Rozdział 28

30 5 0
                                    

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała po raz któryś Vurs'lis'iaguo wciąż zaskoczona pomocą ze strony Fetta. W jej głosie słychać było podejrzliwość.
I słusznie - pomyślał łowca nagród. Nie uratował przecież Starkillera, bo poprosiła go o to Zagłada. Fett nigdy nie był w stanie zapamiętać jej imienia, dlatego nazywał ją po prostu Zagładą. Była bystra i skuteczna w swoich działaniach, stanowiłaby więc dobry materiał na prawdziwego łowcę nagród gdyby nie jedno "ale": Vurs'lis'iaguo była zbyt wrażliwa na krzywdy innych, chociaż potrafiła bardzo dobrze grać rolę bezwzględnej osoby, jaką powinien być łowca nagród. Fett potrzebował Starkillera, dlatego go uratował. Skoro anulowano zlecenie na głowę klona, nie płacąc nawet za stracony czas, to Mandalorianin nie widział przeszkód, aby nie skorzystać z okazji dowiedzenia się czegoś od swojego nowego więźnia. Oczywiście, Zagłada nie miała pojęcia o jego planach.
Fett rozsiadł się wygodniej w fotelu pierwszego pilota na Slave I i wzruszył ramionami w odpowiedzi na pytanie Vurs'lis'iaguo. Od kilku godzin czekali w porcie na pozwolenie na odlot z planety. Zdążył zdjąć już swoją zbroję, która spoczywała teraz obok niego.
- Każdy ma swoje powody - dodał wymijająco. - Równie dobrze mógłbym ciebie zapytać, dlaczego chciałaś go ratować.
- Znasz mnie przecież - burknęła w odpowiedzi, przeglądając komunikaty z Hutty. Rzeczywiście, odpowiedziedź na jego pytanie była prostą, ale wolał usłyszeć ją z ust Chissanki. - Nikt nie ma prawa stąd odlecieć w ciągu najbliższych trzech dni, chyba że posiada aktualne kody dostępu - oznajmiła Zagłada, zmieniając temat. - Jesteśmy uziemieni.
- Chyba kpisz sobie ze mnie - warknął Fett, czując już, ile kredytów przejdzie mu koło nosa. Możliwe było, że blokada potrwa nawet więcej niż ustalone trzy dni. Mandalorianin znał już takie przypadki. Najprawdopodobniej spędzą tu co najmniej tydzień - Stang! - zaklął, spoglądając na wyświetlacz. Nie podobały mu sie te wiadomości. Zwłaszcza lista poszukiwanych osób go niepokoiła. Nie pokazał jej jednak towarzyszce.
Vurs spojrzała na niego:
- To co teraz robimy?
- My? - zapytał ironicznym tonem łowca nagród. - Przykro mi, ale pracuję sam. Ostatni raz, gdy postanowiłem z kimś współpracować, o mało nie skończyło się dla mnie fatalnie - odparł Fett, przypominając sobie Xashę, która została wysłana, by zdobyć próbki jego DNA. Mandalorianin zacisnął pięści ze złości na samo wspomnienie.
Zagłada wyglądała na lekko zawiedzioną. Fett nie mógł rozgryźć tej dziewczyny. Pomimo krzywdy, jaką wyrządził jej rodzinie kilka lat temu, Chissanka nie miało mu tego za złe. Nawet kiedyś mu pomogła w trudnej sytuacji, nie licząc na żadne korzyści. To było... nielogiczne. Chyba że planowała zemstę.
Fett chciał coś jeszcze powiedzieć, gdy nagle usłyszał sygnał, który informował, że ktoś próbuje wejść na pokład. Mandalorianin szybko wywołał obraz z kamery i zaklął w kilku językach.
- Rozbieraj się - rzucił w stronę Chissanki tonem nieznoszącym sprzeciwu, wstając równocześnie z fotela.
Vurs wytrzeszczyła oczy. Fett rozumiał, że dziewczyna jest młoda i niedoświadczona, ale przecież nie miał zamiaru zaciągać jej do łóżka! Miała po prostu odwrócić uwagę imperialnych. Obecność Starkillera na Slave I była wystarczającym powodem, by ich aresztować. Nawet jeśli ten był nieprzytomny, ledwo żywy i związany - dla Imperium nie miało to większego znaczenia.
- Po prostu zdejmij bluzkę czy coś! - krzyknął z korytarza, blokując drzwi od pomieszczenia, w którym położyli Starkillera. Po drodze rozpiął pasek i zdjął koszulkę bez rękawów, chcąc upozorować przerwanie kontaktów z piękną Chissanką. Oczywiście miał przy sobie broń.
Fett otworzył drzwi i spojrzał pytającym wzrokiem na kilku imperialnych szturmowców. Nadał swojej twarzy gniewny i zniecierpliwiony wyraz twarzy, po czym otworzył właz. Przed statkiem stało kilku szturmowców.
- O co chodzi? - zapytał tonem mówiącym, że ma ciekawsze rzeczy do roboty.
- Mamy nakaz przeszukania każdego statku, jaki znajduje się w promieniu trzydziestu kilometrów od pałacu, w którym ukrywali się zdrajcy Imperium - wyjaśnił jeden z żołnierzy.
Fett skrzyżował ręce na piersi. Wiedział, że w ten sposób szturmowcy zazwyczaj nazywali albo przemytników przyprawy, albo rebeliantów.
- Szukacie przyprawy? Proszę bardzo, przeszukajcie sobie mój statek, tylko się pospieszcie, bo jestem dość... zajęty.
Dwóch imperialnych weszło na pokład i zaczęło krążyć po statku. Praktycznie od razu skierowali się do kokpitu, chcąc najprawdopodobniej sprawdzić, czy jest tam ktoś, kto sprawi, że statek nieoczekiwanie odleci. Fett podążył za nimi, trzymając kciuki, by Zagłada domyśliła się, o co mu chodziło.
- Fett? Co tam się dzieje? - zawołała dziewczyna stając w drzwiach. Była w samej bieliźnie. Gdy tylko spostrzegła imperialnych, udała, że się peszy i czmychnęła z powrotem do kokpitu.
- Jak widzicie panowie... - zaczął Fett, udając zakłopotanie - jesteśmy w trakcie... ekhem... rozrywki.
Szturmowcy przeszukali pobieżnie resztę statku, po czym wyszli. Fett wrócił do Zagłady, która zdążyła się ubrać w tym czasie.
Gdy tylko pojawił się w drzwiach, dziewczyna obdarzyła go spojrzeniem, które mówiło, że najchętniej by go zabiła za ten pomysł.
- Nigdy więcej - rzuciła tylko.
Mandalorianin zajął miejsce w fotelu obok Vurs i wyjaśnił:
- Słuchaj no, Zagłada. Imperialni nie przeszukali statku dokładnie, bo doszli do wniosku, że nie przemycam niczego, a raczej nikogo, skoro w kokpicie czeka na mnie prawie naga, piękna dziewczyna, a ja sam mam niewiele na sobie. Wnioski nasunęły się im same. W normalnych okolicznościach siedziałbym obok Starkillera i wyciągałbym z niego wszystkie informacje, o jakich wie,a które mogą mi się przydać.
- Dlaczego niby? Poza tym co z kamerami? - zauważyła Vurs.
Fett uśmiechnął się.
- Nie tylko potrafisz się ich pozbyć. "Przypadkowy" strzał z blastera załatwił sprawę. A odpowiadając na pierwsze pytanie: Starkiller stracił dużo krwi, ma zmasakrowane kości i nie mam pojęcia, czy nie ucierpiały jego narządy wewnętrzne. W takich przypadkach wyciąga się z więźnia wszystko, co się da, zanim umrze.
- Ale dlaczego sądzisz, że szukali właśnie jego? - zapytała podejrzliwie Chissanka.
Fett milczał, myśląc intensywnie. Nie był pewny, czy powinien przekazać Zagładzie wszystko, co wie. Był profesjonalistą i na pierwszym miejscu stawiał pracę, reszta schodziła na dalszy plan. Postanowił zmienić trochę fakty:
- Hełmy szturmowców mają kamery - zaczął objaśnienia, mając nadzieję, że Zagłada nie zna się na uzbrojeniu imperialnych żołnierzy. - A osoby postawione tam u góry w imperialnej hierarchii monitorują ich praktycznie cały czas. Starkiller z pewnością jest na liście poszukiwanych, więc gdy zauważyli, że jest... hmmm... że tak powiem "tymczasowo unieszkodliwiony", postanowili to wykorzystać i go zgarnąć.
- Ale o kim mówisz? Komu się aż tak naraził?
- A jak myślisz?
- Jakiemuś szpiegowi? - Fett spojrzał na nią z politowaniem. - No to Vaderowi?
- Wyżej.
- Imperatorowi?! - krzyknęła zszokowana.
Fett skinął głową.
- Ale... jak?
- To zbyt długa historia. Sam zresztą nie wiem za wiele. Mam jednak pracę, więc dowiem się wszystkiego, co się da, a potem pozwolę wam odejść.
Vurs zmarszczyła podejrzliwie brwi.
- Starkiller mówił, że jest twoim celem.
- Vader wynajął mnie, abym go zastrzelił - wyjaśnił, czując, że nie ma po co ukrywać prawdy. - Potem przyszły rozkazy z Imperium, że ta sprawa jest nieaktualna. I tyle.
- Co w ogóle jest z nim? Ze Starkillerem, rzecz jasna ,, zapytała Chissanka.
Fett milczał, zastanawiając się, czy powinien cokolwiek jej powiedzieć. Nie chciał jej przerazić. Zagłada odczytała jednak wszystko z tej ciszy.
- Jest aż tak źle? - zmartwiła się Chissanka.
Mandalorianin skinął głową.
- Zresztą... sama się przekonaj.
Vurs'lis'iaguo i Boba Fett weszli do pomieszczenia, gdzie wcześniej ułożyli Starkillera. Kilka godzin temu Fett wyrzucił Chissankę za drzwi, zanim ta zdążyła się dokładniej przyjrzeć rannemu mężczyźnie. Teraz doszła do wniosku, że Mandalorianin dobrze zrobił. Była wtedy w szoku i mogłaby zrobić jakieś głupstwo, które zamiast pomóc Starkillerowi, zaszkodziłoby mu.
Fett stanął obok wejścia i skrzyżował ręce na piersi. Zagłada przyjrzała się Starkillerowi. Fett przykuł go do stołu, do którego zazwyczaj przykuwał tych, którzy nie chcieli dać mu odpowiedzi na pytania. Co dalej z nimi było, tego można się łatwo domyślić.
Nieprzytomny Jedi był cały we krwi, brudzie i kurzu. Wzrok Vurs na chwilę spoczął na największej ranie rebelianta, po czym dziewczyna szybko spojrzała w innym kierunku. Nie potrafiła znieść widoku odciętej powyżej łokcia lewej ręki. Wcześniej nie zauważyła tego, bo Fett okrył rannego jakiś materiałem czy kocem. Teraz wiedziała już, dlaczego.
Mandalorianin zauważył jej minę, więc wyjaśnił:
- Ten głaz... zmiażdżył mu rękę. Nie było innego sposobu, by go uratować. Albo tyle, albo nic. Chyba dokonałem właściwego wyboru, nie uważasz?

Star Wars: Moc Wyzwolona III Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz