Krwawiący nos pokrzyżował plany Starkillera, gdyż musiał najpierw poczekać, aż ustanie krwotok. Zrobił sobie zimny okład na kark i usiadł na pryczy w kabinie załogi. Nie chciał iść na razie do kabiny medytacyjnej, w której PROXY zostawił ciało prawdziwego Galena Mareka, bo wciąż nie mógł pogodzić się z myślą, że jest tylko klonem. Było mu ciężko, ponieważ już zdążył przyzwyczaić się, że cała ta historia z klonowaniem była wymysłem Vadera, tym bardziej, że klony, z którymi miał do czynienia na Kamino, były, lekko mówiąc, niezbyt rozwinięte. Co prawda potrafiły walczyć, a niektóre nawet używać Mocy, ale rzucały się na swoją ofiarę wszystkie naraz, stawiając bardziej na zdominowanie przeciwnika przez ilość napastników, niż na wyćwiczenie swoich umiejętności i własnej woli. Razem z Kotą doszli do wniosku, że w jeśli klonerzy zdołali stworzyć tylko taką namiastkę Galena Mareka, to niemożliwe będzie, aby on także był klonem. Vader mówił mu kilka razy, że przed nim byli inni, którzy zawiedli. Równie dobrze mógł wszystko wymyślić albo mieć na myśli bezrozumne klony, jeśli rzeczywiście mówił prawdę.
I pewnie myślałby tak dalej, gdyby nie ta misja. Swoją drogą ciekawiło go, skąd rebelia otrzymała takie informacje. Musiały przecież pochodzić ze sprawdzonego źródła, inaczej nikt nie potraktowałby ich poważnie, a raczej podejrzliwie. Będzie musiał to wszystko wytłumaczyć z Kotą, gdy się spotkają.
W końcu krwawienie ustało i Starkiller westchnął. Wstał z pryczy i wyszedł z kabiny załogi, po czym wszedł do sali medytacyjnej. Cieszył się, że PROXY jako tako nie myśli, gdyż jest robotem, bo nie miał zamiaru opowiadać wszystkiego kilka razy. Niedługo będzie musiał wyjaśnić całe to zdarzenie Kocie, ale jeszcze przyjdzie na to czas. Na razie chciałby przyjrzeć się prawdziwemu twórcy Rebelii.
Ciało prawdziwego Galena Mareka leżało na podłodze i wydawać by się mogło, że młody mężczyzna śpi. Starkiller nie miał pojęcia, jakiej substancji użyli klonerzy, aby zabezpieczyć ciało przez rozkładem, ale idealnie spełniła swoje zadanie. Spokój na twarzy Galena, który Starkiller zauważył już wcześniej, skrywał w sobie coś więcej. Nie chodziło tylko i wyłącznie o nadzieję i opanowanie w chwili śmierci, ale o coś, co dopiero po chwili mężczyzna odkrył. Był to wyraz ulgi i miłości.
Starkiller posmutniał, bo zrozumiał, że to wszystko, co Juno czuła do niego, to tak naprawdę należało się Galenowi, który zostawił ją, zdając sobie sprawę, że nigdy więcej jej nie zobaczy, ale za to uratuje coś, za co walczyła. Ocalił nie tylko jej życie, ale także życie miliardów istot w całej galaktyce. Starkiller nie był pewny, czy on zdobyłby się na taką ofiarę.
Większy ból sprawiała jednak świadomość, że jego uczucia nie są prawdziwe.
- Vader miał rację - powiedział do siebie. - Te uczucia nie były prawdziwe.
Rzucił ostatnie spojrzenie na odważnego twórcę Rebelii i pomyślał: Umrzeć za coś, w co się wierzy oznacza wielką odwagę. Ale umrzeć za tych, którzy by cię chętnie rozszarpali na strzępy, oznacza wielką wiarę w słuszność swoich przekonań.
Rozmyślając o tej całej nietypowej sytuacji, wyjął czyste ubrania i przebrał się, po czym wrócił do PROXY'ego. Bez słowa usiadł na fotelu i zamknął oczy, próbując medytować, jednak zbyt wiele myśli krążyło mu po głowie.
- Mistrzu, jesteśmy na miejscu - powiadomił droid kilka godzin później.
Starkiller przyjął tą wiadomość cichym pomrukiem.
Illum wyglądał zupełnie inaczej, niż Starkiller to sobie wyobrażał. Nie rozumiał, jakim cudem ta wielka, lodowa planeta pełna kryształów zasilających miecze świetle uchroniła się przed Imperium. Kiedyś przybywali tu młodzi Jedi, aby tworzyć swoje pierwsze bronie i wciąż można było zobaczyć pozostałości po ich świątyniach.
Ciekawe, czy Vader też tutaj był, nawet jeśli nie jest Jedi - przemknęło mu przez myśl, jednak doszedł do wniosku, że na pewno nie, skoro nic nie wiedział o Illumie. Widocznie Sithów nic tutaj nie ciągnęło.
Starkiller rozejrzał się dookoła, aż w końcu dostrzegł statek Koty, Nadzieję. Stary Jedi stał obok pojazdu, patrząc w dal niewidomym wzrokiem. Od razu jednak wyczuł przybycie swojego przyjaciela, więc śmiałym krokiem ruszył w jego stronę.
- Co się takiego ważnego stało, że musisz powiedzieć mi to osobiście? - zapytał bez żadnego wstępu.
- Tego się nie da opowiedzieć. W każdym razie nie uwierzysz mi. Chodź, coś ci muszę pokazać - powiedział bezbarwnym głosem.
- Wyczuwam... że coś cię zraniło - bardziej stwierdził niż zapytał generał, idąc na Cień Łotra. Starkiller nie odpowiedział, ale Kota tego nie potrzebował. Znał dość dobrze swojego młodszego towarzysza, więc jakiekolwiek zaprzeczenie z jego strony byłoby zbyteczne, bo i tak by nie uwierzył.
- Tędy - pokierował Starkiller, gdy weszli na pokład. Już miał otworzyć drzwi do kabiny medytacyjnej, ale zawahał się. - Tylko nie przeraź się - ostrzegł tym samym tonem pozbawionym wszelkich emocji - To może być szok.
- Wątpię, aby cokolwiek mogło mnie już zdziwić - Kota był pewny swoich słów. - Widziałem już naprawdę wiele.
- Ale nie to... - mruknął do siebie Starkiller i wpuścił Kotę do środka.
Generał stanął pośrodku pomieszczenia, ogarniając je Mocą. Rozglądał się niewidomym wzrokiem po ścianach, szukając źródła słabej energii. Ciało Mareka dalej wytwarzało aurę w Mocy, pomimo tego, że sam Galen był martwy od ponad roku. Kota w końcu zlokalizował trupa i zmarszczył w zamyśleniu brwi. Najprawdopodobniej nie wierzył w to, co przekazywała mu Moc.
- Kto...? - zaczął, ale Starkiller mu przerwał.
- Zgadnij, kto to - odburknął mu.
- Ale... jak? - nie dowierzał generał.
Starkiller westchnął.
- Vader nie kłamał, w każdym razie nie w tej kwestii. Należy więc założyć, że jest więcej klonów i że zagrażają one Rebelii.
- Przecież spotkaliśmy je na Kamino i nie sprawiały wrażenia szczególnie groźnych. Były raczej... nierozgarnięte, mówiąc delikatnie - przypomniał Kota.
- Niby tak, ale one jeszcze nie dojrzały. Być może właśnie w tej chwili jeden z niewolników Vadera leci na Wyzwolonego, aby odbić swojego mistrza. Udało mi się zdobyć nowe informacje o procesie klonowania, ale to wciąż za mało... - Starkiller podał Mistrzowi Jedi swój datapad. - Weź to ze sobą. Myślę, że to się wam przyda.
- A ty? - zdziwił się Kota. - Nie wracasz?
Zapadło milczenie. Starkiller bił się sam ze sobą, z jednej strony chcąc wyrzucić wszystko Vaderowi prosto w tą jego paskudną maskę, z drugiej jednak nie był już tą samą osobą co jeszcze kilka dni temu.
- Nie - powiedział z końcu, spuszczając wzrok. - Tym razem muszę odpuścić, pomyśleć. Może znów odwiedzę Dagobah, wtedy odnalazłem tam to, czego szukałem. Albo udam się gdziekolwiek, byleby daleko od tego całego bałaganu, Vadera, Rebelii i tej wojny.
- Chcesz się po prostu tak wycofać?! - nie wierzył generał.
- Tak będzie lepiej dla wszystkich - stwierdził ledwie słyszalnym głosem.
- A Juno?
- Co z nią? - zmartwił się Starkiller. Mimo wszystko wciąż była dla niego bardzo ważna. - Znaleźliście ją?
- Niestety nie - odparł generał. - Ruszasz jej szukać, tak jak się umawialiśmy?
- Nie - odparł bez chwili zastanowienia młody Jedi.
Kota wyglądał, jakby Starkiller właśnie uderzył go w twarz. Brwi generała pojechały do góry ze zdziwienia.
- Uważaj, bo zaczynam myśleć, że nie jesteś naszym Starkillerem.
- To mnie zabij, będzie święty spokój! - nie wytrzymał młody mężczyzna.
- Starkiller, proszę cię, posłu...
- Nie, to ty mnie posłuchaj! - Starkiller znów wszedł mu w słowo. - To, co się stało, nie powinno mieć nigdy miejsca. Nigdy nie powinienem zostać stworzony, ożywiony czy jak to tam nazwać. Waszym bohaterem jest Galen Marek, prawdziwy Starkiller. Ja tylko zająłem jego miejsce.
- Masz jego wspomnienia, możesz dokończyć jego życie - powiedział Kota, ale młody mężczyzna prychnął pogardliwie.
- Dokończyć jego życie? Ja chciałbym rozpocząć własne!
- A co z Juno? - nie dawał za wygraną generał. - Nie zależy ci na niej?
- Chcesz znać prawdę? Te uczucia nigdy nie były moje, Galen kochał ją tak mocno, że nawet jego śmierć nie powstrzymała tej miłości. Zresztą, sam wiesz o tym najlepiej.
- Może to i racja, ale jeszcze niedawno, dokładniej dwa dni temu, nie chciałeś lecieć na Kamino, tylko za nią. I nie zapominaj, że o mało co nie pozwoliłeś Rebelii zginąć, aby ją ocalić z rąk Vadera - wyliczał Kota. - To nie jest odznaka przejętych od kogoś uczuć.
- Co ty tam możesz o tym wiedzieć - mruknął Starkiller. - Twierdziłeś także, że nie można sklonować Jedi. Jak widzisz, myliłeś się.
Zapadła niezręczna cisza. Kota wyglądał na zmartwionego i przejętego całą tą sytuacją, Starkiller raczej na wściekłego. Generał bez trudu wyczuwał kłębiącą się wokół niego aurę Ciemnej Strony i martwił się tym. W końcu powiedział smutnym głosem:
- Nie, miałem rację. Jedi nie da się sklonować - odwrócił się tyłem do Starkillera. - A Jedi nie ulega Ciemnej Stronie...
Po tych słowach Kota opuścił Cień Łotra, pozostawiając Starkillera sam na sam z ciałem twórcy Rebelii. Mężczyzna spojrzał na martwą twarz Mareka, po czym podniósł trupa za pomocą Mocy i cisnął nim o ścianę sali. Był wściekły na generała, bo chciał dać coś Rebelii, aby wspomóc ich w walce z Imperium, a tylko pokłócił się z człowiekiem, który znał jego całą historię. Nie wiedział, co Kota zrobi z uzyskanymi informacjami ani czy zechce zabrać Galena z pokładu, ale na razie nie zamierzał z nim rozmawiać.
Był wściekły na starego Jedi, bo dziś czułby się inaczej, gdyby od początku wierzył w słowa Vadera. Generał przekonał go jednak, że to są same kłamstwa i należy uznać je za podstęp.
Był wściekły na Juno, że nie rozpoznała w nim fałszywego Starkillera i nie odrzuciła. Najwidoczniej tak kochała byłego ucznia Vadera, że wystarczył jej ktoś bardzo do niego podobny.
Był wkurzony na samego Galena, że zamiast zabić Vadera, gdy miał okazję, wolał ratować kilku przywódców słabej wówczas Rebelii. Gdyby pokonał Lorda Sithów, galaktyka miałaby jednego tyrana mniej.
- Że też chciało ci się umierać jako bohater - warknął w stronę nieruchomego ciała.
Wyszedł z sali i wszedł do kabiny.
- Siedź cicho - ostrzegł PROXY'ego i usiadł w fotelu, zamykając oczy i próbując się uspokoić.
CZYTASZ
Star Wars: Moc Wyzwolona III
FanfictionDawno, dawno temu w odległej galaktyce... Minęło sześć miesięcy odkąd Starkiller powrócił, a mroczny Darth Vader został pojmany przez rebeliantów. Wydawać by się mogło, że teraz nastaną czasy pokoju, a rebelia pod wodzą Jedi Rhama Koty obali Imperat...