęła bałaganie kobieta.
On mimo wszystko wyłączył swoje dwa niebieskie ostrza mieczy świetlnych i opadł na kolana, wypuszczając z dłoni broń.
Czuł się tak bezradny, postawiony w sytuacji bez wyjścia. Nie mógł nie spełnić rządań tyrana galaktyki - zbyt mocno ją kochał i nie odnalazł jej tylko po to, aby teraz ją stracić.
Mechaniczne monstrum zwolniło uścisk mocy i kobieta opadła na ziemię.
- Ja...- zaczął niepewnie - spełnię twoją wolę...
Nie! Krzyknęło coś w nim. Nie!
- Ale pozwól jej odejść...
Nie! Protestowała część jego umysłu. Walcz z nim!
- Przysięgam...
-NIE!!! - krzyknął Starkiller, gwałtownie siadając na łóżku w kajutach dla załogi Wyzwolonego.
Młody mężczyzna czuł, że serce bije mu jak oszalałe, a on sam był cały zlany potem. Chociaż wiedział, że to już przeszłość, rozejrzał się po pomieszczeniu, chcąc mieć niepodważalny dowód, że nie jest na Kamino.
Starkiller wstał pomimo zmęczenia, bo wiedział że i tak nie zaśnie ponownie. Zaczął się ubierać, równocześnie rozmyślając o dręczących go snach i wizjach, analizując ostatnie sześć miesięcy. Wizje dotyczące jego życia przestały go nękać po kilku tygodniach od schwytania Vadera. Starkiller uwierzył, że jednak to wszystko, co pamiętał, było jego życiem, a nie życiem jego pierwowzoru. Uwierzył w to i chciał w to wierzyć. Chciał wierzyć, że jest Galenem Marekiem.
Z kolei sny prześladowały go od dwóch miesięcy. Bardzo możliwym było, że nie stanowiły one zwykłych wspomnień, lecz swego rodzaju ostrzeżenie dawane przez moc, wszystkie bowiem dotyczyły Kamino - najbardziej znienawidzonej przez niego planety. Czy stało się tam coś, o czym nie wiedział?
Bardzo możliwe, a nie dowie się tego jeśli nie porozmawia ze swoim największym wrogiem. Tak naprawdę to właśnie po to przybył na Wyzwolonego: rebelianci nie wyciągnęli niczego pożytecznego od Vadera, więc zwrócili się o pomoc do niego. Chociaż nie uśmiechało się mu spotkanie z Lordem Sithów, nie miał wyboru.
Jeszcze przez chwilę Starkiller pozostał w kajucie, by pomedytować i przećwiczyć sekwencję ciosów mieczem świetlnym, która pomagała mu się wewnętrznie wyciszyć, i dopiero potem wyszedł na korytarz. Udał się w kierunku mostku, wiedząc, że właśnie tam spotka swojego najbliższego przyjaciela: generała Kotę. Po kwadransie szybkiego marszu, dotarł do celu.
Kota jak zwykle wydawał rozkazy swoim sarkastycznym, ale nie znoszącym sprzeciwu tonem. Trzeba przyznać, że generał był człowiekiem godnym podziwu. Kota przeżył rozkaz 66, w którym mieli zginąć wszyscy Jedi, a potem przez blisko osiemnaście lat zdołał ukrywać się przed Vaderem i Imperatorem. Po ujawnieniu się atakował stocznie imperialne, gdzie stoczył przegrany bój ze Starkillerem, w którym ten wypalił mu oczy. Przez pół roku tułał się po kantynach w całej galaktyce, zapijając swoje smutki w alkoholu. Potem pomagał Starkillerowi stworzyć rebelię, która mogłaby obalić Imperatora. Złapany na Korelii wraz z innymi dowódcami powstającego sojuszu, został uratowany przez Galena, który poświęcił swoje życie, pozwalając rebelii przeżyć. Po kilku miesiącach został porwany i zmuszony do walki na arenie, ponownie uwolniony przez Starkillera. Tylko tym razem tego z Kamino. Dowodząc siłami rebelii rozpoczęli atak na planetę klonerów, zakończony pojmaniem Dartha Vadera.
- Witaj, generale - powiedział, podchodząc do Koty, który akurat skończył rozmowę z trzema członkami rebelii.
Stary Jedi odwrócił się w stronę Strkillera.
- Nie wyglądasz najlepiej- stwierdził. Nie powinno się to wydawać dziwne, o ile ktoś widział. Kocie wzrok zaś zastępowała Moc. - Co się dzieje?
Starkiller westchnął.
- To nie jest rozmowa na teraz. Miałeś jakieś wiadomości od Juno? - zapytał, nachylając się nad panelem.
- Niestety, nic nowego od trzech dni. Powiem ci, jeśli się odezwie. A tymczasem jesteś gotów?
Starkiller skinął głową, ale przypomniawszy sobie problem generała, odpowiedział:
- Jak nigdy dotąd.
Kota uśmiechnął się.
- Zatem chodźmy. Jestem pewien, że Vader bardzo ucieszy się na twój widok.
- Na pewno nie bardziej niż ja - rzucił pod nosem, myślami będąc przy ukochanej, z którą nie widział się od ponad miesiąca.
Myślał o tym wszystkim, przez co razem przeszli i ile wycierpieli, by móc wreszcie być razem. Przetrwali to i nadal żyli. Na razie daleko od siebie, ale żyli. I mieli się spotkać właśnie na Wyzwolonym.
Nagle poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Spojrzał w bok i zobaczył uśmiechającego się generała.
- Już niedługo się spotkacie- oświadczył, odgadując jego myśli.- Zobaczysz.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz, generale. - młody mężczyzna westchnął. - A tymczasem lepiej spotkam się z Vaderem. Muszę z nim wyjaśnić kilka spraw.

Star Wars: Moc Wyzwolona III Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz